ISSN 2657-9596

Odpowiedzialność korporacji

Janusz Reichel
24/10/2011

Marsze Oburzonych to dobra okazja, aby wrócić do podstawowych pytań. Jak odróżnić wolność gospodarowania od dowolności prowadzenia biznesu? I jak karać nieodpowiedzialne społecznie przedsiębiorstwa, aby nie odbywało się to kosztem szeregowych pracowników?

Niedawne marsze Oburzonych oraz okupacja Wall Street, z którą ich uczestnicy się solidaryzują, są okazją do podniesienia po raz kolejny kwestii odpowiedzialności korporacji. W tym przypadku akurat chodzi o odpowiedzialność instytucji finansowych za kryzys, którego skutki zbyt łatwo zrzuca się na zwykłych ludzi. Stają się oni podwójnymi ofiarami: po pierwsze to właśnie oni są najbardziej dotknięci przez kryzys, po drugie każe im się ponosić koszty programów ratunkowych mających ponoć naprawić sytuację.

Kwestia odpowiedzialności korporacji była podnoszona w debacie wokół etyki biznesu i społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstw. Zabierali w niej głos nawet nobliści. Momentami debata odrywała się od rzeczywistości i zamieniała się w przerzucanie się komunałami wygłaszanymi przez ideologów liberalizmu i jego przeciwników. Tymczasem zarówno sama debata, jak i praktyka gospodarcza doprowadziły do wykrystalizowania się przekonania o potrzebie i zasadności odnoszenia kategorii odpowiedzialności do korporacji, które potraktowano niemal tak jak jednostkę ludzką. Dyskusja była głównie zmaganiem się z ideologami liberalizmu, którzy – wszystko na to wskazuje – zamiast za wolnością gospodarowania opowiadali się w istocie za dowolnością prowadzenia biznesu. Piszący te słowa również opowiada się za wolnością gospodarowania, jednak jest zdecydowanie przeciwny dowolności gospodarowania, czyli bezkarności w łamaniu prawa i norm społecznych.

W jakimś sensie ta filozoficzna dyskusja była spóźniona, gdyż konstrukcje prawne tę kwestię już dawno rozstrzygnęły. Problem polega na tym, że to rozstrzygnięcie, polegające na przyznaniu korporacjom osobowości prawnej, jest połowiczne. Korporacje stały się „osobami” o szczególnych właściwościach: otrzymały mnóstwo praw i niewspółmiernie mały zakres odpowiedzialności. Gdy dochodziło do naruszenia prawa lub działań o charakterze nieetycznym, zwykle odpowiadali za nie ludzie, a nie firmy. „Karanie” firm pozostawiano rynkowi. Bywało, że nieuczciwe firmy bankrutowały. Kara spada wówczas również na pracowników – nieuczciwa firma znika z rynku, a wraz z nią ich miejsca pracy. Zawinili właściciele i menedżerowie, a odpowiadają za to także pracownicy, którzy najczęściej nie mają nic wspólnego z oszustwami i nieetycznymi działaniami firm, w których pracują.

Chociaż istnieją mechanizmy takie jak np. możliwość pozywania przedsiębiorstw, to nie spełniają one swojej roli. Firmę, która wyrządzi swoim działaniem dramatyczne szkody np. w środowisku naturalnym, można zmusić do wypłaty odszkodowań, które trudno będzie jej unieść. Wtedy albo zbankrutuje, albo zacznie zwalniać pracowników, żeby obniżyć koszty. Tak czy inaczej kara spadnie na pracowników.

Z odpowiedzialnością jest jeszcze gorzej, jeśli przyczyną nieszczęść i kryzysów są politycy. Tutaj zakres odpowiedzialności jest niemal żaden. Obywatele mogą kogoś nie wybrać na następną kadencję. To straszna kara – wszyscy tak się jej boją, że tylko niewielki procent społeczeństwa chce się angażować w politykę…

Dyskusja wokół społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstw doprowadziła do uznania odpowiedzialności biznesu i do zmiany spojrzenia na rolę przedsiębiorstwa we współczesnym świecie. Będzie musiało dojść – a w jakimś zakresie już powoli dochodzi – do zakwestionowania rozumienia przedsiębiorstwa jako jakiegoś oddzielonego od społeczeństwa bytu, którego działania oceniamy wyłącznie w kategoriach ekonomicznych. Zachęcam w tej kwestii do lektury książki „Nowe horyzonty” (Jonker i in., 2011). Przedsiębiorstwo, nawet prywatne, jest częścią struktury społecznej, jego rola nie ogranicza się do zaspokojenia oczekiwań właścicieli co do wielkości zysku z zainwestowanego kapitału. Rozliczanie przedsiębiorstw i ich zdolność do bycia rozliczanymi (accountability) nie dokonuje się obecnie wyłącznie w oparciu o kryteria ekonomiczne. Ważny jest także kontekst społeczny i ekologiczny funkcjonowania przedsiębiorstw. Szkopuł w tym, w jaki sposób to rozliczanie się odbywa. Dotychczasowe mechanizmy nie są doskonałe – bardzo często karanie firm odbywa się kosztem pracowników.

Odpowiedzialność korporacyjną pojmuje się często przez analogię do odpowiedzialności jednostki. Mówi się nawet o „obywatelstwie korporacyjnym” (corporate citizenship). Skoro rozliczenie złego postępowania obywatela może skończyć się aresztowaniem, dlaczego nie zastosować tego mechanizmu w odniesieniu do firm? Aresztowanie obywatela nie oznacza zatrzymania jego funkcji życiowych. Zatem jak „aresztować firmę”, aby jej procesy życiowe nadal trwały i pracownicy mogli pracować, a kara dotknęła sprawców (właścicieli lub menedżerów – w zależności od winy)? Chociaż może to być technicznie trudne, warto podjąć wysiłek wyobrażenia sobie rozwiązań, które to umożliwią.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.