ISSN 2657-9596

Europejskie walki Zielonych

Benoît Lechat
19/05/2014

Jednym z głównych wniosków mijającej kadencji Parlamentu Europejskiego jest to, że skończyły się dni „łatwej polityki”. Przeszliśmy do ery twardej polityki. Transformacja w stronę bardzie zrównoważonego społeczeństwa spotkała się z większym oporem, niż można było przewidywać. „Zielona fala” wzmożonej świadomości ekologicznej, rozpoczęta w 2008 r., została odparta przez silne tendencje konserwatywne. Nie tylko z powodu kryzysu ekonomicznego, który posłużył tylko za katalizator już szykującego się kontrataku. To również reakcja systemu, który czuje, że jego zorganizowane interesy są bezpośrednio zagrożone.

Kim są przeciwnicy

Producenci energii opartej na paliwach kopalnych nie mogą pogodzić się z myślą o rezygnacji z 500 mld euro, jakie co roku wydajemy na importowany do Unii Europejskiej gaz, ropę i węgiel. Banki wolałyby przerzucić koszty swoich nieodpowiedzialnych działań na podatników. Lobby agrobiznesu wolałoby utrzymać obecny system, który sieje spustoszenie w środowisku, szkodzi rolnikom i niszczy zdrowie konsumentów. Wyznawcy neoliberalizmu i produktywizmu dalej wierzą w konkurencję wszystkich przeciwko wszystkim oraz wzrost napędzany przez konsumpcję dóbr, niezależnie od tego, jakie one są.

Zieloni pokazali, że są zdolni tworzyć sojusze w ramach systemu z tymi, którzy chcą pracować na rzecz zrównoważonego rozwoju. Od regulacji sektora finansowego przez wsparcie odnawialnych źródeł energii i walkę z przełowieniem aż po prawa cyfrowe – w każdej z tych kwestii Zieloni pragmatycznie posunęli sprawy do przodu dzięki współdziałaniu z partiami, z którymi nie zawsze się zgadzają.

Ale Zieloni potrafią też twardo walczyć z tymi, którzy opierają się zmianom. Czasem oznacza to zwyczajne wskazanie ich palcem! W dzisiejszych czasach globalnej komunikacji ważne jest jasne określenie przeciwników. Jest to tym ważniejsze, że Zieloni mogą liczyć na rosnące poparcie obywatelek i obywateli, którzy już zmieniają swoje nawyki. Te sojusze między politykami a oddolnymi ruchami społecznymi mają nadrzędne znaczenie dla sukcesu Zielonych. Jest tak dlatego, że choć zielone myślenie stało się większościowe w sferze kultury, pozostaje ono w mniejszości na scenie politycznej. Właśnie w Europie te sojusze mają decydujące znaczenie, ponieważ jedynie działanie na poziomie europejskim daje realny wpływ na zmiany globalne.

Walka Zielonych w Europie

Walka Zielonych prowadzona jest w Europie. Mimo, że sprzeciw wobec obecnych unijnych decydentów jest w pełni zrozumiały, wspieranie sił politycznych pragnących powrotu do państw narodowych byłoby przeciwskuteczne. Wspieranie zwolenników suwerenności i nacjonalistów z lewa i prawa będzie zwyczajnie na rękę konserwatystom. Ci ostatni wyraźnie zaś powiedzieli w swoich programach wyborczych, że nie zamierzają zmieniać swojej obecnej polityki.

Walka z dzisiejszymi wyzwaniami – zmianami klimatu, utratą bioróżnorodności czy deregulacji sektora finansowego – może być prowadzona globalnie jedynie przez zjednoczoną i zdeterminowaną Unię Europejską. Europa musi odbudować pozycję lidera walki ze zmianami klimatu, którą niestety straciła podczas szczytu w Kopenhadze w 2009 r. Podobnie, tylko Unia Europejska jest zdolna wprowadzić ustawodawstwo regulujące sektora finansowy, aby ochronić nas przed przyszłymi kryzysami, które zawsze najmocniej uderzają w najsłabszych.

Walka Zielonych o Europę

Walka o globalną sprawiedliwość nie będzie możliwa, jeżeli najpierw nie przywrócimy jej w Europie. To będzie wymagało budowania mostów nad okopami, które Europejczycy sami zbudowali. Można to osiągnąć tylko przez lepsze radzenie sobie z kryzysem. Nikt nie weźmie na poważnie wystąpień Europy w obronie globalnej solidarności, dopóki nie potrafi ona utrzymać jej we własnych granicach.

Nie będzie zarządzania gospodarczego w strefie euro bez wymiaru społecznego i znaczącej redystrybucji bogactwa na skalę kontynentu („unii transferowej”). Ci, którzy łudzą się, że jest inna droga, biorą na siebie wielką historyczną odpowiedzialność.

Musimy utrzymać Europę w jednym kawałku! Debata nad potrzebą zacieśnienia integracji wewnątrz strefy euro oznacza, że musimy dać jasny sygnał kraje spoza niej, jakie będą warunki przystąpienia. Obywatele Ukrainy dobrze wiedzą, co oznacza Unia Europejska: demokrację i dzielenie się dobrobytem, niezależnie od ich definicji.

Zrozumieć historyczny moment

Na łamach „Green European Journal” chcemy pokazać, co udało się osiągnąć małej, ale zdeterminowanej grupie Zielonych europosłów, bez nadmiernego koloryzowania czy fałszywej skromności. Ich odwaga i determinacja ma korzenie w wizji wspólnego postępu dla wszystkich Europejczyków. Kryzys nauczył nas jednej rzeczy – postęp jest powolny i odbywa się w drodze prób i błędów, mamy obowiązek uczyć się zarówno na naszych porażkach, jak i z naszych zwycięstw.

W setną rocznicę wybuchu I wojny światowej (1914–1918) pochylamy się nad naszą historią, by lepiej zrozumieć obecną politykę. Aby zapewnić owocną debatę nad tym, jakie powinny być nasze priorytety i jakich potrzeba reform, musimy – jak przekonuje Etienne Balibar – zrozumieć historyczny moment, w jakim znalazła się Europa. Mimo że może to wydawać się zadaniem żmudnym i teoretycznym, mamy taki obowiązek. Niepowodzenie będzie bowiem oznaczać porażkę naszych przedsięwzięć politycznych i naszej zdolności do zaoferowania wizji odważnie patrzącej w przyszłość.

Artykuł The Green European Fights ukazał się w Green European Journal (Zielonym Magazynie Europejskim) jako artykuł wstępny w numerze podsumowującym działania Zielonych w Parlamencie Europejskim w latach 2009–2014. Przeł. Tomasz Szustek.

W „Zielonych Wiadomościach” ukazały się już dwa artykuły podsumowujące zieloną kadencję: Jean Lambert o prawach socjalnych oraz Claude’a Turmesa o polityce energetyczno-klimatycznej. Jeszcze w tym tygodniu: Ulrike Lunacek o prawach LGBT i Jan Philipp Albrecht o prawach cyfrowych.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.