ISSN 2657-9596

Idą zmiany w sądach

Jakub Biernat
03/01/2012

W 2012 r. szykują się zmiany w systemie sądownictwa. To efekt nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych. Zmianom przyjętym przez Sejm przeciwne jest środowisko sędziowskie. A co będą one oznaczać dla zwykłych obywateli?

Co zmienia ustawa?

Nowelizacja wprowadza system okresowych ocen sędziego (określany jako „indywidualny program rozwoju zawodowego”), który w zamyśle ustawodawcy ma zapewnić standardy właściwego wypełniania obowiązków, a także służyć jako materiał do oceny sędziego przy ubieganiu się o wyższe stanowisko. Do struktury sądownictwa wprowadzony zostanie tzw. menadżer sądowy. Zarządzanie sądami spoczywać ma na dyrektorach sądów, którzy będą odpowiedzialni za funkcjonowanie infrastruktury i personelu sądu. Natomiast prezesi sądów, którzy pozostaną zwierzchnikami pionu orzeczniczego (sędziów, referendarzy i asystentów), mają skupiać się wyłącznie na orzecznictwie. Zasady te zaczną obowiązywać w przyszłym roku, kiedy prezesi sądów będą mogli przekazać dyrektorom część kompetencji związanych z administrowaniem sądem. W 2013 r. będzie to już obowiązkowe.

Zmiany dotyczące zarządzania sądami są ostro krytykowane przez środowiska sędziowskie. Wskazują one np. na groźbę poddania sądów kontroli politycznej i ograniczenia niezawisłości sędziowskiej (co może być skutkiem nieprecyzyjnego systemu okresowych ocen sędziego). Mówi się także, że sądom grozi chaos organizacyjny wskutek przekazania znacznych kompetencji prezesów na rzecz dyrektorów sądów.

Samorząd sędziowski krytykuje również zmiany w strukturze sądów. Ustawa wprowadza zasadę, zgodnie z którą w każdym sądzie rejonowym i okręgowym obligatoryjne będą tylko dwa wydziały: cywilny i karny. Pozostałe wydziały (pracy, rodzinny, gospodarczy) zostaną utworzone, jeśli na danym terenie będzie na nie zapotrzebowanie. Ponadto zlikwidowane zostaną wydziały uznane przez resort za „zbyt małe” (będzie to dotyczyć wydziałów liczących po kilku sędziów) lub „nieefektywne” (kryterium będzie liczba rozpoznawanych spraw). Jednocześnie na początku grudnia pojawiły się w mediach doniesienia, że w Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace, których efektem ma być likwidacja od początku 2013 r. ponad 100 sądów rejonowych, czyli ok. 1/3 tych sądów w Polsce. W miejsce zlikwidowanych sądów, znajdujących się obecnie w najmniejszych miejscowościach, powstać mają zamiejscowe wydziały cywilne i karne.

Co to oznacza w praktyce?

Co zmiany struktury sądów będą oznaczać w praktyce? Ministerstwo uzasadniało nowelizację potrzebą usprawnienia zarządzania sądami. Wskazuje też na korzyści finansowe płynące z likwidacji znacznej liczby wydziałów, które resort uzna za „nierentowne”. Środowiska sędziowskie i prokuratorskie podkreślają, że nowe zasady nie tylko utrudnią dostęp obywateli do sądów, ale mogą również prowadzić do obniżenia poziomu orzecznictwa, ponieważ sprawy spoza zakresu prawa cywilnego i karnego mogą rozpoznawać niewyspecjalizowani sędziowie.

Czy argumenty resortu sprawiedliwości rzeczywiście przemawiają za tak znaczącą zmianą w strukturze sądów? Jeżeli za miarę efektywności wymiaru sprawiedliwości przyjmiemy sprawne zarządzanie sądami, funkcjonowanie wyłącznie wydziałów nieprzynoszących strat finansowych czy też oszczędności związane z likwidacją sądów w mniejszych miejscowościach, które rząd prezentuje nam jako plan „racjonalizacji wymiaru sprawiedliwości”, odpowiedź będzie twierdząca. Wówczas z pola widzenia znika nam jednak to, co powinno stanowić sedno wymiaru sprawiedliwości w państwie demokratycznym.

O efektywności sądownictwa nie powinny decydować koszty jego utrzymania czy inne kryteria ekonomiczne, ale cele, jakie wymiar sprawiedliwości powinien realizować w interesie obywateli. Wyskoki poziom orzecznictwa gwarantujący sprawiedliwe rozstrzyganie sporów, rozpoznawanie spraw bez zwłoki zapewniające zaufanie do wymiaru sprawiedliwości, dostęp obywateli do sądów stanowiący ich konstytucyjne prawo czy wreszcie gwarancja niezawisłości sędziowskiej, która jest podstawą właściwie funkcjonującej władzy sądowniczej w państwie.

To nie tylko piękne hasła, ale przede wszystkim wartości, które muszą być realizowane w demokratycznym państwie prawnym. Tymczasem w debacie nad nowelizacją ustawy o ustroju sądów powszechnych cele, jakie wymiar sprawiedliwości powinien realizować w interesie publicznym, w ogóle nie są podnoszone. Jedynie środowisko sędziowskie co jakiś czas nieśmiało, między wierszami wspomina, że nowa ustawa ograniczy dostęp do sądów oraz może spowodować pogorszenie jakości orzecznictwa ze szkodą dla zwykłego obywatela. Głosy te nie przebijają się jednak do głównego nurtu dyskusji, w której prym wiedzie język rządowej strategii zaciskania pasa i minimalizacji wydatków.

Jak nowe rozwiązania będą wyglądały w praktyce, dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć. Wszystko „wyjdzie w praniu”. Krajowa Rada Sądownictwa już zapowiedziała zaskarżenie nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych do TK, ze względu na tryb jej uchwalenia. Pojawiają się również przymiarki Ministerstwa Sprawiedliwości do kolejnych zmian w wymiarze sprawiedliwości, dotyczące m.in. zmian w stanie spoczynku sędziów i prokuratorów (min. Gowin zapowiedział już co prawda, że nie przewiduje zmian w stanie spoczynku sędziów, ale kwestia prokuratorów pozostaje otwarta). W świetle wszystkich tych wydarzeń, coraz bardziej prawdopodobnymi wydają się kolejne spięcia między władzą wykonawczą a sądowniczą. O tym, że dla nas, obywateli, z tych przepychanek nic dobrego nie wyniknie, nie trzeba chyba nikogo przekonywać.

Dla kogo jest państwo?

Bardziej powinno nas jednak martwić coś innego. Zmiany w strukturze sądownictwa są częścią szerszego obrazu zmian wprowadzanych w różnych obszarach życia publicznego przez poszczególne resorty. Można mieć coraz poważniejsze wątpliwości, na ile dziś w Polsce możemy jeszcze mieć nadzieję, że przeprowadzane zmiany dokonuje się w interesie i dla dobra społeczeństwa, a nie w imię abstrakcyjnych ekonomicznych wskaźników. Nie wypada nie zgodzić się z premierem, który co jakiś czas podkreśla, jak trudne mamy czasy. Trudno też zaprzeczyć, że w sądownictwie potrzebne są zmiany. Ograniczanie skutków kryzysu nie może jednak uzasadniać podkopywania fundamentów demokratycznego państwa, do których bez wątpienia należy wymiar sprawiedliwości. W bilansie „zysków i strat” przyjmowanym jako kryterium wszelkich działań rządu, nie może zabraknąć tej najważniejszej korzyści, jaką jest szeroko pojęty interes publiczny. I o tym, jako obywatele, nie możemy zapominać.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.