ISSN 2657-9596
Flickr.com by mysudbury.ca – ouisudbury.ca

500 zł i polityka społeczna w działaniu

Rafał Bakalarczyk
03/05/2016

Projekt 500 złotych na drugie i kolejne dziecko mimo swej prostoty jest trudny do jednoznacznej oceny. Z jednej strony dobrze, że władza za jeden z priorytetów uznaje wsparcie rodzin i jest gotowa zainwestować w to znaczne środki. Szacowany koszt przedsięwzięcia to od 15 do 21 mld złotych rocznie (w zależności od kształtu, jaki ostatecznie program przybierze). Napisałem o „inwestowaniu”, bowiem polityka rodzinna może okazać się inwestycją także w dosłownym sensie. Nie chodzi tylko o stymulowanie dzietności (bowiem potencjalny wpływ akurat tego programu na wzrost liczby dzieci wydaje się dalece niepewny), ale przede wszystkim o współtworzenie przez politykę publiczną warunków bezpieczeństwa i rozwoju dla dzieci i ich rodziców.

Na uwagę zasługuje też przyświecające autorom projektu podejście „uniwersalne”, zgodnie z którym wsparcie nie jest adresowane tylko do najuboższych, ale do dzieci ogółem, jako mechanizm motywacyjny (w założeniach zachęcający do decyzji prokreacyjnych) i kompensacyjny (świadczenie łagodzi koszty, jakie ponoszą rodziny w związku z wychowaniem dziecka). Jest to nieco inne podejście niż to, które cechowało ewolucję polityki rodzinnej od początku transformacji, a więc dążenie, by wsparcie trafiało tylko do najbardziej potrzebujących. Takie podejście widać dziś nie tylko w ustawie o pomocy społecznej, ale także w ustawie o świadczeniach rodzinnych, na gruncie której wspierane finansowo są rodziny niezamożne.

Lepiej tworzyć nowe formy czy rozwijać i rozszerzać dotychczasowe?

Doświadczenia innych krajów pokazują, że takie „uniwersalne” podejście jest uprawnione i stosowane, więc warto o nim dyskutować także u nas. Pomysł Prawa i Sprawiedliwości co prawda ową zasadą powszechności nie obejmuje rodzin z jednym dzieckiem (przewidziany jest dla nich próg dochodowy – 800 zł lub 1 200 zł w przypadku dziecka z niepełnosprawnością), a ponadto w jednej z wypowiedzi pani premier pojawiała się sugestia o możliwości wprowadzenia progu dochodowego dla wszystkich rodzin zamożnych. Ewentualne wprowadzenie kryterium nie przekreśla sensowności programu, zwłaszcza jeśli próg ustalony byłby na wysokim poziomie, pozwalającym na objęcie wsparciem nie tylko rodzin biednych, ale także tych o średnich dochodach.   Można się jednak zastanawiać – czy zamiast tworzyć nowe, odrębne świadczenie wychowawcze, nie lepiej byłoby podnieść do 500 zł kwotę obecnie wypłacanych zasiłków rodzinnych, a także znacznie podwyższyć próg uprawniający do korzystania z nich?

Bogaci zyskają więcej niż niektórzy ubożsi – czy to sprawiedliwe?

Ważniejszy jednak zarzut wobec koncepcji nowego świadczenia dotyczy harmonizacji tej formy wsparcia z niektórymi dotychczas pobieranymi przez ubogie rodziny świadczeniami z pomocy społecznej. Jeśli owo 500 zł będzie wliczane do dochodu, część ubogich rodzin pobierając je, może przekroczyć próg dochodowy z pomocy społecznej i/lub świadczeń rodzinnych, co pozbawi ich części dotychczas otrzymywanych świadczeń. Szczególnie może uderzyć to w rodziny, w których obok wychowywania dzieci sprawowana jest jeszcze opieka nad osobami niesamodzielnymi (np. starszą babcią). Po przekroczeniu, na skutek pobrania 500 zł na dziecko, odpowiedniego kryterium dochodowego do świadczeń rodzinnych  – rodzina taka może stracić 520 zł specjalnego zasiłku opiekuńczego, który przysługuje w przypadku rezygnacji z pracy z tytułu opieki nad znacznie niepełnosprawną osobą dorosłą i spełnienia kryterium dochodowego na poziomie 764 złotych na osobę.

Także tam, gdzie rodziny korzystają z usług opiekuńczych i specjalistycznych usług opiekuńczych, samo zwiększenie dochodu dzięki owym 500 zł może zwiększyć odpłatność za nie, bowiem indywidualny poziom opłat jest ustalany przez gminę w zależności od tego, o ile zostanie przekroczone kryterium dochodowe do świadczeń z pomocy społecznej. Nawet jeśli w rodzinach takich  bilans finansowych korzyści i strat okazałby się korzystny, ale w stopniu o wiele mniejszym niż 500 złotych dodatkowego dochodu, podczas gdy rodziny zamożne, i to bez dodatkowych obciążeń opiekuńczych, będą mogły skorzystać w pełni z nowego świadczenia, pojawia się pytanie, czy rozwiązanie to ma sens z punktu widzenia sprawiedliwości społecznej. Nie wydaje się szczególnie sprawiedliwa społecznie sytuacja, w której korzystają wszyscy, ale ci, którym na starcie jest lepiej, w znacznie większym stopniu niż ci, którym jest gorzej.

Kwestia usług publicznych niesłusznie pomijana

Kolejna problematyczna kwestia to potencjalne koszty utraconych możliwości finansowania innych form wsparcia rodziny. Wszak program jest na tyle kosztowny, że w ogóle pod znakiem zapytania stoi możliwość pokrycia kosztów jego wprowadzenia w najbliższym roku. Tym bardziej nie jest pewne, czy władza będzie chciała (i miała ku temu zasoby), by finansować jeszcze inne instrumenty polityki rodzinnej, takie jak opieka nad dzieckiem do lat trzech, opieka przedszkolna, asysta rodzinna etc. Niepokój wynika także z tego, że w programie partii, która objęła władzę, jak i w wypowiedziach jej przedstawicieli, nie ma w ogóle wzmianki o potrzebie dalszego rozwoju usług opiekuńczych wobec bardzo małych dzieci. A to właśnie ten instrument jest głównym filarem nowoczesnej polityki rodzinnej w krajach rozwiniętych, podczas gdy transfery socjalne są raczej jej uzupełnieniem.

Rozwój usług opiekuńczych zapewne też w większym stopniu mógłby przyczynić się do promowania dzietności, bowiem pośrednio przekłada się on na możliwość powrotu kobiet na rynek pracy, a to właśnie obawa o niemożność kontynuowania drogi zawodowej jest jedną z najczęściej wskazywanych barier dla decyzji prokreacyjnych. Niemożność ta, spowodowana brakiem usług opiekuńczych, może się także przyczyniać także do ryzyka ubóstwa  w związku z brakiem dochodu z pracy jednego z rodziców. Ponadto, biorąc pod uwagę integracyjne i prorozwojowe walory objęcia tego typu usługami dzieci z różnych grup społecznych, zwłaszcza tych defaworyzowanych, zmniejsza się tym samym ryzyko ubóstwa i wykluczenia ich w przyszłości oraz reprodukcji niekorzystnego statusu społecznego.

Polityka społeczna to nie tylko wsparcie rodzin

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Dyskusja o 500 zł absorbuje niemal całą publiczną uwagę, jeśli chodzi o politykę społeczną. Nie do końca słusznie. Jest wiele innych nierozwiązanych problemów i grup wymagających pilnie podjętych działań publicznych. Nie wszystkie z nich możemy zapisać w kategorii „rodziny z dziećmi”, wobec czego nie skorzystają z nowego instrumentu. Można długo wymieniać. Niezdolne do pracy osoby schorowane i starsze, wykluczeni opiekunowie niepełnosprawnych osób dorosłych, osoby doświadczające niestabilności na rynku pracy i w sytuacji mieszkaniowej, długotrwale bezrobotni czy młodzi ludzie bez perspektyw i wsparcia, opuszczający pieczę zastępczą lub własne rodziny dotknięte dysfunkcją. Katalog ten jest otwarty i można dopisać jeszcze wiele grup do wsparcia i spraw do załatwienia. Powinniśmy o nich pamiętać i przypominać władzy, pytać, co ma im do zaoferowania i podpowiadać rozwiązania.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.