ISSN 2657-9596
Pikieta pielęgniarek 14 IX 2012, fot. Marek Matczak

Co z tym zdrowiem

Bartłomiej Kozek
14/12/2012

Partia Demokratyczna – demokraci.pl rozpoczęła cykl debat programowych, poświęconych najważniejszym tematom społecznym. Na pierwszy ogień, w stołecznym Centrum Łowicka 21, poszła kwestia ubezpieczeń zdrowotnych. Relacja Bartłomieja Kozka.

Prowadząca debatę wiceprzewodnicząca regionu mazowieckiego demokratów.pl Maria Anna Knothe, przypomniała o konstytucyjnym prawie do powszechnej opieki zdrowotnej. Tymczasem ustawy deklarują, że do bezpłatnej opieki zdrowotnej mają prawo osoby zgłoszone do ubezpieczenia, ale też spełniające określone wymogi, takie jak np. uzależnienie od alkoholu, posiadanie ubezpieczenia w jednym z krajów UE czy Karty Polaka. Efektem takiego stanu rzeczy były kontrowersje wokół pomysłów na zobowiązanie lekarzy do weryfikowania, czy pacjent jest osobą ubezpieczoną. Zdecydowano się odejść od tego rozwiązania w stronę weryfikacji elektronicznej. Wbrew deklaracjom o tym, że nieubezpieczonych jest 1% dorosłych Polek i Polaków, szacuje się, że wskaźnik osób o niepoświadczonym statusie ubezpieczeniowym może sięgać 10%, a w niektórych województwach (np. opolskim) nawet blisko 14%.

Joanna Staręga-Piasek, była wiceminister pracy i współtwórczyni Ustawy o pomocy społecznej oraz Karty Praw Osób Niepełnosprawnych, przypomniała, że w Polsce konstytucyjne prawo do świadczeń zdrowotnych jest dziś realizowane także wśród grup niepracujących na etacie, np. zarejestrowanych w przytułkach bezdomnych. Dotyczy to też zarejestrowanych bezrobotnych, na których składki zdrowotne (opłacane niezależnie od wypłacania zasiłków) państwo przeznacza dziś miliard złotych rocznie.

Jej zdaniem przejście z systemu ubezpieczeniowego na finansowanie budżetowe nie rozwikłałoby problemu finansowania zdrowia w Polsce. Dziś składka trafia do budżetu NFZ, natomiast w wypadku podatku PIT wchodzi w grę przekazanie, zgodnie z obecnym prawem, około połowy przychodów samorządów. Ubezpieczenie zdrowotne w r. 1999 dało na ochronę zdrowia ok. 18 mld zł, zaś w r. 2012 planowane są trzykrotnie większe wpływy, co dowodzi, że rosną one wraz z zamożnością społeczeństwa.

Natomiast dziennikarz „Polityki” i TOK FM Jacek Żakowski uważa, że ubezpieczeniowy system zdrowotny jest niezgodny z konstytucją, jako że powinna być ona finansowana ze środków publicznych. Efektem dzisiejszego systemu są absurdy na miarę realnego socjalizmu – lekarze potrafią siedzieć bezczynnie, ponieważ ich placówce medycznej skończyły się limity na wykonywane zabiegi. Tworzy to system nierównego dostępu, w którym ludziom grozi pogorszenie stanu zdrowia z powodu odwlekania leczenia. Wyrównanie różnicy między dochodami ze składek a przejściem na system podatkowy jest możliwe i zależy od decyzji politycznej.

W związku ze zmianami na rynku pracy już dziś należałoby się zastanowić nad tym, czy oskładkowanie dochodów z pracy powinno być jedynym źródłem pieniędzy do systemu zdrowotnego. Przyszły wzrost wpływów ze składek, wraz ze starzeniem się społeczeństwa, nie jest wcale taki pewny. Wpuszczenie prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych problemu braku środków finansowych nie rozwiąże, jako że będzie ono rozwiązywać problemy poszczególnych osób, a nie systemu jako całości. Jednocześnie uchylenie furtki prywatnym ubezpieczycielom, np. poprzez ulgi podatkowe dla korzystających z ich usług, skutkować będzie dalszym wzrostem oporu przed zwiększaniem finansowania publicznej ochrony zdrowia, a także tworzeniem równoległych systemów zdrowotnych o różnej jakości. Zamiast dyskutować o opłatach za podstawową opiekę zdrowotną, powinniśmy zachęcać do korzystania z niej. Przykład Brazylii, gdzie wypłacanie świadczeń społecznych uzależniono od badań lekarskich, pokazał, że można w ten sposób osiągnąć spore oszczędności w systemie zabezpieczeń społecznych.

Ekonomistka Elżbieta Suchocka-Roguska przypomniała, że w jednym z sektorów ochrony zdrowia udział publicznego ubezpieczyciela jest nikły – to stomatologia. Efektem tej sytuacji jest znaczące pogorszenie się stanu uzębienia w Polsce, szczególnie silnie dotykające osoby niezamożne lub mieszkające z dala od placówek, np. na obszarach wiejskich.

Były minister zdrowia Marek Balicki porównał reformy zdrowia w Polsce do reformy systemu emerytalnego, wzorowanej na reformach chilijskich. Przypomniał, że w Polsce istnieje obowiązek ubezpieczenia zdrowotnego, a liczba osób pozbawionych prawa do publicznej ochrony zdrowia ocenia się na 100-300 tys. osób. Osobom takim wystawia się rachunki za leczenie, które następnie są umarzane. Prowadzi to do absurdalnej sytuacji – analogicznej do tego, jakby straż pożarna pytała osobę, której pali się dom, o pokazanie PIT. Powinniśmy przyjąć założenie, że każdy jest ubezpieczony, co zmniejszyłoby biurokrację i pozwoliłoby na wcześniejsze leczenie osób dziś wykluczonych z publicznego systemu zdrowotnego.

Innym istotnym problemem jest wzmocnienie demokratycznej kontroli nad wydawaniem publicznych pieniędzy. Mogą to realizować już istniejące instytucje, mogą to również być nowe ciała, wybierane w demokratycznych wyborach, podobnie jak ma to dziś miejsce w Szwecji. Balicki przypomniał, że koszty obsługi publicznego systemu zdrowotnego w Polsce wynoszą 1%, podczas gdy w USA, gdzie obowiązuje konkurencja ubezpieczycieli, wynosi 25%. Opowiedział się również przeciwko wprowadzeniu odpłatności za podstawowe wizyty lekarskie czy wypisywanie recept – przyczyni się to do zmniejszenia liczby wizyt, pogorszenia stanu profilaktyki i zwiększenia kosztów niewykrytych schorzeń. Potrzebujemy również więcej wysiłków na rzecz rzetelnej edukacji zdrowotnej w szkołach.

Nie ma szans na długotrwałą poprawę systemu opieki zdrowotnej bez zwiększenia finansowania systemu. Dziś mamy składkę niczym Amber Gold: wkładamy mało pieniędzy, a oczekujemy leczenia na poziomie krajów Europy Zachodniej, w której wydatki te są znacznie wyższe. Grozi nam, że na niewydolnym systemie publicznym żerować będzie rosnący sektor prywatny, co będzie prowadzić do rosnącego rozwarstwienia. Nie ma bardziej wydajnej drogi do zapewniania równej, powszechnej ochrony zdrowia, niż pozostające pod silną demokratyczną kontrolą państwo.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.