ISSN 2657-9596

Kiedy niesprawiedliwość jest prawem – opór jest naszym obowiązkiem

Ewa Charkiewicz
30/07/2010

Ucisk i destrukcja ciała we współczesnej Polsce

Trzy najgorsze grzechy człowieka w Polsce – jak niedawno mówiła Olga Tokarczuk o bohaterce swojej nowej książki, która próbuje zwrócić uwagę świata na zło jakie się wokół niej dzieje, lecz nikt jej nie słucha – to jej wiek, płeć, brak wpływów i pieniędzy. Te cechy czynią ją praktycznie niewidzialną, nieprzydatną dla systemu, sprawiają, że stoi poza systemem, praktycznie bez praw[1]. W tej sytuacji jest rosnąca liczba Polek i Polaków. Popatrzymy co wspólnego z naszym codziennym życiem mają losy tych mężczyzn i kobiet.

Eksmisja w płomieniach
31 marca 2006 roku zdesperowana 81-letnia kobieta oblała się benzyną i podpaliła na znak protestu przeciwko eksmisji.  Pani M. nie mogła pogodzić się ze stratą  mieszkania, które otrzymała w nagrodę za pracę w słupskich fabrykach mebli. Czynsz  był płacony na czas. Ale budynek, w którym mieszkała sprzedano. Nowy właściciel postanowił ich wyrzucić i dać lokal zastępczy, mniejszy i bez ogrzewania. Sąd wyraził zgodę na eksmisję, która zaprzeczała zasadom sprawiedliwości społecznej – ale była zgodna z prawem. Pani M. została tylko jedna forma negacji i protestu. Ludzi w tej sytuacji, lokatorów, czy pracowników sprzedanych z fabrykami  czy szpitalami , z ich składkami emerytalnymi „sprzedanymi” funduszom,  na tworzenie rynków finansowych  jest bardzo dużo. Dopiero,  gdy dojdzie do krańcowego dramatu, jak śmierć pani M.  doświadczenia te  zyskują widzialność – na zasadzie wyjątku,  który ma  potwierdzić zakładaną  normę  poprawy warunków życia i powszechnego  dobrobytu.

Pozaprawne eksmisje, czyli jak neoliberalne miasto-firma zarabia na bezdomności
W maju 2008 roku kobiety z Wałbrzycha podjęły strajk głodowy w proteście przeciwko pozaprawnym eksmisjom. Wałbrzych jest miastem, gdzie na początku transformacji zalano wodą kopalnie, pozamykano kolejna fabryki i mnóstwo ludzi znalazło się bez pracy, cześć wyemigrowała, stąd wiele pustostanów. Do niektórych zrujnowanych mieszkań wprowadziły się bezdomne rodziny, które mają niewielkie dochody z tymczasowej i dorywczej pracy. Nowa kategoria ludzi w Polsce, to  tzw. pracujący biedacy. Niektóre mieszkania w ogóle nie miały kanalizacji, w innych jedno wc na klatce schodowej. W imię ekonomicznej efektywności i ochrony praw własności, za zajęcie pustostanu kobiety, (które wyremontowały mieszkania a więc podwyższały wartość zasobu miasta), musiały płacić podwójny karny czynsz, a gdy miasto wnosiło o eksmisję, sąd skazywał je na wyroki więzienia. Dla wałbrzyskich decydentów droga eksmisji sądowej była zbyt długa: do mieszkań bez uprzedzenia weszli pracownicy ZBM, którzy zaczęli wyrywać ze ścian kable i rury. Kiedy jedna z kobiet zaprotestowała, wyburzono ściankę działową, żeby upewnić się że nie będzie już mogła tam mieszkać. (Opór zawsze spotyka się z represją. Pielęgniarki, które angażują się w działalność związkową nie dostają pracy w prywatyzowanych szpitalach). Matki z Wałbrzycha podjęły strajk głodowy. Radnego, który poparł ich protest wyrzucono z pracy.  Pod informacjami o proteście na internetowych portalach rozgorzała dyskusja, gdzie protestujące matki nazwano pasożytami, oraz wzywano do sterylizacji i uwięzienia niezamożnych matek, które miały dzieci, chociaż, nie miały środków finansowych, żeby je utrzymać, a teraz mają roszczenia kosztem uczciwych obywateli. Internauci wypowiadali się z pozycji podatników a nie współobywateli. Płacę podatki więc wymagam – jedyna  polityczna podmiotowość, jaka uprawnia do zabrania głosu w neoliberalnej Polsce. Nikt nas nie pytał, czy chcemy żyć w takim społeczeństwie.

Wioletta, matka Różyczki
W lipcu 2009 pani Wioletcie W., pięć dni po porodzie kuratorka i sąd rodzinny odebrały jej córkę Różyczkę. Powód: nieposprzątane mieszkanie, zaburzenia psychiczne (depresja po śmierci męża), wielodzietność. Później okazuje się, ze w trakcie pobytu w szpitalu pani Wioletta została wysterylizowana – bez jej zgody. W podtekście tej sprawy ubóstwo i nieporadność definiowana z perspektywy zamożnej mikro-klasy zarządzającej. Dziecko to potencjalny przyszły generator zysków. Jeśli rodzice nie mogą wyposażyć dziecka w kapitał ludzki, w imię efektywności ekonomicznej należy je odebrać. Codziennie w Polsce 20 dzieci odbieranych jest rodzicom, część z powodu biedy.

Dzieci  z ołowiu
Jedenastoletni Norbert miał trzy miesiące, gdy lekarze  wykryli na jego kręgosłupie złośliwego guza. Raka udało się operacyjnie usunąć, ale rodzice żyją w nieustannym lęku. Norbert narzeka na bóle lewej łopatki, gdzie ma ogromną bliznę pooperacyjną, na  potworne zmęczenie, które ogarnia go po każdym większym wysiłku. We krwi chłopca wykryto aż 18 jednostek ołowiu. – Pani nauczycielka powiedziała, że znów jestem na szczycie – śmieje się chłopiec. Druga jest Eliza z szóstej klasy, ale ma tylko 13. Z okna mieszkania rodziny Norbert widać kominy KPHM. Środowisko wokół Huty Głogów jest od lat zanieczyszczone, a pracownicy i okoliczni mieszka chorują na ołowicę.  Założono filtry, ale to tylko trochę poprawiło sytuację. Dzieci chorują, bo żyją w zanieczyszczonym środowisku, a także dlatego, że  ich rodzice są od lat skażeni ołowiem. Pierwiastek przechodzi przez łożysko do organizmu dziecka i może upośledzać jego rozwój. W grudniu ubiegłego roku Fundacja na rzecz Dzieci Zagłębia Miedziowego przebadała  181 dzieci w szkołach podstawowych w Brzegu Głogowskim, Kromolinie oraz Nielubi i okazało się, że aż 157  miało wysoki lub średni  poziom ołowiu we krwi, a tylko 24 niski. W 2009 zysk netto KPHM Polska Miedź SA wyniósł  2.9 miliarda złotych. Huta ma więc środki, żeby inwestować w ochronę środowiska i zdrowia. Rzecznik prasowa Huty radzi okolicznym mieszkańcom, aby dbali o higienę i myli ręce, to nie będą chorować.

Radek i Tomek – wycena ich życia według atomowego potentata RWE
Wiosną 2002 roku na terenie opuszczonej fabryki maszyn budowlanych Zremb na warszawskim Żoliborzu ginie Tomek Byra, 22 letni student dziennikarstwa. Tomek robił tam zdjęcia. Wszedł do małego budynku i zginął śmiertelnie porażony prądem. Ponad rok wcześniej w identyczny sposób zginął Radek Kisielewski z Krakowa.  Firma STOEN, laureat nagrody dla odpowiedzialnego biznesu, która odpowiada za zabezpieczenie stacji trafo, tłumaczyła, że odłączenie prądu kosztowałoby ich 3773 złotych. Z punktu widzenia zarządzania zyskiem w firmie był to wydatek nie-efektywny ekonomicznie. Właścicielem STOEN jest RWE, niemiecka firma posiadająca elektrownie atomowe, oraz filie w wielu krajach. Można łatwo wycenić wartość życia dla firmy: 1886.50 złotych (471 euro) za życie jednego młodego człowieka, przy dochodach firmy w tym samym roku w wysokości 1.05 miliarda euro.

Śmierć przy taśmie w Indesicie
We wrześniu 2005 w łódzkiej fabryce włoskiej firmy Indesit ginie 21-letni Tomek Jochan, zgilotynowany przez maszynę , przy której pracował. Z maszyny już dawno były zdjęte zabezpieczenia. Gdyby było założone, nie mógłby wyrobić  normy (36 kuchenek na minutę) i zarobić na życie i spłatę kredytu. Za godzinę pracy dostawał  6.20 zł. W tym samym roku grupa Indesit osiągnęła wynik finansowy  76.4 mln euro, o  25 milionów więcej niż w 2005.  Normy (ale nie płace) systematycznie podwyższano. Wzywała do tego włoska centrala, a podwyższane normy spływały w dół korporacyjnej drabiny, do majstrów w Indesicie, którzy wymagali szybszej i intensywniejszej pracy od robotników przy taśmie. Indesit zaś realizował zobowiązania wobec swoich inwestorów, aby ustawicznie zwiększać zyski w hiper-konkurencyjnej globalnej gospodarce kosztem potaniania pracy. Analogicznie zarządzane są  uniwersytety i szpitale czy domy opieki społecznej.

Kropka w Carrefourze, hymn na cześć Auchan
W czerwcu 2010 w marketach firmy Carrefour pojawiły się duże czerwone kropki na posadzce. W ten sposób oznaczono miejsce, gdzie mają stanąć pracownice i pracownicy, aby uzyskać pozwolenie przełożonych na udanie się do toalety. Jak pisze GW, kojarzy się to z obozem czy więzieniem. Rok wcześniej przez internetowe listy obiegły linki do filmu na YouTube, gdzie załoga wrocławskiego Auchan śpiewa w korpo-chórze: „Tu największy wybór masz/Konkurencja nie ma szans/Znów pokonamy ich/Auchan wciąż niezniszczalny jest/Bo jest the best”.

…oraz dzień pracy pani Minister
8 Marca 2010 DGP zamieściła wywiad z Anną Streżyńską szefową UKE, która opowiada o swoim dniu pracy, od 5.30  do 1 rano, z dwugodzinna przerwa na rodzinę i dzieci. Ma dobre wynagrodzenie i męża, który zajmuje się córkami. „Chciałabym zobaczyć słońce i być na powietrzu dłużej niż przez 3 tygodnie w roku. Po prostu ilość pracy mnie przerasta. Pięć lat temu mieliśmy 40 proc. obecnych zadań. Nasz budżet wynosił ok. 80 mln zł rocznie. Dziś mamy taki sam budżet, tyle samo pracowników, tylko o wiele więcej zadań. I wciąż dochodzą nowe”. Któregoś dnia pani minister wyjechała z pracy karetką pogotowia.

Na taki układ nie pójdę, mówi profesor Moll
W klinice kardiochirurgii  dziecięcej  łódzkiego Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki korygowane są wady serca u noworodków. Bez tych operacji dzieci  nie mają szans na życie. Ale Klinika  nie dostaje pieniędzy za co trzeciego dziecko leżące na oddziale.  W ramach neoliberalnej reformy zdrowia szpital musi funkcjonować jak firma. Powinien  ratować tych chorych, za których płaci NFZ.  – To by znaczyło, że noworodki z najcięższymi wadami musiałbym odsyłać z kwitkiem. Ja na taki układ nie pójdę, mówi profesor Moll.  Takie postępowanie, zgodne z sumieniem, prawami człowieka i  sprawiedliwością  społeczną  prowadzi to zadłużeń szpitali, co neoliberalnym zarządcom naszego życia daje pretekst do twierdzenia, że ochrona zdrowia jest niewydolna i trzeba ją dalej reformować. Owszem, ale jak?

Co te przykłady mają ze sobą wspólnego?
Takie przykłady  osaczenia ludzkiego ciała, intensyfikacji i/lub potaniania pracy,  stawiania ludzi w sytuacjach bez wyboru, kiedy muszą podejmować śmieciową pracę, albo pracować ponad siły, aby dobrze wykonać swoje obowiązki  można znaleźć w każdym mieście i na każdej ulicy. Niewidzialny rynek współpracuje z widzialną ręką  prawa. Na początku lat 1990.  kodeks pracy był grubą książką, obecnie to mała broszura.  Jak wskazują  sondaże, większość ludzi w Polsce nie ma poczucia egzystencjalnego bezpieczeństwa. Oficjalne statystyki ubóstwa, kalkulujące je na poziomie kalorycznego minimum  i represyjna polityka społeczna osaczają ubogich i zaciemniają rozmiar ubóstwa, podczas gdy neoliberalny dyskurs publiczny  przerzuca winę za ubóstwo na ubogich. Ucisk jest uniewidaczniany przez zawładnięcie języka. Prawa do godziwych wynagrodzeń, emerytur i  pomocy społecznej, do edukacji, do czystego środowiska   to według neoliberalnych zarządców państwa to nie prawa ale roszczenia, obywatele to klienci, a sfera społeczna to rynek usług publicznych.  Zasady zarządzania zyskiem w firmie przeniesione zostały do zarządzania państwem. Komercjalizacja czy prywatyzacja  sfery społecznej( edukacja, ochrona zdrowia, mieszkania, zabezpieczenia społeczne, kultura, ochrona  środowiska) powoduje, że prawo do życia mają  zamożne, utrzymujące wiarygodność kredytową  jednostki, które stać na prywatna subskrypcję składek emerytalnych czy ubezpieczeniowych. Jednocześnie większość ludzi wyrzucana jest, jak pisał Zygmunt  Bauman na przemiał.

Władza jest najskuteczniejsza wtedy kiedy jest niewidoczna, kiedy nie jest nazwana i poddane krytyce – bo nie ma wówczas określonego i uchwytnego ‘przeciwnika’, któremu można się sprzeciwiać, zakwestionować i organizować opór. Polityczne stawki są niejasne, można się co najwyżej spierać o detale, a ruch protestu jest rozproszony. Dokładnie z taką sytuacja mamy dzisiaj do czynienia w Polsce, gdzie cały szereg spraw nie jest nazwanych otwartym tekstem.  Jedną z tych spraw jest powszechność i wszechstronność ekonomicznego ucisku i osaczenia ciała, a jednocześnie  panuje niepodważalna władza jednej nadrzędnej normy – normy ekonomicznej efektywności, która działa jak polityczna gilotyna.  Musimy nazwać przeciwnika, neoliberalny finansowy kapitalizm. Jak w starej bajce, żeby poznać  króla, trzeba go zobaczyć  bez ubrania.  Pojęcie kapitalizm zniknęło z publicznego dyskursu. Transformacja była nazywana  przejściem od zacofania, totalitaryzmu  i ubóstwa, do wolności, demokracji i bogactwa. Jak się okazało, wolność, demokracja i bogactwo dla niewielkiej grupy zarządców transformacji jest osiągnięta kosztem wyrzucenia na przemiał szerokich rzesz ludzi.

Oprócz nazwania przeciwnika, wyzwanie, jakie przed nami stoi, to zaprojektowanie alternatywnych, zielonych wizji gospodarki, opartej na prawach człowieka, w tym prawach socjalnych, zmniejszeniu presji na ludzi i środowisko, w tym odtworzenia lokalnych  ekonomii zabezpieczania potrzeb  i poluzowanie zależności od  rynków finansowych. Globalne hiperkonkurencyjne rynki działają  jak wojenna maszyna, która przemiela  ludzi i środowisko, żeby przyspieszać produkcję zysków. System jest postawiony na głowie.  Trzeba odzyskać państwo, oddzielić rynek od sfery społecznej i przeprojektować strategie rozwoju.  Państwo to nie firma, a gospodarka powinna służyć przede wszystkim zabezpieczaniu egzystencjalnych potrzeb wszystkich ludzi  bez bezpowrotnego niszczenia środowiska.

************************************
[1] Cezary Polak. Mamy obsesję hierarchiczności. Wywiad z Olgą Tokarczuk. „Dziennik Gazeta Prawna” Nr 233 (2609), 30 listopada 2009, str. A 15

Źródła:

Tytuł tekstu pożyczyłam z bannera jaki niosły  młode kobiety na  marszu na podsumowanie Europejskiego Forum Społecznego w Istambule 3 lipca 2010 r.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.