ISSN 2657-9596

Młodzi wykluczeni

Raül Romeva , Delfina Rossi
12/02/2014

Młodzi pozostający poza rynkiem pracy, edukacją czy sektorem szkoleń potrzebują odpowiedzi na swoje problemy. Pierwszą z nich powinna być zmiana paradygmatu i kierowanie się zasadami sprawiedliwości społecznej.

Wymówka dla neoliberałów

Bezrobocie młodych stało się ważnym tematem debaty publicznej. Politycy, niezależnie od barw partyjnych, próbują – przynajmniej w swej retoryce – zwracać uwagę na to, jak wielkim jest ono wyzwaniem. Nawet Jose Manuel Barroso, szef Komisji Europejskiej, nawoływał w prawie każdym swoim przemówieniu z r. 2012 do tworzenia przez państwa członkowskie miejsc pracy dla młodych.

Niestety, nic nie wskazuje na jakieś przełomowe zmiany. W przemowach, o których mowa, daje się zauważyć klasyczną dychotomię. – Młodzi ludzie kłócą się ze swymi rodzicami, krzyżują nogi i gadają w czasie, kiedy powinni pracować – twierdził już 2,5 tysiąca lat temu Sokrates. W rzeczy samej – młodzi uważani są za leniwych, zbuntowanych, brutalnych i niechętnych do podejmowania pracy. Niewielu z nas postrzega młodych nie jako problem, lecz rozwiązanie problemu, wygenerowanego przez nasz nieskuteczny system ekonomiczny i polityczny.

Dzisiejsze bezrobocie młodych jest wymówką, stosowaną do wdrażania neoliberalnej polityki – rosnącej elastyczności oraz niestabilności zatrudnienia na rynku pracy czy reform systemów emerytalnych. Ich zwolennicy twierdzą, że łatwiejsze zatrudnianie i zwalnianie pracowników, obniżanie kosztów pracy i poziomów oskładkowania na ubezpieczenie społeczne przyczyni się do zmniejszenia bezrobocia wśród młodych.

Prawda jest taka, że młodzi w Europie każdego dnia cierpią z powodu zniszczenia państwa opiekuńczego, prywatyzacji podstawowych dóbr, takich jak woda, zmniejszania wydatków publicznych oraz – rzecz jasna – braku pracy. Establishment lubuje się w kryminalizacji młodych, którzy stanęli w obronie swojej przyszłości, protestując na rzecz nowych miejsc pracy czy lepszego finansowania systemu edukacyjnego. Tym, czego pragnie system, jest tania siła robocza. Chce, by młodzi akceptowali pracę na niepełnym etacie albo bezpłatnym stażu, ewentualnie, by byli gotowi do całodobowej pracy za marne grosze.

Tego właśnie pragnie Barroso.

Stracone pokolenie

Jedną z grup ludzi młodych, poważnie zagrożoną wykluczeniem społecznym są tzw. NEET – niepracujący, poza systemem edukacyjnym i szkoleniowym (Not in Employment, Education or Training) – a przynajmniej nie tym formalnym. Nie oznacza to, że są leniwi. Mogą na przykład wykonywać pracę wolontaryjną, opiekuńczą czy też być zatrudnieni na niestabilnych warunkach Na pewno jednak nie są w stanie zarabiać w ten sposób pieniędzy i rozwijać się.

W niedawnym raporcie Eurofund zwraca się uwagę na koszty, jakie kraje Europy ponoszą w związku z istnieniem tej grupy. „Według Eurostatu w roku 2011 7,5 miliona młodych ludzi między 15 a 24 rokiem życia i kolejne 6,5 miliona w wieku 25-39 lat było wykluczonych z rynku pracy i edukacji w Europie” – czytamy w publikacji. Dane te wskazują, że osoby NEET stanowią odpowiednio 13 i 20% wspomnianych grup wiekowych – to o 2-3 punkty procentowe więcej niż w r. 2008. Widać tu efekty globalnego kryzysu.

Widać wyraźnie, że mamy tu do czynienia nie z indywidualnym problemem każdej osoby młodej czy jej rodziny. Nie jest to również wyłącznie kwestia kryzysu ekonomicznego – to problem systemowy. Osoby NEET nie są jedynie generującym koszty zmniejszające PKB fenomenem, lecz także zniechęcają się do uczestnictwa w aktywnościach społecznych, obywatelskich i politycznych, co kończy się wykluczeniem społecznym i tym, że określenie „stracone pokolenie” nabiera realnego znaczenia. Liczby mówią tu same za siebie – Eurofund szacuje, że 13.941.264 osób NEET na terenie Unii Europejskiej kosztuje nas 153.013.053.902 euro, czyli 1,21% PKB Unii.

Od początku kryzysu największy wzrost liczebności tej grupy doświadczyła Hiszpania – w r. 2011 należało do niej 34,4% młodych w tym kraju – 1,6 miliona ludzi – co oznacza 15,7 miliarda euro straconych przychodów oraz dodatkowych wydatków. Liczba to może jeszcze rosnąć, i to pomimo faktu, że specjalna misja Komisji Europejskiej, mająca zająć się tym problemem, została wysłana do Madrytu. Jeszcze gorzej było we Włoszech, gdzie do grupy NEET zaliczono 2,2 miliona osób, a straty oszacowano na 32,6 miliarda euro. Za nimi znalazła się Francja oraz Wielka Brytania.

Tak zwani „NEETsi” to z założenia niejednorodna grupa ludzi, zróżnicowana tak między poszczególnymi państwami członkowskimi, jak i w ich obrębie. Znajdziemy w niej młodych, którzy przedwcześnie kończą edukację, jak i wysoko wykształcone osoby bezrobotne. Mimo to ich wskaźnik pozwala nam zdać sobie sprawę z tego, jak zła jest obecna sytuacja – tak dla poszczególnych tworzących tę grupę osób, jak i dla ich rodzin i społeczeństw, w których żyją.

Zanim dopadł nas kryzys, młodzi często myśleli, że edukacja i własne wysiłki stanowią klucz do zdobycia godnej pracy – dziś to powiązanie nie jest już oczywiste. Prowadzi to do spadku motywacji do kontynuowania studiów, a bieda zmusza osoby młode do szukania byle jakiego zatrudnienia lub do emigracji. Osoby z grupy NEET traktuje się jak rezerwową siłę roboczą, której istnienie ułatwia tworzenie prekaryjnych, niestabilnych warunków zatrudnienia dla wszystkich, a także stanowi zagrożenie dla osób młodych w Europie, zmuszając je do akceptowania byle jakiego zatrudnienia za byle jakie pieniądze.

Zielone odpowiedzi

Młodzi pozostający poza rynkiem pracy, edukacją czy sektorem szkoleń potrzebują odpowiedzi na swoje problemy. Pierwszą z nich powinna być zmiana paradygmatu i kierowanie się zasadami sprawiedliwości społecznej.

Drugim rozwiązaniem jest uznanie przez nasze społeczeństwa innych typów aktywności, takich jak wolontariat, praca opiekuńcza, polityczna czy obywatelska za wartościowe, nie zaś jako koszt dla PKB, co pozwoliłoby nam przejść do całościowego, emancypacyjnego podejścia do pracy. Wydawanie przez państwo pieniędzy na wsparcie finansowe dla ludzi młodych, realizujących różnego rodzaju aktywności społeczne, nie powinno być uznawane za koszt.

Po trzecie, musimy uwolnić się od władzy kapitału na tyle, by nie było żadnej „armii rezerwowej” na rynku pracy. Kluczowy dla osiągnięcia tego stanu rzeczy jest sprawiedliwy system podatkowy, umożliwiający dystrybucję zasobów na poziomie europejskim.

Musimy też na koniec pamiętać o tym, że mamy do czynienia z różnorodną grupą i tym samym poznać potrzeby każdej z tworzących ją podgrup. Młodzi ludzie muszą być włączeni w procesy podejmowania decyzji.

Propozycja Europejskiej Gwarancji dla Młodych (pracy, edukacji lub szkolenia zawodowego w ciągu 4 miesięcy od zgłoszenia się jako osoba bezrobotna) powinna być wdrożona tak szybko, jak to tylko możliwe. Musimy odejść od obecnej polityki cięć i zaciskania pasa, by pozwolić wydatkom publicznym działać w charakterze bufora, uniemożliwiającego osunięcie się do kręgu biedy i wykluczenia społecznego.

Nie możemy pozwolić na to, by młodzi byli „straconym pokoleniem” – tak teraz, jak i w przyszłości. Nie stać nas też na oferowanie im byle jakiego zatrudnienia. Musimy walczyć każdego dnia o tworzenie uczciwych warunków na rynku pracy i w systemie edukacyjnym, jak również walczyć z neoliberalną ideologią. Musimy być pewni, że to my, 99% populacji, w skład której wchodzą również osoby NEET, możemy żyć w lepszym świecie, mamy bowiem Plan B. Ten plan to sprawiedliwość społeczna.

Tekst pochodzi z publikacji Federacji Młodych Europejskich Zielonych „Reclaim the Future! Ideas, Analysis and Policies on Youth Emancipation”, dostępnej pod adresem www.youthincrisis.eu. Przeł. Bartłomiej Kozek.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.