ISSN 2657-9596

Niewygodny prezydent

Wolfgang Templin
02/01/2013

Jaki jest Joachim Gauck? Jakie kontrowersje budzi? Jakie nadzieje można z nim wiązać? Portret prezydenta Niemiec kreśli Wolfgang Templin.

Joachim Gauck był dla nas darem z niebios. Gdy w marcu 1990 r. został wybrany z rostockiej listy największego ugrupowania opozycyjnego Neues Forum w pierwszych i zarazem ostatnich demokratycznych wyborach do Izby Ludowej [niższa izba parlamentu NRD – przyp. tłum.], wyróżniał się mieszczańskim sposobem bycia. Większość działaczy opozycji pielęgnowała swój alternatywny wygląd, z nieodzownym swetrem i brodą. Gauck ujmował solidnością, elokwencją i talentem dyplomatycznym.

Pokojowa rewolucja

Jeszcze w ostatnich miesiącach istnienia NRD, latem i jesienią 1990 r., wypłynęła kwestia dalszych losów spuścizny po ministerstwie bezpieczeństwa – blisko 200 kilometrów teczek. Doszło wówczas w Niemczech do głębokiego podziału. Sprawcy i aktywni pomocnicy reżimu NRD oczywiście byli przeciwko upublicznianiu tych akt. Podobnie, choć z innych powodów, spora część zachodnioniemieckiej klasy politycznej i opinii publicznej.

My, wschodnioniemieccy działacze na rzecz praw obywatelskich, wraz z naszymi sprzymierzeńcami z obu części Niemiec opowiadaliśmy się za otwarciem teczek i przepracowaniem ich w ramach państwa prawa. Była to jedna z tych nielicznych kwestii, w których udało nam się postawić na swoim. Ostatnia Izba Ludowa uchwaliła stosowną ustawę. Jednak opór ze strony elit zachodnioniemieckich jeszcze długo nie dawał się przełamać. Urząd zajmujący się teczkami potrzebował szefa – musieliśmy przedstawić kandydata, który byłby w ich oczach akceptowalnym i solidnym partnerem.

Taki właśnie był Joachim Gauck. Opowiadał się za konsekwentnym, ale zarazem zróżnicowanym przepracowaniem historii NRD, w tym jej zbrodni, niesprawiedliwości, ale również codzienności, która wielu ludziom łagodziła okropności dyktatury. Gauck zdawał sobie sprawę, że stworzenie i prowadzenie takiego urzędu związane będzie z długimi procedurami biurokratycznymi i że wymusi budowanie kompromisów między poszczególnymi grupami interesu. Musiał wchodzić w te kompromisy – i wielu uznało, że poszedł w tym za daleko. Tym z nas, którzy pozostali gorącymi rewolucyjnymi głowami i radykalistami, powtarzał stale: „Cierpliwości, kochani, przed nami jeszcze długa droga”. Ta droga zaprowadziła go w przeciągu 20 lat na stanowisko głowy państwa.

Ossi u władzy

Najważniejsze urzędy zjednoczonych Niemiec obsadzone są dziś przez Angelę Merkel i Joachima Gaucka. Oznacza to, że prezydentem i kanclerką są osoby pochodzące z terenów byłej NRD. Jednak ważniejsze są różnice i kontrasty między nimi.

Angela Merkel może i nie wpasowała się w życie w NRD, ale do 1989 r. nie włączała się też w działalność opozycji. Politycznego rzemiosła uczyła się u boku Helmuta Kohla, a po rozstaniu z tym „nadojcem” potrafiła pokonać wszystkich późniejszych konkurentów ich własną bronią.

Dzięki bystremu, analitycznemu rozumowi naukowczyni Merkel oceniała swoje szanse oraz silne i słabe punkty przeciwników. Przekuła w swój atut to, że przez długi czas była niedoceniana, budując wokół siebie sieć stronników i osób zależnych. Po wschodniemu towarzyski, krytyczny i niezależny Joachim Gauck, który nie podporządkował się nigdy regułom partyjnego życia, musiał wydawać się jej czynnikiem nieobliczalnym i niebezpiecznym. Przez dwa lata skutecznie opóźniała jego wybór, przepychając swoich polityczno-partyjnych faworytów, ale ostatecznie wobec popularności Gaucka musiała uznać porażkę.

Jeszcze przed wyborem Joachim Gauck znalazł się pod ostrzałem krytyki, także ze strony własnych szeregów. Mówiono, że jego wolnościowy patos i wyobrażenie tego, czym jest wolność, zbyt słabo wiążą się z fundamentalną kwestią sprawiedliwości społecznej. Zarzucano mu, że ciągle ulega zwodniczym poglądom i że niesłusznie nosi tytuł obrońcy praw obywatelskich.

Przynajmniej ten ostatni zarzut jest bałamutny. Gauck był zaangażowany w pokojową rewolucję 1989 r., a sprzeczanie się o to, kto był pierwszy, a kto drugi, jest zupełnie bezproduktywne. Co Gauck rozumie pod pojęciem wolności, wyjaśnił krytykom w swym przemówieniu podczas zaprzysiężenia. Określił w niej wolność jako warunek sprawiedliwości społecznej, podkreślając, jak ważne jest jej urzeczywistnienie. Należy mu także przyznać, że w swoim wieku wciąż potrafi się uczyć.

Berlin i Warszawa

Gdy jeszcze przed wyborem Gauck ogłosił, że pierwszym celem jego podróży zagranicznej będzie Polska, było to coś więcej niż zwykły gest. Zawsze fascynowała go polska tradycja wolnościowa, która znalazła wyraz w Solidarności.

Tak jak większość z nas postrzegał on pokojową rewolucję r. 1989 w jej europejskim wymiarze, zdając sobie sprawę, że jej początki sięgały strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 r. W trakcie swoich wieloletnich porachunków z historią dyktatury komunistycznej nigdy nie stracił z pola widzenia faktu, że Niemcy są obciążone zbrodniami związanymi z największym upadkiem cywilizacji w XX w. Tym bardziej doceniał cud i osiągnięcia polsko-niemieckiego pojednania, zbliżenia i partnerstwa w ostatnich dziesięcioleciach.

Na tym fundamencie chce dalej budować, wzmacniając go nowymi wspólnymi inicjatywami. Do tych najważniejszych można zaliczyć zadania, które wymienił w swoim berlińskim przemówieniu o Europie w listopadzie 2011 r. polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Polska i Niemcy miałyby być motorem przyszłych posunięć integracyjnych w Europie i tworzenia wspólnej polityki wobec Europy Wschodniej. Ta polityka obejmuje zobowiązanie do wspierania praw człowieka i demokracji.

Gauck rozumie znaczenie Polski jako mostu pomiędzy Wschodem a Zachodem. Można mu zaufać, że nie tylko podczas wizyt w Moskwie, Kijowie czy Pekinie, będzie nazywał po imieniu tamtejsze problemy i nieprawidłowości, ale że także od odpowiedzialnych za politykę w Niemczech i w Europie będzie się domagał konsekwencji.

Przeł. Katarzyna Sosnowska. Ilustracja: www.dts-nachrichtenagentur.de.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.