ISSN 2657-9596

Czas na dokonanie niemożliwego

Izabela Zygmunt
16/03/2016

Swoją najnowszą książkę, „This changes everything”, Naomi Klein napisała, by zmienić kurs historii.

Klimat Ziemi zmienia się. Skutkiem tych zmian będą susze, powodzie, huragany, fale upałów, podnoszący się poziom mórz. Za tym pójdą klęski głodu, gigantyczne migracje, wojny o wodę.

I mimo że od dawna to wszystko wiemy, to przez ostatnie dwie dekady światowi przywódcy nie zrobili właściwie nic, by tego scenariusza uniknąć. Dlaczego? Bo niszczenie klimatu jest zyskownym biznesem. Zysk biznesu w świecie zderegulowanego, neoliberalnego kapitalizmu okazuje się być pierwszym i nadrzędnym celem polityki.

Najczarniejszego scenariusza można jeszcze uniknąć – będzie to jednak wymagało radykalnej zmiany logiki, według której zorganizowany jest świat. Klein pokazuje drogę, którą należy pójść, żeby tego dokonać.

„This changes everything” zaczyna się od refleksji nad mechanizmami zaprzeczenia. Klein precyzyjnie analizuje wszystkie powody i preteksty, które każą nam odwrócić wzrok, nie myśleć o nadciągającej katastrofie i dalej zajmować się swoimi sprawami.

Otworzyć oczy

Przywykliśmy uważać, że okresowe kryzysy są rzeczą normalną. Sprawia to, że ciężko otworzyć oczy szerzej, spojrzeć na fakty i zadać sobie pytanie, czy może tym razem naprawdę jesteśmy na skraju przepaści?

Ludzkość nie była nigdy wcześniej w analogicznej sytuacji – nie groziła nam nigdy katastrofa na taką skalę. Może więc to właśnie ten brak wcześniejszego doświadczenia, do którego można by się odnieść sprawia, że nie potrafimy właściwie rozpoznać sytuacji?

Według tych, którzy na te fakty patrzą, sytuacja dojrzała wręcz do tego, by zacząć na politycznym forum używać wulgaryzmów. Klein wspomina pewnego badacza, który, prezentując na poważnej konferencji naukowej wnioski ze swoich badań nad klimatem i światowym systemem ekonomicznym zatytułował swoją prezentację „Is Earth f***ed?”, w wolnym tłumaczeniu: „Czy Ziemia ma prze****ne”.

W tej samej stylistyce wypowiadają się przed nadchodzącym szczytem klimatycznym młodzi Zieloni z całej Europy, którzy prowadzą kampanię pod hasłem „It’s our f***ng future”.

Wiemy, dokąd zmierza obecny system. Naukowcy opracowali modele i powiedzieli nam to jasno. Jeśli globalny wzrost temperatur zbliży się do 2°C lub przekroczy ten poziom, dojdziemy do punktu zwrotnego, za którym konsekwencje zmian klimatu będą niemożliwe do opanowania.

Rozpad pokrywy lodowej Antarktydy będzie oznaczał szybsze podnoszenie się poziomu mórz. Obumieranie lasów Amazonii pociągnie za sobą dramatyczne konsekwencje dla ekosystemów, rzek, rolnictwa i źródeł utrzymania ludzi. Do tego należy dodać niszczycielskie huragany, susze, pożary i powodzie oraz fale morderczych upałów.

Ofiary zmian klimatu

To wszystko oznaczać będzie światową katastrofę humanitarną. Wielkie migracje z terenów zalanych przez morze i zniszczonych przez susze, klęski głodu, wojny o wodę, śmierć setek tysięcy, jeśli nie milionów ludzi. I koniec świata, jaki znamy, co powinno być oczywiste dla każdego, kto patrzy na kryzys migracyjny spowodowany przez wojnę w Syrii.

Na razie nie potrafimy sobie z nim poradzić – a jest to kryzys o skali znikomej w porównaniu z tym, co czeka nas w drugiej połowie obecnego stulecia, jeśli nie powstrzymamy zmian klimatu.

Wiemy też (a właściwie widzimy po tym, co już się dzieje) jaka będzie reakcja na klimatyczną katastrofę, jeśli pozwolimy sytuacji rozwijać się według znanych schematów, opisanych przez Klein w „Doktrynie szoku”. Jeśli wszystko odbędzie się jak zwykle, odpowiedź na kryzys będzie polegała na sprywatyzowaniu przez wąską elitę regionów wciąż nadających się do zamieszkania oraz pozostałych jeszcze zasobów wody, ziemi rolnej i pożywienia, by czerpać z nich zyski tak długo, jak to będzie możliwe.

Reszta zmuszona będzie walczyć o przeżycie, uciekając przed kataklizmami, suszami, powodziami i klęskami głodu. Do tego dojdzie coraz bardziej barbarzyńska segregacja ludzi na nielicznych zwycięzców i rzesze przegranych.

Żeby dać pojęcie, jak to może wyglądać, Klein przytacza w książce fragment wypowiedzi przedstawiciela firmy zbrojeniowej Rayethon. Przewiduje on, że zmiany klimatu spowodują zwiększenie popytu na broń i usługi uzbrojonych bojówek.

Witajcie w świecie „Igrzysk śmierci”, tylko że tym razem to będzie prawdziwe życie, a nie kino.

Racje i interesy

Klein pisze o ponad dwóch dekadach negocjacji klimatycznych, w którym to czasie rządy państw świata nie zrobiły prawie nic, spotykając się i rozjeżdżając co dwa lata bez decyzji w sprawie zdecydowanej zmiany kursu. Tłumaczy się nam, że międzyrządowe negocjacje są złożone i trudne, a pogodzenie sprzecznych interesów prawie niemożliwe.

Klein zwraca jednak uwagę, że w tym samym czasie światowe negocjacje w sprawie liberalizacji handlu odniosły spektakularny sukces – stworzono WTO, zawarto liczne umowy o wolnym handlu, powstał system jasno określonych reguł i zobowiązań oraz sądów i kar służących ich egzekwowaniu.

A więc da się. Da się wtedy, gdy chodzi o interes międzynarodowych korporacji, ich zyski, nowe rynki i inwestycje. Trudność pojawia się wtedy, gdy chodzi o interes (a wręcz o przeżycie) ludzi i planety. Nie jest to trudność obiektywnie nie do przezwyciężenia.

Problem polega na tym, że realna walka ze zmianami klimatu wymagałaby zmuszenia bogatej elity do rezygnacji ze spodziewanych gigantycznych zysków, jakie wciąż daje się wyciągnąć z eksploatacji paliw kopalnych. Wymagałaby zakwestionowania fundamentalnej logiki, jaką rządzi się światowa gospodarka.

I tu dochodzimy do najważniejszej diagnozy Klein. Brak zdecydowanych działań w sprawie klimatu nie wynika z niedostatku technicznych możliwości czy z nierozstrzygalnych konfliktów interesów między państwami. Trudność leży gdzie indziej – ratowanie Ziemi i ludzkości wymagałoby zakwestionowania podstawowych zasad globalnego kapitalizmu.

Realną zmianę obecnego katastroficznego kursu uniemożliwia podstawowa logika rządząca zderegulowanym kapitalizmem, zgodnie z którą jeśli eksploatacja ropy, gazu czy węgla jest zyskowna dla wielkiego kapitału, to zasoby te będą eksploatowane – niezależnie od kosztów dla ludzi i środowiska.

Te koszty zresztą się nie liczą bo nie poniesie ich biznes tylko ludzie, zgodnie z podstawową zasadą neoliberalnej ekonomii, która zyski każe prywatyzować, a koszty – uspołeczniać.

Realne działania w sprawie klimatu są tak trudne, bo wymagałyby rzeczy, która w tej logice jest nie do pomyślenia – rozmontowania najbogatszej i najbardziej lukratywnej branży światowego przemysłu, jaką jest przemysł naftowo-gazowy, który w dodatku funkcjonuje w ścisłym splocie z geopolityką.

Wymagałaby podjęcia decyzji o tym, że ogromne pieniądze, które są tam do zarobienia, nie zostaną zarobione. W obecnym paradygmacie ekonomicznym i politycznym to nie do pomyślenia.

Nie chodzi tu zatem o energię, ale przede wszystkim o władzę. O to czyj interes przeważa, kiedy podejmowane są polityczne decyzje, które zdeterminują przyszłość świata. Komentując mizerne i nieistotne rezultaty kolejnych rund negocjacji klimatycznych Klein pisze: „Naprawdę jesteśmy zostawieni sami sobie. Jakakolwiek wiarygodna nadzieja na pokonanie tego kryzysu będzie musiała pochodzić z dołu.”

I tak jest w istocie. Paryski szczyt jeszcze się nie zaczął, ale od jego najważniejszych uczestników już teraz płyną sygnały, że celu 2°C nie uda się osiągnąć. Trzeba zatem będzie poradzić sobie inaczej.

Mobilizacja dla planety

Kończąc książkę, Klein zostawia czytelników z jasno określonym zadaniem. Technicznie rzecz biorąc uratowanie Ziemi i ludzkości jest w zasięgu ręki. Dysponujemy już technologiami, które pozwoliłyby w krótkim czasie zbudować gospodarki oparte wyłącznie na energii odnawialnej.

Czasu na działanie mamy bardzo mało, ale wciąż wystarczająco dużo, żeby dopiąć tego prawie niemożliwego celu. Potrzebny jest masowy, globalny ruchu protestu, wystarczająco silny aby nie tylko powstrzymać nowe odwierty i odkrywki, ale przede wszystkim – doprowadzić do fundamentalnej zmiany wartości, na których opiera się światowa polityka.

Fot: Flickr.com by Duffernutter

Protestami i obywatelskim nieposłuszeństwem zmusić przywódców, by przypomnieli sobie, że gospodarka i biznes są jedynie środkiem, a ostatecznym celem polityki jest dobro ludzi (w tym również tych, którzy dopiero mają się urodzić).

Tej zmiany myślenia nie da się osiągnąć łagodną perswazją, ale – co ważne – zdaniem Klein da się ją osiągnąć bez przemocy. Potrzebna jest masowa mobilizacja i wspólny wysiłek zmiany myślenia. Racje moralne są po naszej stronie i powinniśmy mieć odwagę się na nie powoływać.

Książka Klein jest napisana bardzo wyważonym tonem – mimo że mówi się tam o czekającej nas niemal nieuniknionej katastrofie, Klein nie popada w histeryczne tony. Wbrew wszystkiemu spokojnie analizuje sytuację, szukając drogi wyjścia. Lewara, którego pociągnięcie pozwoliłoby nam skręcić z obecnej trajektorii i uniknąć kataklizmu.

Nie oszukuje czytelnika, że będzie łatwo – w zakończeniu książki poświęca sporo miejsca na dokładną analizę wcześniejszych wielkich emancypacyjnych ruchów społecznych, trudności, przed jakimi stawały i przyczyn ich porażek.

Piękno i odwaga tej książki polegają na tym, że Klein podejmuje się w niej jednocześnie dwóch wielkich zadań, które naprawdę nie jest łatwo połączyć. Stara się otworzyć czytelnikom i czytelniczkom oczy na skalę zbliżającej się katastrofy, która powinna nas przerazić. Nie pozwala nam na przerażenie, ale spokojnym tonem mówi, co musimy zrobić, i wytycza drogę działania.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.