ISSN 2657-9596

Zmienił się tylko ton

Beata Polak
07/09/2011

Jeśli chodzi o relacje państwo-kościół za rządów gabinetu Donalda Tuska, to łatwiej wskazać to, czego nie zrobiono, niż to, co zrobione zostało. Zmieniło się właściwie tylko jedno: ton zwracania się państwa do kościoła („nie będziemy klęczeć przed księdzem”).

Nie zaspokoi to jednak raczej oczekiwań obywateli. Kolokwialna retoryka nie przystoi zresztą premierowi. Zwłaszcza gdy ma do dyspozycji najlepszy z możliwych języków: konkretny język ustaw – tyle że nie chce go uruchomić.

Zostajemy ze spisem licznych spraw do załatwienia, i nie wygląda na to, żeby nowy ton miał utorować drogę potrzebnym zmianom. Niektórzy uważają, że Komisja Majątkowa jest taką załatwioną sprawą, którą można z listy wykreślić. W istocie jest to worek dalszych spraw do rozwikłania. Najważniejsze z nich to: sprawa polityczna (dlaczego rząd zwraca majątek kościołowi, a nie np. tzw. Zabużanom lub właścicielom przedwojennych obligacji państwowych), karna (wyłudzenia majątkowe, niejasne zmiany właścicielskie), skarbowa (zaległe podatki i „transfery podatkowe” w kierunku ulg), wreszcie cywilno-odszkodowawcza (roszczenia z tytułu utrzymywania, remontowania czy pomnożenia majątku przez dotychczasowych użytkowników).

W obliczu posuchy spraw załatwionych pozostaje podjąć się prezentacji urodzaju spraw niezałatwionych. Sfera niezałatwionego jest trojaka. Po pierwsze polega na utrzymywaniu w tekście Konstytucji zapisów niespójnych z konstytucyjnymi ideami: rozdziału kościoła i państwa, wolności religijnych i równości obywateli wobec prawa. Po drugie na obowiązywaniu konkordatu oraz ustaw kwestionujących konstytucyjne zapisy, np. ustawy o mediach czy o systemie oświaty. Po trzecie na praktycznym nierespektowaniu konstytucyjnych zapisów w życiu codziennym.

Konstytucja niespójna

Konstytucja z 1997 r. z jednej strony gwarantuje idee wolności religijnej, rozdziału kościoła i państwa, równości obywateli, z drugiej zaś zawiera zapisy co najmniej tę wolność, rozdział i równość komplikujące, jeśli nie wręcz uniemożliwiające je. Chodzi przede wszystkim o niefortunne sformułowania w preambule. Słowa „w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub własnym sumieniem” wprowadzają domniemanie nierówności moralnej (jeśli sumienie traktować jako wewnętrzną instancję moralną) między obywatelami religijnymi i niereligijnymi. Odniesienia do Boga u ludzi religijnych nie można traktować alternatywnie wobec ich odniesienia do własnego sumienia. Nie jest przecież tak, że Bóg zastępuje im sumienie albo że kierując się odniesieniem do Boga, nie kierują się jednocześnie sumieniem.

Inny niejasny zapis w preambule dotyczy tego wymiaru dziedzictwa kulturowego, którym jest chrześcijaństwo, w powiązaniu go z obowiązkiem przekazywania go przyszłym pokoleniom. Brzmi on tak: „wdzięczni naszym przodkom za ich (…) kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu (…) zobowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku”. Nie jest jasne, dlaczego akurat chrześcijaństwo zostało tak wyróżnione. Nie wiadomo też, co to konkretnie oznacza w obliczu rozbicia chrześcijaństwa na różne wyznania. Daje to pretekst do zapisów ustawowych dotyczących respektowania tzw. „wartości chrześcijańskich”. Stanowi nadużycie względem wolności religijnych i równości obywatelskich, czyli samego ustroju demokracji, która jest w fundamentalny sposób powiązana z wieloświatopoglądowością. W praktyce oznacza to nadreprezentację jednego wyznania, mianowicie katolicyzmu, uznawanego za realnego reprezentanta światopoglądu Polaków, jak i reprezentanta wartości chrześcijańskich.

Konstytucja bezsilna

Inny zestaw problemów wiąże się z tym, że w Polsce obowiązuje konkordat oraz szereg ustaw i rozporządzeń sprzecznych z duchem i literą konstytucyjnych zapisów.

W konkordacie zawarty jest zapis ogólny dotyczący funkcjonowania kościoła katolickiego (dalej KK) na terenie Polski na podstawie jego prawa wewnętrznego, a nie prawa polskiego. Chodzi o art. 5: „Przestrzegając prawa do wolności religijnej, Państwo zapewnia Kościołowi Katolickiemu, bez względu na obrządek, swobodne i publiczne pełnienie jego misji, łącznie z wykonywaniem jurysdykcji oraz zarządzaniem i administrowaniem jego sprawami na podstawie prawa kanonicznego”. Oznacza to prawo KK do działań na terenie Polski według jego wewnętrznego prawa, nawet gdy jest ono niezgodne z prawem polskim.

W efekcie przynależność do KK jest w praktyce nieodwoływalna. Decydują o tym: kanon 204 i 96 Kodeksu Kanonicznego oraz dekret „Omnium in mentem” z 26 października 2009, znoszący formalną procedurę apostazji. Z kanonów tych oraz wspomnianego dekretu wynika, że prawu kościelnemu podlegają wszyscy ochrzczeni aż po śmierć. Wyrażona publicznie decyzja dotycząca wystąpienia z KK skutkuje jedynie obłożeniem ich karą ekskomuniki, nie jest zaś przyjęciem do wiadomości ich wystąpienia z organizacji kościelnej.

Niemożliwe jest też dokonanie apostazji przez rodziców w imieniu dzieci i podopiecznych (kanony 876 i 878), mimo że Konstytucja wyraźnie stanowi, że to rodzice decydują o wychowaniu religijnym (Art. 53 pkt 3: „Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami”). Skutecznie uniemożliwia to obywatelowi odejście z organizacji publicznej, co nie dotyczy żadnej innej organizacji publicznej poza KK. To ograniczenie wolności nie tylko religijnej, ale także obywatelskiej. Skoro bowiem sama organizacja nie przewiduje takiej opcji, powinno ją zagwarantować państwo.

Także edukacja publiczna narusza zasadę bezstronności państwa w sprawach światopoglądowych. Preambuła Ustawy o systemie oświaty stanowi, że nauczanie i wychowanie ma respektować chrześcijański system wartości. Kwestia nieostrości tego pojęcia została już poruszona, jest jeszcze kwestia redukcji edukacji kulturowej do wartości chrześcijańskich lub stosowanie wymiennie wartości ogólnokulturowych z chrześcijańskimi. Oznacza to także wprowadzenie do szkół elementów religijnych. Elementy religijne są wpisywane w deklaracje ideowe poszczególnych szkół bądź ujawniają się w praktyce życia szkolnego, zwłaszcza z okazji świąt i uroczystości szkolnych. Zdarza się nawet, że kuratoria oświaty wydają dokumenty ingerujące w precedencję, tak aby pierwszym witanym był przedstawiciel władz kościelnych, a dopiero potem władze szkoły.

Neutralność religijną na terenie szkół narusza też rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z 14 kwietnia 1992 dotyczące obecności symboli religijnych w pomieszczeniach szkolnych: „W pomieszczeniach szkolnych może być umieszczony krzyż. W szkole można także odmawiać modlitwę przed i po zajęciach. Odmawianie modlitwy w szkole powinno być wyrazem wspólnego dążenia uczniów oraz taktu i delikatności ze strony nauczycieli i wychowawców”. Obecności krzyża nie wiąże się wyłącznie z lekcjami religii. Rozporządzenie zezwala na obecność krzyża we wszystkich pomieszczeniach szkolnych, także służących do nauczania innych przedmiotów.

Nie sposób wreszcie pominąć ograniczenia swobód obywatelskich w zakresie wolności artystycznej (zagwarantowanej w Art. 73 Konstytucji: „Każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej (…) a także wolność korzystania z dóbr kultury”). Niestety, kłóci się z tym zapis kodeksu karnego dotyczący ochrony „uczuć religijnych i przedmiotów czci religijnej” (art. 196), który – jak pokazała sprawa Doroty Nieznalskiej – bywa wykorzystywany przeciw artystom.

Daleko od Konstytucji

Konstytucyjne idee wolności religijnej, równości obywateli oraz bezstronności państwa w kwestiach światopoglądowych są również regularnie naruszane w życiu codziennym.

Powszechnie nie respektuje się konstytucyjnego prawa obywatela do nieokreślania się religijnego, (Art. 53 pkt 3: „Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania”). Przymus ujawnienia wynika z konieczności określania się ucznia względem nieobowiązkowej lekcji religii. Dzieje się tak mimo przegranej rządu polskiego przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Urszuli, Czesława i Mateusza Grzelaków z 2010 r. Trybunał uznał wówczas, że nastąpiło naruszenie art. 14 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który zakazuje dyskryminacji w związku z art. 9 EKPC gwarantującym wolność myśli, sumienia i wyznania.

Kościół katolicki zachowuje możliwość przetwarzania danych osobowych, mimo że artykuł 27 ustawy z 29 sierpnia 1997 o ochronie danych osobowych stanowi w swej części ogólnej, że „Zabrania się przetwarzania danych ujawniających (…) przekonania religijne”. Dalej jednak w brzmieniu przepisu mamy do czynienia z ustanowieniem warunku wyjątku, jakim jest wykonywanie „statutowych zadań kościołów i innych związków wyznaniowych”. Oznacza to, że KK na podstawie prawa kanonicznego decyduje, że zachowywane są i przetwarzane dane o apostatach. Nie jest więc spełniony cytowany wyżej warunek, że „przetwarzanie danych dotyczy wyłącznie członków tych organizacji lub instytucji”. W praktyce instancje kościelne nie zapewniają gwarancji ochrony przetwarzanych danych, np. czyjąś metrykę chrztu można uzyskać bez odpowiedniego upoważnienia tej osoby, co stanowi pogwałcenie Art. 51. („Nikt nie może być obowiązany inaczej niż na podstawie ustawy do ujawniania informacji dotyczących jego osoby”).

Wyliczanie opodatkowania duchownych (ryczałtu) na podstawie liczby mieszkańców parafii świadczy o założeniu, że wszyscy mieszkańcy parafii są katolikami. Mamy tu do czynienia z naruszeniem praw z jednej strony tych mieszkańców parafii, którzy nie są członkami KK, z drugiej zaś strony samych duchownych, których opodatkowanie zależne jest także od liczby zamieszkałych na terenie ich parafii niekatolików, co zwiększa wysokość tego ryczałtu.

Co dalej?

Ingerencje KK w inicjatywy prawne w zakresie równości obywateli nie wskazują na to, aby w przyszłości miało być lepiej. Chodzi głównie o prace nad Ustawą o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania z 3 grudnia 2010, która jest spóźnionym znacznie wypełnieniem zobowiązań Polski wobec Unii Europejskiej. Kontrowersję wzbudził fakt negatywnego opiniowania przez Konferencję Episkopatu Polski prac nad tą ustawą. Także publiczne wypowiedzi niektórych członków rządu pokazały, że opinie kościelne mają dla nich większe znaczenie niż konkret prawny. Wystarczy wspomnieć słowa min. Radziszewskiej, że szkoły katolickie mają prawo odmówić zatrudnienia osobie homoseksualnej i że zezwala na to także prawo unijne (sic!).

Wnioski narzucają się same. Rządowi Tuska nie zależy na zmianie relacji obywatele/kościół tak, aby poprawić sytuację tych pierwszych. Tłem jest nadal wyjątkowo wysoka pozycja KK w naszym kraju, która to pozycja przekłada się na konkrety polityczne. Rząd nie chce utracić życzliwości kościoła. Pytanie, czy zapłaci za to cenę utraty głosów wyborców, którzy wartości demokratyczne stawiają wyżej niż nieczysty układ polityczny między rządem a biskupami.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.