ISSN 2657-9596
Think Tank Feministyczny

Kogo chroni Karta Nauczyciela

Ewa Charkiewicz
20/02/2013

W ubiegłym roku Karta Nauczyciela obchodziła swoje 30 urodziny. Jak zauważa Iza Desperak, de facto jest to Karta Nauczycielki: 77% osób zatrudnionych w edukacji to kobiety. Edukacja jest prawem i obowiązkiem do 18 roku życia, a publiczny dostęp do niej gwarantuje Konstytucja (Art. 70). W optyce neoliberalnego państwa, które legitymizuje się jako menedżer wzrostu gospodarczego, edukacja jest ujęta nie jako dobro wspólne, lecz inwestycja w kapitał ludzki. Ma służyć wzmacnianiu konkurencyjnych przewag Polski na globalnych rynkach i zarazem jest czynnikiem przyspieszonej akumulacji kapitału, co rządowy raport „Polska 2030 – wyzwania rozwojowe” wskazuje jako główny cel rozwoju Polski.

Karta dotyczy blisko 600 tys. osób zatrudnionych w oświacie i wychowaniu na stanowiskach nauczycielskich, wychowawczych i bibliotekarskich. Ale jej polityczne znaczenie wykracza poza tę grupę zawodową. Karta, która miała kiedyś status dokumentu uzupełniającego i nadrzędnego wobec Kodeksu Pracy, jest jednym z ostatnich przyczółków praw pracowniczych na kurczącym się rynku stałych umów o pracę, jak i wspólnym zasobem, który podtrzymuje pamięć o tych prawach. Prawa pracownicze i socjalne są integralną częścią praw człowieka, a państwo zgodnie z podpisanymi międzynarodowymi umowami powinno zapewniać środki na ich wdrażanie.

Społecznie zaangażowany feminizm ma więc zobowiązanie, aby Kartę Nauczycielki potraktować jako sprawę nas wszystkich i wesprzeć takie rozwiązania, które zabezpieczają prawa nauczycielek i nauczycieli, uczniów i rodziców, a także edukację i wiedzę jako dobra wspólne. Takie wsparcie jest potrzebne, gdyż właśnie Karta Nauczycielki stała się przedmiotem kolejnych ataków, bynajmniej nie pierwszych w jej 30-letniej historii.

Karta powstawała na początku lat 80. w efekcie protestów społecznych na fali pierwszej „Solidarności“ jako oddolna inicjatywa środowisk nauczycielskich. Na tej samej fali powstawały innowacyjne eksperymenty edukacyjne, jak i ruchy przeciwko przemocy w szkole. Stan wojenny przerwał negocjacje nad Kartą, która została uchwalona już po jego ogłoszeniu. Poprawki (o socjalistycznym wychowaniu) do pierwotnej wersji społecznej zniesiono po 1990 r., zastępując je wychowaniem do przedsiębiorczości, a pozostawiając patriotyzm i umiłowanie ojczyzny. Karta Nauczyciela dotyczyła wówczas także pracowników akademickich, którym ostatecznie odebrano te uprawnienia wraz z ostatnią nowelizacją prawa o szkolnictwie wyższym.

Meandry decentralizacji

W 2012 r. samorządy przedstawiły w Ministerstwie Oświaty i grupie parlamentarnej Platformy Obywatelskiej propozycję potaniania kosztów edukacji przez likwidację statusu nauczycieli mianowanych, wprowadzenie wyłącznie czasowych umów o pracę dla nauczycieli kontraktowych, likwidację dodatku uzupełniającego, zwiększenie godzin pracy oraz likwidację ograniczeń w prywatyzacji szkół.

„Wszystkie gminy i powiaty mają bowiem ten sam problem – koszty utrzymania przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjów rujnują lokalne budżety” – lamentowali przedstawiciele władz lokalnych z Wałbrzycha i Oławy. Ci sami, którzy wcześniej inwestowali i zadłużali miasta, bynajmniej nie na realizację podstawowych potrzeb mieszkańców, jak edukacja czy mieszkania, ale na aquapark, infrastrukturę dla specjalnej strefy ekonomicznej i na gentryfikację, aby uatrakcyjnić miasta dla inwestorów i turystów. Jak informują media, samorządy chcą zlikwidować ok. 1800 szkół. Warto się przyjrzeć, co doprowadziło do takiej sytuacji i dlaczego samorządy nie wywiązują się ze swoich ustawowych obowiązków?

W pierwszej dekadzie transformacji przekazywano samorządom część własności państwa i szereg obowiązków władzy centralnej. Reformy przekazały samorządom odpowiedzialność i kontrolę nad reprodukcją społeczną, czyli pomoc socjalną, mieszkalnictwo i inne dobra komunalne, politykę pracy, ochronę zdrowia i oświatę. Zarazem samorządom narzucono odpowiedzialność za wspieranie lokalnego rozwoju ekonomicznego i stawiano przed nimi wyzwania przedsiębiorczości. Samorządy zaczęły zaciągać kredyty na inwestycje, a obecnie, aby sfinansować koszt obsługi zadłużenia i kolejne inwestycje, ograniczają wydatki na szeroko rozumianą opiekę, w tym także na oświatę.

Osoby niezamożne i pozbawiane pracy, mieszkań i dostępu do szeroko rozumianej opieki zostały uzależnione od decyzji władz lokalnych. Ludzie niezamożni są traktowani jako obywatele niższej kategorii, nie przynoszą dochodów podatkowych. Neoliberalne państwo, miasta czy gminy rządzą tak jak firmy, czyli przede wszystkim pod kątem zarządzania wartością, przez bodźce finansowe i alokację środków (albo ich wstrzymanie). W tej optyce dwa najważniejsze dokumenty polityczne to budżet i sprawozdanie finansowe. W neoliberalnych kalkulacjach państwa i gmin ubodzy, jak i wydatki na szeroko rozumianą opiekę/reprodukcję społeczną stanowią pasywa, które trzeba redukować.

Reprodukcja społeczna i ekonomia opieki

Neoliberalizm jako zarządzanie państwem zgodnie z logiką przedsiębiorstwa w połączeniu z gilotyną długu wymuszają cięcia wydatków w sferze społecznej. I tu kryje się odpowiedź na pytanie, dlaczego samorządy chcą zamykać szkoły. Nie jest to problem, który można przypisać Karcie Nauczyciela, rzekomo „rujnującej samorządy”: władze lokalne z dochodów własnych finansują tylko 20% kosztów oświaty i wychowania, przy czym udział własnych wydatków na oświatę stanowi przeciętnie 6% lokalnego budżetu. Nie jest to wyłącznie problem nakładów i podziału środków, ale problem neoliberalnej racjonalności rządzenia.

W konserwatywnym czy liberalnym państwie opiekuńczym oraz w państwie socjalistycznym sfera społeczna była organizowana zgodnie z logiką zabezpieczania potrzeb, co gwarantowały prawa socjalne. Neoliberalne państwo, które postrzega swoją rolę jako menedżer wzrostu gospodarczego, likwiduje formy własności wspólnej i stoi na straży własności prywatnej oraz minimalizuje i przeobraża sferę społeczną. Ponieważ jednak zapotrzebowanie na szeroko rozumianą opiekę bynajmniej nie znika, oznacza to przerzucanie obowiązków i kosztów opieki na rodziny, szczególnie na barki kobiet z gospodarstw domowych o niskich i średnich dochodach.

Optyka opieki/reprodukcji społecznej pozwala pokazać związki między przeobrażeniami rynku pracy w edukacji, reformami edukacji i założeniami, metodami i skutkami reform w innych dziedzinach sfery społecznej, np. w reformach ochrony zdrowia. Pozwala też połączyć różne walki (np. pielęgniarek, nauczycielek, opiekunek, pracownic administracyjnych, sprzątaczek, badaczek akademickich i kucharek) o odzyskanie obywatelstwa, dóbr wspólnych i o solidarnościowe rozwiązania w sferze społecznej. Obywatelstwo jest relacją między państwem a obywatelkami i obywatelami. Neoliberalne reformy edukacji, ochrony zdrowia, pomocy socjalnej, komercjalizacja i wyprzedaż własności komunalnej czy zapaść w mieszkalnictwie efektywnie pozbawiają nas praw obywatelskich. W tym sensie walka o Kartę Nauczycielki jest częścią walki o prawa nas wszystkich.

Wersja skrócona. Cały artykuł można przeczytać na stronie Think Tanku Feministycznego.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.