ISSN 2657-9596

Wiara, Zieloni, Dialog

Bartłomiej Kozek
28/10/2016

Czy progresywne siły polityczne muszą być wrogie religijności? Czy da się budować sojusze w konkretnych sprawach, a nie zgadzać się w innych?

Przyczynkiem do dyskusji o wierze i ekopolityce była prezentacja książki Zielonej Fundacji Europejskiej „Green Values, Religion and Secularism” oraz towarzysząca jej w klubokawiarni Państwomiasto dyskusja.

Polskie konteksty

Odbyła się ona w czasie, kiedy powiązania między religią a polityką były w Polsce widoczne gołym okiem. Pomysły na zaostrzenie i tak już surowego prawa aborcyjnego poskutkowały Czarnym Protestem. Walka o prawa kobiet toczyła się na ulicach całego kraju – w tym w małych miejscowościach, które od dawna nie widziały protestów o lewicowo-liberalnym zabarwieniu.

Czy w momencie tak dalece posuniętej walki z pomysłem, mającym podpierać się katolicką etyką seksualną oraz wizją życia, można w ogóle myśleć o budowaniu mostów między progresywną polityką a ludźmi wierzącymi? A może to właśnie idealna pora, bowiem wiele spośród nich pokazało właśnie swoje odmienne od kościelnej dogmatyki podejście do kwestii aborcji?

Sporym bodźcem do zastanowienia się nad możliwością tego dialogu stała się postać papieża Franciszka.

Dla niektórych jest jedynie nieco bardziej sympatyczną wizją nielubianej instytucji. Inni z kolei dostrzegają zmiany w akcentach w porównaniu do poprzednich zwierzchników kościoła katolickiego – Jana Pawła II oraz Benedykta XVI.

Szczególnie po uznanej za ekologiczny manifest encyklice „Laudato si” zaczęto patrzeć się na niego jako na krytyka kapitalizmu oraz rabunkowego wyzysku przyrody. Pojawiły się wręcz głosy, że może się on stać nowym liderem lewicy. Nawet jeśli są one przesadzone pokazują zaciekawienie i otwartość na dyskusję. Z kim jednak ją podejmować – i jakich błędów unikać?

Europejskie perspektywy

Specjalną gościnią, prezentującą współredagowaną przez siebie książkę była protestancka teolożka i ekopolityczka z Holandii, Erica Meijers. – Powstała ona z frustracji dotyczącej postrzegania zjawiska religijności w środowiskach lewicowych. Frustracji, że w dyskusjach redukuje się jej rolę niemal do wiary we wróżki – tłumaczyła.

Zadaniem publikacji, której powstawanie koordynowało, było ukazanie różnorodności form wierzenia oraz postrzegania tego fenomenu w Europie. Ma ona również polski wątek – wywiady z redaktorem wydanej przez Fundację im. Heinricha Bölla publikacji „Kościół, państwo i polityka płci” Adamem Ostolskim oraz badającą religijność kobiet Agnieszką Kościańską.

Różnorodność europejskiego pejzażu religijności widoczna była gołym okiem przy prezentowaniu zróżnicowanych, narodowych kontekstów.

– W Holandii rozdziału kościołów od państwa domagały się same kościoły. Frustrowało je, że urzędnicy miewali wpływ nawet na treść i tematykę wygłaszanych z ambony kazań – tłumaczyła Meijers.

Teolog kalwiński, Łukasz Skurczyński, podawał z kolei przykład Kościoła Szkocji, przyznającego poszczególnym tytuł „zielonej parafii” kościołom, które poczyniły kroki w kierunku oszczędzania wody czy energii elektrycznej.

Wiara w zmiany

Do czego jednak właściwie potrzebujemy dziś religijności? I z kim podejmować dialog? Adam Ostolski na pytanie o sojusz kościoła i ekopolityki, zadane przez prowadzącego debatę Mateusza Lufta z Magazynu Kontakt odpowiedział, że nie jest on możliwy. – I bardzo dobrze! – dodał zaznaczając, że powinniśmy myśleć nie w kategoriach dyskusji z instytucjami, lecz osobami wierzącymi.

– Musimy uaktywnić i szanować wszystkie motywacje, które przyczyniają się do ludzkiej gościnności i troski o ziemię – tłumaczył.

Jego zdaniem odpowiedzią na wyzwania współczesności nie może być powierzchownie rozumiany sekularyzm, stający się narzędziem w budowaniu poczucia wyższości między miejską elitą a prowincją czy między Europejczykami a imigrantami.

– Język wartości cywilizacyjnych i religijnych zawłaszczony został przez prawicę, co widać przy okazji kryzysu uchodźczego. Brakuje głosu tych, dla których gościnność czy ciekawość Innego jest elementem wiary. Rolą lewicy powinno być danie tym ludziom głosu – argumentował socjolog.

Dobre wzorce

– Partie lewicowe i ekopolityczne zbyt często wrzucają wszystkie kościoły do jednego worka, tymczasem w Holandii to one odpowiadają za to, że w ogóle np. dyskutuje się o problemie ubóstwa w kraju.

Interpretacja rozdziału kościoła od państwa, wykluczająca wszelką współpracę, idzie moim zdaniem zbyt daleko – kontynuowała wątek Meijers.

Jakie zatem pożytki z religii i jej instytucjonalnych form mogą czerpać siły progresywne? Meijers przypomniała o postawie Światowego Kongresu Kościołów, który w latach 80. XX wieku zadeklarował, że próby obrony południowoafrykańskiego apartheidu z pozycji teologicznych należy uznać za herezję.

Łukasz Skurczyński przypomniał o bogatej tradycji ekoteologicznej, obecnej w kościołach protestanckich. Tomasz Piątek, publicysta Gazety Wyborczej, przypomniał z kolei o traktowaniu zwierząt w buddyzmie oraz o pierwotnym znaczeniu uboju rytualnego, który – w momencie, gdy go wprowadzono po raz pierwszy – był metodą bardziej dla zwierząt humanitarną niż alternatywy.

Problemy i wyzwania

W trakcie dyskusji nie mogło zabraknąć wątku powiązań między religią a terroryzmem. Jak odpowiadać na sugestie, że za przemocą w europejskich miastach nie stoi islam czy muzułmanie, rozumiani jako jednolity, ekstremistyczny blok?

– Radykalizujesz się, kiedy masz poczucie nierówności – niezależnie od tego, czy jesteś młodym muzułmaninem czy chrześcijaninem – argumentowała Meijers. – Na procesy radykalizacji powinniśmy patrzeć nie przez pryzmat religii, ale realizowanej przez państwo polityki. Nie zapominajmy o tym, że np. Francja czy Belgia nadal nie rozliczyły się ze swą kolonialną przeszłością.

Skurczyński przypomniał o jeszcze jednym wątku – fakcie, że za zdecydowaną większość aktów przemocy odpowiadają nie demonizowani uchodźcy, ale kolejne, źle zintegrowane przez państwa europejskie pokolenia obywateli np. Francji.

Wszystko to nie oznacza, że powinniśmy przymykać oczy na aspekty instytucjonalnej religijności, które trudno uznać za postępowe, np. ich problemy z zagwarantowaniem równości kobiet i mężczyzn. Nie oznaczają one jednak, że powinniśmy oddać się starym marzeniom części świeckiej lewicy o zanikaniu potrzeby wiary wraz z postępem ekonomicznym i kulturowym.

– Niekoniecznie potrzebujesz religii, ale tradycji i historii, które inspirują do dobrego życia, szanowania innych oraz budowy lepszego świata – podsumowała dyskusję Erica Meijers.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.