ISSN 2657-9596

O sprawiedliwości społecznej

30/03/2011

Fragment wywiadu prof Tadeusza Kowalika wygłoszonego w Trybunale Konstytucyjnym

Podejmując tematykę społecznej sprawiedliwości, trudno uwolnić się od myśli o prowincjonalizmie naszego środowiska ekonomicznego, a może i nauk społecznych w ogóle. Brytyjscy uczeni A.B. Atkinson i J. Micklewright w 1992 r. zarzucili ekonomistom krajów postkomunistycznych obojętność wobec problematyki podziału dochodu narodowego. I tak już pozostało. Obojętność obejmuje nie tylko zjawiska sfery realnej, lecz także teorię. Milczeniem lub gołosłownym odrzuceniem pokrywa się najważniejsze wydarzenia światowe i debaty.

Na Zachodzie obserwujemy erupcję literatury, badań, debat. Karierę robią ekonomiści, którzy specjalizują się w tych problemach. Znane wydawnictwo Edwarda Elgara opublikowało dwa opasłe tomy wyboru tekstów, w tym rozprawy kilku noblistów, pod tytułem Sprawiedliwość ekonomiczna (1998). Autorzy obejmują przymiotnikiem „ekonomiczny” również treści społeczne czy socjalne. Taka nazwa przez wielu naszych ekonomistów uważana byłaby za błąd, ponieważ sprawiedliwość czy problemy socjalne mają się znajdować poza sferą gospodarki.

***

Pojęcie sprawiedliwości społecznej jest wieloznaczne. Dlatego intuicja i zdrowy rozsądek są tu potrzebne. Gdy dane statystyczne ukazują, że wśród krajów OECD udział dzieci żyjących poniżej linii ubóstwa różni się aż dziesięciokrotnie (w 2000 r. około 25% w USA i poniżej 3% w Szwecji), to nie musimy się odwoływać do teorii, by stwierdzić, który kraj bardziej respektuje elementarne zasady sprawiedliwości.

Współcześnie to pojęcie nie jest już tylko intuicyjne. W problematykę sprawiedliwości społecznej włączane są takie tematy, jak podział dochodu, dystrybucja praw własności, równość szans w dostępie do stanowisk w różnych sferach życia społecznego, które są przedmiotem konkretnych i rzeczowych badań oraz pomiarów.

Najłatwiej o zgodę, że sprawiedliwość społeczna ma zapewnić równość szans. Spór toczy się o to, jak ją rozumieć. Część dawnych liberałów i obecni neoliberałowie wychodzi z założenia, że rynek „merytokratycznie” dzieli produkty i usługi, zgodnie z wkładem, a więc sprawiedliwie. Chodzi więc tylko o równość wobec prawa. Na taki redukcjonizm nie godzą się socjaliści i socjaldemokraci. Współcześnie dołączyli do nich, a często ich zastąpili, coraz liczniejsi myśliciele liberalni. Obecnie jednym i drugim chodzi o rzeczywistą równość szans, która zakłada brak rażących nierówności dochodowych, a więc i znaczącego marginesu wykluczonych. Chodzi więc o taki rozdział zasobów, który pozwala na kształcenie i samokształcenie, umożliwia pracę zgodną z umiejętnościami i zainteresowaniami, zapewnia godziwą płacę, możliwość uczestnictwa w życiu społecznym i politycznym. J. E. Roemer wprowadza pojęcie „wyrównywanie pola gry”. Państwo musi więc brać na siebie obowiązek organizowania gospodarki w taki sposób, by zatrudnienie mieli wszyscy zdolni i chętni do pracy. Rzeczywista równość szans jest uwarunkowana brakiem rażących nierówności dochodowych i majątkowych. Masowe bezrobocie nie daje się pogodzić ze sprawiedliwością społeczną.

***

W Polsce uważa się, że na Zachodzie państwo opiekuńcze przechodzi do historii. Opinię taką ukształtowali polscy konserwatywni liberałowie (tych niekonserwatywnych w Polsce prawie nie ma). A także korespondenci zagraniczni z Niemiec i Szwecji, wielokrotnie wieszczący śmierć państwa opiekuńczego, modelu szwedzkiego czy społecznej gospodarki rynkowej. Systematyczna negacja istnienia państwa opiekuńczego na Zachodzie, wsparta wtłaczaną do głów koniecznością reformy finansów publicznych, zachęca władze do dalszego demontażu państwa opiekuńczego.

Czy kraje skandynawskie, Niemcy, Japonia, USA do końca lat 60. płaciły niższą wydajnością ekonomiczną za swoją egalitarną politykę gospodarczą? Czy sprawiedliwość społeczna kosztuje? Przez dziesięciolecia sądzono, że wzrost gospodarczy zakłada nieuchronny wzrost nierówności dochodowych.

Ale pod wpływem praktyki, głównie tzw. tygrysów wschodnioazjatyckich: Japonii, Tajwanu i Korei Płd., zmieniły się poglądy na ten temat. Już w 1996 r. główny ekonomista Banku Światowego, M. Bruno, skierował do polityków krajów transformujących się gospodarek przesłanie: „Nasze badania nie potwierdzają dylematu, przed jakim stają rządy: równość albo wzrost. Najlepsza jest taka polityka, która promuje obie te rzeczy równocześnie”.

Z kolei Finlandia, Szwecja, Dania zaskoczyły świat, zajmując pierwsze miejsca w światowym rankingu „gospodarek opartych na wiedzy”. Ujawniły największą sprawność w najnowocześniejszych branżach wytwórczych, wyprzedzając w tym nawet ojczyznę rewolucji informacyjnej – USA. I to wbrew opiniom o negatywnym wpływie wysokiego poziomu wydatków socjalnych i uprawnień pracowniczych na efektywność i wzrost gospodarczy. Może w krajach tych rodzi się „przyszły model europejski”? Jest to możliwe, ponieważ państwo opiekuńcze się obroniło.

***

Polska w 1989 r. miała przed sobą wiele dróg rozwoju. Niestety, dążąc do wcielenia w życie czystej doktryny rynku, stworzono ład społeczny sprzeczny z powyższymi ideami. Wskazywał na to były rzecznik praw obywatelskich, T. Zieliński: „Nie ma już wątpliwości, że Trzecia Rzeczpospolita nie jest państwem sprawiedliwości społecznej. Jest to stan niezgodny z ustrojową zasadą wyrażoną w art. 2 Konstytucji. W Polsce współczesnej nie jest realizowana idea wolności »od lęku i niedostatku«, do której ponad pół wieku temu odwołało się Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych, uchwalając Powszechną Deklarację Praw Człowieka”.

Jest to wynik działań i zaniechań kolejnych władz. Nie chodzi tylko o ubóstwo. Zaprzeczeniem polityki pełnego zatrudnienia jest masowe i trwałe bezrobocie. Znikoma część bezrobotnych otrzymuje zabezpieczenie z tego tytułu. Nie zapewniono faktycznej wolności tworzenia związków zawodowych w sektorze prywatnym. „Planowe” niedobory w budżecie państwa nierzadko uniemożliwiają wywiązywanie się państwa z konstytucyjnego i ustawowego obowiązku pomocy materialnej osobom żyjącym w biedzie. Wprowadzany w 1999 r. system emerytalny pozbawiony jest solidarności międzygrupowej i międzypokoleniowej. Dokonane i projektowane reformy nie zapewniają równego dostępu do usług zdrowotnych i edukacyjnych.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.