ISSN 2657-9596

Opiekunowie bez opieki

Rafał Bakalarczyk
09/09/2013

Oszczędzanie na wsparciu osób niesamodzielnych i ich opiekunów jest krótkowzroczne i niesprawiedliwe.

Niekorzystne zmiany

W lipcu 2013 r. zakończył się okres przejściowy nowych zasad przyznawania świadczeń dla opiekunów osób wymagających stałej opieki. Duża część opiekunów utraciła dotychczasowe uprawnienia. Do niedawna niepracujący opiekunowie osób niesamodzielnych (niepełnosprawnych dzieci bądź głęboko niepełnosprawnych dorosłych) otrzymywali świadczenie pielęgnacyjne niezależnie od poziomu dochodów. Teraz ci, którzy mają pod opiekę osobę starszą (o ile jej niepełnosprawność nie pojawiła się w dzieciństwie), mogą dostać najwyżej specjalny zasiłek opiekuńczy – w niższej wysokości (520 a nie 820 zł) i pod warunkiem wykazania, że rezygnacja z pracy nastąpiła ze względu na opiekę. Muszą też spełnić kryterium dochodowe (623 zł netto na osobę w gospodarstwie domowym). Kto przekroczy ów próg choćby o parę złotych, odejdzie z kwitkiem, tracąc prawo do ubezpieczenia zdrowotnego, dotąd opłacanego za nich przez gminę.

Wiele osób od miesięcy lub lat korzystających ze świadczenia pielęgnacyjnego, sądząc, że będą otrzymywać je jeszcze przez lata, uprzednio opuściło rynek pracy. Dziś znajdują się w katastrofalnej sytuacji. Do pracy wrócić nie ma jak, a bez tych 520 złotych ich sytuacja życiowa wygląda naprawdę skromnie.

Część zrozpaczonych opiekunów wystosowała list otwarty w swojej sprawie, pisane są też od dłuższego czasu skargi, m.in. do Rzecznika Praw Obywatelskich. Chyba trochę poskutkowało. Irena Lipowicz złożyła 24 czerwca 2013 r. wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie stwierdzenia zgodności nowych regulacji z zasadą zaufania do państwa i ochroną praw nabytych. W sprzeciwie wobec owych zmian wtórują jej niektóre kluby opozycyjne. Sojusz Lewicy Demokratycznej, od początku przeciwny zmianom, publicznie poparł inicjatywę RPO, a także przygotował własny projekt znoszący kryterium dochodowe w dostępie do specjalnego zasiłku opiekuńczego.

Wypalenie i inne nieszczęścia

Starsze niesamodzielne osoby i ich opiekunowie znajdują się w sytuacji poważnego zagrożenia wykluczeniem społecznym. Nie tylko w wymiarze dochodowym, także zdrowotnym. I to na wielu poziomach.

Po pierwsze, część z nich, jak była już mowa, traci ubezpieczenie zdrowotne na dotychczasowych zasadach.

Po drugie, pogorszona sytuacja materialna utrudnia korzystanie ze świadczeń zdrowotnych oferowanych prywatnie. A nawet korzystanie z publicznej opieki jest trudne, gdy nie ma się na transport, a zakład leczniczy położony jest z dala od miejsca zamieszkania. Dotyczy to zwłaszcza ludności wiejskiej, a należy dodać, że wspomniane zmiany w świadczeniach rodzinnych nie dają uprawnień do korzystania ze specjalnego zasiłku rodzinnego opiekunom z gospodarstw rolniczych. Ludzie ci, często i tak niezamożni, pozostają bez wsparcia.

Po trzecie, osoby świadczące opiekę długoterminową wobec bliskich są (szczególnie gdy jest ona intensywna) narażeni na wypalenie oraz dolegliwości zdrowotne i psychiczne. Raport OECD z 2011 r. pokazuje, że ryzyko tego typu rośnie wraz z intensywnością opieki. W tym samym opracowaniu czytamy, że Polska należy do tych krajów rozwiniętych, gdzie problemy zdrowotne (fizyczne i psychiczne) wśród opiekunów są szczególnie nasilone. Może mieć to związek z ogólnie trudną, powiązaną z ciężkimi i niestabilnymi warunkami życia, złą kondycją psychiczną polskiego społeczeństwa. Ale także z faktem, że osoby, których bliskich dotknie choroba i niesamodzielność pozostają często z tym problemem sami, zmuszeni (ekonomicznie i kulturowo) do sprawowania długotrwałej opieki nad nimi niemal bez zewnętrznego wsparcia.

Obecne zmiany jedynie pogłębiają problem, gdyż dalsze uszczuplenie i tak zazwyczaj skromnych budżetów tych osób jeszcze bardziej utrudni im skorzystanie z zewnętrznych usług wspomagających.

Państwo nie zdaje egzaminu

Wsparcie materialne to jedno, ale na zdrowiu opiekunów odbijają się także inne zaniechania państwa. Przykładem jest choćby istniejący w wielu krajach dostęp do tzw. opieki wytchnieniowej. Polega ona na tym, że na czas nieobecności opiekuna (najczęściej ze względu na leczenie, rehabilitację czy krótkotrwały odpoczynek) gwarantuje się opiekę zastępczą. W Polsce wciąż brak takich rozwiązań, to zaś skutkuje pogłębianiem się problemów zdrowotnych opiekunów, którzy w praktyce często nawet nie mogą poddać się leczeniu. O profilaktyce zdrowotnej i innych działaniach podnoszących kondycję fizyczną i psychiczną i społeczną nie wspominając.

Na wagę złota byłyby też inne formy wsparcia, zarówno instytucjonalnego (zwłaszcza w formie dziennej), jak i środowiskowego. Chodzi o usługi zorientowane na podopiecznego, jak i do opiekuna (szkolenia, poradnictwo, wsparcie psychologiczne, nieraz terapia), dzięki którym codzienność sprawowania opieki byłoby choć nieco lżejsza.

Tymczasem państwo wycofuje wsparcie, zamiast je rozbudowywać. W dłuższej perspektywie zapłacimy za to podwójnie. Opiekunowie szybko się wypalą i nie tylko nie będą już w stanie efektywnie, długoterminowo świadczyć opieki nad bliskimi, ale sami będą wymagali leczenia i opieki. Oszczędzanie na opiece i zabezpieczeniu opiekunów jest więc bardzo krótkowzroczne także z ekonomicznego punktu widzenia. Ale przede wszystkim godzi w zasady sprawiedliwości i solidarności. Odpowiedzialność za ponoszenie ciężaru społecznych ryzyk (jak niesamodzielność i utrudniająca życie społeczne i zawodowe opieka długoterminowa) nie jest traktowane jako sprawa wspólna, lecz przerzuca ją całkowicie na jednostki. Trzeba temu przeciwdziałać już teraz, dbając o to, by solidarnie rozłożyć powinności opiekuńcze w ramach społeczeństwa. W przeciwnym razie i my, i przyszłe pokolenia stracimy znacznie więcej.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.