ISSN 2657-9596

Pełnomocnik – niemocnik

Yga Kostrzewa
11/11/2010

Pełnomocnik miasta ds. równego traktowania musi mieć własny budżet, merytoryczny zespół i więcej niezależności – mówi Yga Kostrzewa.

Rok temu prezydent Warszawy powołała pełnomocnika ds. dyskryminacji, Karolinę Malczyk-Rokicińską…

To pierwsza taka funkcja w ratuszu miejskim w Polsce. Wiele osób zaangażowanych w działania równościowe liczyło na poprawę sytuacji. Nic dziwnego, że do nowej pełnomocnik uderzyły media i rozdzwoniły się telefony. To dzwoniły organizacje pozarządowe. Liczyły na współpracę i opracowanie programów służących poprawie sytuacji różnych grup dyskryminowanych.

I jaka była odpowiedź?

Pani pełnomocnik spotykała się z nimi indywidualnie i grupowo. Także z naszą organizacją, Lambdą Warszawa. Było miło i ciepło, ale nasz zapał został ostudzony. Okazało się, że pełnomocnik nie ma własnego budżetu, zaplecza ani zespołu. Jej działania mają być realizowane „przy okazji” i finansowane z różnych innych budżetów miasta. Mimo wszystko pełnomocnik robiła wrażenie, że jest pełna zapału do pracy. Nadzieję budziła podkreślana przez nią wola zwalczania dyskryminacji ze względu na religię, orientację seksualną i światopogląd.

Czy coś z tych nadziei się spełniło?

Miasto dofinansowało druk książki Queer Warsaw, anglojęzycznej wersji spacerownika po Warszawie stworzonego z perspektywy mniejszości. Była ona rozdawana podczas EuroPride. To jednak raczej wyjątek. Brak kompleksowego programu współpracy z licznymi mniejszościami, próby rozwiązania problemów, z jakimi się borykają.

Czy miasto poza tym jakoś wsparło EuroPride?

To było wielkie rozczarowanie. Pani pełnomocnik zapowiedziała, że nie pojawi się na paradzie, bo „miasto nie popiera ideologicznych imprez”. Pani prezydent nie może zaś jej zdaniem otwierać parady, gdyż np. nacjonalistyczny ONR mógłby się poczuć… dyskryminowany.

To brak wrażliwości czy celowa polityka?

Narzucają się skojarzenia z podobnym urzędem na poziomie krajowym. W przypadku pełnomocnika rządu ds. równego traktowania słyszymy te same wymówki: nie mam budżetu, nic nie mogę zrobić, nie mam ludzi… Może to przypadek, ale nie sposób wykluczyć, że Platforma Obywatelska celowo zwodzi obywatelki i obywateli.

Może więc taki urząd jest w Warszawie niepotrzebny?

Jest bardzo potrzebny, ale musi mieć własny budżet, merytoryczny zespół i więcej niezależności. Organizacje pozarządowe robią dziś bardzo wiele dla wspierania równości i wielokulturowości oraz walki z dyskryminacją. Ale sensowny pełnomocnik mógłby zapewnić zaplecze finansowe i koordynację na poziomie miasta. To zaś umożliwiłoby ambitniejsze działania, na miarę europejskiej stolicy w XXI wieku.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.