ISSN 2657-9596

Poseł może więcej niż radny

Krystian Legierski , Joanna Mazgajska
04/10/2011

O pracy radnego, stylu rządów PO w warszawskim Ratuszu oraz o tym, dlaczego lepiej być posłem niż radnym – z Krystianem Legierskim rozmawia Joanna Mazgajska.

Joanna Mazgajska: Świetnie sobie radzisz w Radzie Warszawy, obserwuję twoją działalność od ośmiu miesięcy. Jak to się stało, że po ośmiu miesiącach pracy w Radzie Warszawy nagle zapragnąłeś udać się do Sejmu?

Krystian Legierski: Mając mandat poselski, można zrobić nieporównanie więcej. Szczególnie mając świadomość tego, że w tym czasie stałem się w Warszawie bodaj najpopularniejszym przedstawicielem partii Zielonych, wydaje mi się, że moje kandydowanie z listy SLD zwiększa szansę zdobycia mandatu dla Zielonych. I myślę, że dla nas bycie widocznymi w Sejmie jest o wiele ważniejsze, niż bycie widocznymi w Radzie Miasta – choć nie chcę w żadnym wypadku powiedzieć, że Rada Miasta jest nieważna. Przyjmując perspektywę Zielonych: kwestie związane z energetyką – nasz sprzeciw wobec energetyki jądrowej, sprzeciw wobec dopuszczenia organizmów genetycznie modyfikowanych (GMO), kwestie dotyczące praw osób homoseksualnych, o które ja od co najmniej 10 lat zabiegam, to kwestie, które rozstrzyga się na poziomie Parlamentu. Jestem jednak przekonany, że jeśli ten mandat zdobędę, to na pewno nie zrezygnuję z kontaktów zadzierzgniętych w Radzie Miasta, chociażby z Komisją Dialogu Społecznego ds. środowiska przyrodniczego. Nie wyprowadzę się do innego miasta, będę w Warszawie. I myślę, że mając mandat posła będę mógł robić tak samo dużo, albo nawet więcej.

JM: Chciałam cię zapytać, jak sobie radzisz z tym, że większość radnych, ok. 60 osób, jest w klubach partyjnych: PO, która ma większość, SLD oraz PiS… Czy to, że właściwie jesteś z Zielonych, jesteś bardzo aktywnym radnym z klubu SLD, ale jednak do SLD nie należysz – to jest coś co pomaga, czy przeszkadza w działalności radnego?

KL: Wydaje mi się, że Warszawie potrzebna jest mocna niepartyjna reprezentacja. Za przykładem Ursynowa, gdzie Piotr Guział jako burmistrz pokazuje, że jest to możliwe. Stąd chciałbym, żeby taka reprezentacja była też w Radzie Miasta, żeby mieszkańcy Warszawy, którzy kierują się interesem Warszawy, mieli realny wpływ na tę Warszawę.

Teraz duże partie polityczne często poświęcają interes warszawiaków i warszawianek na rzecz polityki ogólnopolskiej. Czasami rozstrzygnięcia i rozwiązania dla Warszawy padają ofiarą rachunku zysków i strat w polityce krajowej. A gdyby decydować tylko i wyłącznie o Warszawie i zapomnieć o polityce dotyczącej całej Polski, pewnie zapadałyby inne decyzje.

Układ sił w radzie miasta jest taki, że PO ma zdecydowaną większość, a niestety nie jest zainteresowana partnerskim dialogiem. Po prostu przegłosowują co chcą, nie są zainteresowani konsultowaniem rozmaitych kluczowych projektów dla Warszawy. Chociażby kwestia sprzed kilku tygodni: prywatyzacja SPEC. opozycja była traktowana na dystans, próbowano nas izolować, wszystkie informacje utajniono, brakowało dyskusji.

Żadna partia w pojedynkę nie ma monopolu na mądrość, na wiedzę. Ruchy opozycyjne czy partie też mają swoją perspektywę, której co najmniej część jest słuszna i zasadna. Warto za pomocą dialogu ucierać jak najlepsze kompromisowe rozwiązania. Ale przy tym układzie sił w radzie miasta pozostaje tylko głosowanie.

JM: Mam takie samo wrażenie. Jesteś radnym w największej gminie na terenie Polski, traktowanej jako przyczółek przed duże partie. Dominacja tutaj ma dla każdego ugrupowania znaczenie w skali kraju.

KL: Dokładnie! PiS i PO są w jakimś przedziwnym zwarciu, które dla mnie jest nie do zaakceptowania, oni po prostu ze sobą nie rozmawiają.

JM: Nie chcą współpracować…

KL: Nie współpracują, nie rozmawiają, jeśli coś powie PO, to to jest od razu złe – tak reaguje PiS i vice versa… Uważam, że są po równo winni tego stanu rzeczy. Politycy, czy to szczebla lokalnego, czy państwowego, muszą ze sobą współpracować. Mogą zdefiniować kluczowe kwestie – pola wojny, na których toczą batalie, tak pokazując wyborcom różnicę między sobą a przeciwnikiem, natomiast w kwestiach kluczowych muszą ze sobą współpracować. W stanie permanentnej wojny nie można żadnego sensownego projektu wypracować, a oni są przede wszystkim po to, żeby rozwiązywać realne problemy nas, Polek i Polaków.

JM: Konflikt jest ostrzejszy z tego tytułu, że jesteśmy właśnie w stolicy, której bardzo wielu radnych bądź pracowało w kancelariach prezydenckich, bądź w ministerstwach, są bliżej związani ze szczeblem krajowym, pani Gronkiewicz-Waltz jest równocześnie szefową na Mazowsze i wiceszefową swojej partii.

KL: To prawda. Po pierwsze pani prezydent jest wiceprzewodniczącą PO, więc jej decyzje przekładają się na decyzje dotyczące całego kraju. Po drugie sama lokalizacja ogólnopolskich mediów, stacji telewizyjnych czy gazet, których większość ma siedziby w Warszawie, sprawia, że to, co się dzieje podczas obrad Rady Miasta, odpowiednio podkręcone za sprawą zarówno radnych PiS, jak i PO, trafia na poziom ogólnopolski. Z jednej strony gramy na Warszawę, a z drugiej strony też o wizerunek ogólnopolski. I stąd te konflikty są tak ostre, za ostre jak na samorząd. Problemy samorządowe dotyczą jednak koniec końców spraw lokalnych, nawet jeśli są to sprawy dwumilionowego miasta.

JM: Czy masz wrażenie, że pani prezydent jest mocno zaangażowana w sprawy miasta? Czy Hanna Gronkiewicz-Waltz rzeczywiście rządzi miastem, czy może w praktyce jakieś inne osoby z jej otoczenia? Masz jakąś wiedzę w tym temacie? Niezbyt często się pokazuje na radach Warszawy…

KL: Pojawia się tylko wówczas, gdy chodzi o kwestie, które uważa za kluczowe, natomiast kiedy Rada decyduje o kwestiach pomniejszych, to pani prezydent nie ma. Taką politykę przyjęła, niech wyborcy to ocenią. Jest w każdym razie zasadnicza różnica, kiedy pani prezydent jest na radzie miasta i kiedy radni mogą zadać jej pytania bezpośrednio, a kiedy pani prezydent nie ma i w jej imieniu odpowiadają urzędnicy, zastępcy czy dyrektorzy i naczelnicy poszczególnych biur. Gdy jest osobiście i osobiście tłumaczy swoje motywy, jest to moim zdaniem bardziej wiarygodne i odpowiednie.

Bodajże w Londynie jest taki zwyczaj. Tam co jakiś ustalony czas – nie wiem, czy raz na miesiąc, czy raz na dwa miesiące, burmistrz jest na sesji i odpowiada na pytania radnych.

JM: Właśnie! „Odpowiada na pytania”! Obserwowałam Radę Warszawy w poprzedniej kadencji, kiedy PO nie miała jeszcze większości i musiała wchodzić w układy koalicyjne. Wtedy wiceprezydenci odpowiadali jednak na pytania radnych. Teraz mamy sytuację, że zazwyczaj pani prezydent nie ma. Są jej zastępcy, którzy uważają, że będąc pracownikami podległymi tylko pani prezydent, nie muszą odpowiadać.

KL: Układ siły w radzie miasta jest taki, że PO rządzi samodzielnie, co powoduje, że nie czuje się w obowiązku z niczego tłumaczyć. Czasami te odpowiedzi rozmijają się z pytaniem. To jest problem, Myślę, że pani prezydent jest zaangażowana w sprawy Warszawy, jednak tylko z perspektywy liczenia, zarządzania. Ja to cenię, przypuszczam, że jej w tym zakresie kompetencji nie brakuje. Natomiast kompletnie brak mi wizjonerstwa, uwzględnienia czynników pozafinansowych, zrozumienia potrzeb mieszkańców…

JM: Woli mieszkańców…

KL: …woli mieszkańców, którzy np. czasem może by chcieli za coś więcej zapłacić, ale tym dysponować, tyle że brakuje dialogu. Uważam, że demokracja przedstawicielska w obecnych czasach musi być rozumiana w duchu partycypacji, uczestnictwa. Chodzi o to, że władza wybrana na 4 lata ma dobrze zarządzać jednostką samorządową, ma dobrze rozpoznawać problemy, nazywać je, komunikować mieszkańcom i z mieszkańcami wypracowywać rozwiązania. I też na przykład, jeżeli władza podejmuje decyzję, by podtrzymać rozwiązanie inne, niż większość sobie życzy, to powinno być to robione jawnie, tak, żeby władza mogła być rozliczona z tego w następnych wyborach. A nie gdzieś po cichu, zatajając decyzje przed mieszkańcami.

Znowu wrócę do tego nieszczęsnego SPEC. Jestem zdecydowanie przeciwny tej prywatyzacji. uważam, że to zbyt wielkie ryzyko dla Warszawy. To jest monopol naturalny, przykłady z prywatyzacji podobnych przedsiębiorstw sieciowych, wodociągów, przedsiębiorstw ciepłowniczych w innych miastach, w innych krajach pokazują, że wyniknąć z tego może wiele złych konsekwencji dla mieszkańców. Łącznie z tym, że prywatny właściciel nie dba o stan obiektu, dochodzi do wyeksploatowania.

Można sobie wyobrazić Warszawę za 20 lat, gdzie pewne duże osiedla na Ursynowie są przez tydzień bez ogrzewania w zimie… I takie dyskusje powinny się odbyć, mieszkańcy powinni być poinformowani o tym, jakie są zagrożenia, a jakie korzyści z tej transakcji. To oni powinni podjąć decyzję: czy chcemy za cenę tych korzyści ponieść ryzyko, czy jednak wolimy tych korzyści nie konsumować i w zamian nie ponosić ryzyka związanego z prywatyzacją. Takiej debaty nie ma.

Co więcej, władze miasta deklarują, że po zakończeniu transakcji nie ujawnią tych wszystkich analiz przedprywatyzacyjnych, czyli nie pokażą mieszkańcom, na jakiej podstawie podjęły decyzję o prywatyzacji. My, mieszkańcy, a nawet radni, nie będziemy mieli wglądu w to i nie będziemy mieli możliwości dokonania oceny, czy rzeczywiście pani prezydent działała w naszym interesie. Dzięki sprzedaży SPEC, uratujemy może kilka inwestycji w perspektywie czteroletniej – czyli w cyklu wyborczym przyniesie nam to korzyść. A co się wydarzy za 20 i 30 lat, to już nas nie interesuje, umywamy od tego ręce? Mogę tylko się domyślać, a wolałbym mieć materiał, który pozwoliłby mi poruszać się w sferze faktów.

JM: Zastanawiam się czy nie przeceniasz jednak trochę pani prezydent. Jednak te wszystkie podwyżki w przedszkolach, żłobkach, ścieków – właściwie wszystkiego co możliwe. Sprzedaż SPEC… Czy nie są związane z takim nie do końca udanym zarządzaniem? Czy nie rośnie jednak dziura budżetowa? Nie tylko w Warszawie tak się dzieje, ale czy nie świadczy to właściwie dobrze o gospodarowaniu miastem?

KL: Zgadzam się, można też wskazać różne przykłady złego gospodarowania. Posługuję się pewnym przykładem od dwóch co najmniej lat. Miasto zdecydowało się wydać pół miliarda złotych na stadion Legii, to są gigantyczne pieniądze. Dla porównania cała prywatyzacja SPEC przyniesie miastu półtora miliarda, to pokazuje skalę… Transakcja dofinansowania stadionu Legii była absurdalna, kiedy po drugiej stronie Wisły powstaje Stadion Narodowy. Można też wskazać wiele mniejszych niedobrych transakcji…

JM: Czy chociażby konsultacja w sprawie, czy w ogóle w Warszawie mają być parkingi podziemne, która została zlecona zewnętrznej firmie za 5 mln…

KL: No właśnie ja zadałem pani prezydent pytanie, ile w trakcie swojej kadencji wydała pieniędzy na zlecenie opracowania opinii prawnych zewnętrznym kancelariom prawnym, w sytuacji, kiedy pani prezydent ma świetnie działające biura prawne, w zasadzie każde biuro w Urzędzie Miasta ma swoich prawników…

JM: I co odpowiedziała?

KL: Właśnie złożyłem po raz drugi interpelację, bo na pierwszą interpelację odpowiedziała, że takich informacji mi nie poda. I to też mi się nie podoba, bo to jednak nasze pieniądze. Chciałbym wiedzieć, dlaczego pani prezydent wydaje miliony złotych (bo to są miliony) na kancelarie prawne i dlaczego nie można korzystać z prawników Urzędu Miasta. Wspomniałaś o tych parkingach podziemnych. Miasto wyda 2 mln złotych na doradztwo, w oparciu o jaką ustawę zbudować te parkingi, czy w oparciu o Ustawę o partnerstwie publiczno-prywatnym, czy w oparciu o Ustawę o koncesji. Tak przynajmniej to było prezentowane na Radzie Miasta. To też rodzi moje rozmaite podejrzenia i może powodować dziurę budżetową.

Zakładam, że to lekkomyślne wydawanie pieniędzy, ale nie mogę niczego innego zrobić, bo nie mam informacji, pani prezydent mi nie odpowiedziała. Być może odpowie na tę drugą interpelację. Będę pytał dalej i mam nadzieję, że w końcu się dowiem, jak to jest naprawdę. Być może wspólnymi siłami, z panią prezydent i z radnymi, zastanowimy się, jak ten system polepszyć, ale do tego jest potrzebna komunikacja, której dziś nie ma. Będziemy ją próbowali wymuszać na tyle, na ile możemy.

Krystian Legierski kandyduje do Sejmu z listy SLD z rekomendacji Zielonych, okręg warszawski, lista nr 3, miejsce 4.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.