ISSN 2657-9596
Zielone miasto

Neoliberalizacja i opór w polityce miejskiej

Bartłomiej Kozek
23/11/2012

W jaki sposób polityka lokalna zmienia się w postpolityczne zarządzanie? Jak przy ograniczonych zasobach realizować politykę sprzyjającą sprawiedliwości ekologicznej i społecznej? Na te pytania poszukiwano odpowiedzi podczas prowadzonego przez Ewę Charkiewicz warsztatu o ekonomizacji polityki miejskiej, który odbył się 17 listopada w Zielonym Centrum Marszałkowska 1.

W siatce pojęć

Współtwórczyni Think Tanku Feministycznego przypomniała uczestniczkom i uczestnikom siatkę pojęciową, która dziś dominuje w politykach miejskich. Miernikami ich sukcesu stały się takie kategorie, jak przedsiębiorczość, efektywność czy elastyczność. Zmienia się język, w jakim mówimy – dobra wspólne stają się usługami publicznymi, do których świadczenia coraz częściej stosowane są narzędzia rynkowe. Taki zwrot stymulują również instytucje unijne, promujące, np. za pomocą Strategii Lizbońskiej, integrację kontynentu wokół ekonomicznej konkurencyjności.

Język ten, choć deklaratywnie sprzyja prowadzeniu biznesu, w praktyce wyklucza małe i średnie przedsiębiorstwa. Punktem odniesienia nie jest już dziś dla władzy przedsiębiorca, ale przede wszystkim wielki inwestor. Szermując hasłem „wolnego rynku”, w praktyce realizuje się politykę sprzyjającą koncentracji kapitału w rękach pojedynczych podmiotów – zapomina się, że rynek nigdy nie istniał w oderwaniu od instytucji publicznych i stanowionego przez nie prawa. Takie podejście kolonizuje wyobraźnię, a w efekcie coraz trudniej nawet jego krytykom zaproponować alternatywną siatkę pojęciową.

Przykładów użycia języka urynkowienia nie brakuje – chociażby w artykułach prasowych. Prywatyzacja usług opiekuńczych dla osób starszych przedstawiana jest jako okazja do rozbudzenia wzrostu gospodarczego i „zmniejszenia ilości beneficjentów”, nie zaś w kategoriach dbałości o odpowiednią jakość wykonywanej pracy czy o prawa człowieka. Edukacja ma służyć produkowaniu pracowników dla firm, nie zaś poszerzaniu wiedzy. Dominują czysto ilościowe wskaźniki, które nie sprawdzają się w takich dziedzinach, jak edukacja czy ochrona zdrowia – jak można bowiem redukować uczenie jedynie do ilości godzin, spędzonych przez nauczyciela przy tablicy? Krytyka Karty Nauczyciela, pod pozorem wdrażania rynkowych norm zarządzania, zataja fakt, że pogarszanie warunków pracy nie przyczyni się do poprawy jakości kształcenia.

Problemy społeczne, jak podkreśla polityczka Zielonych Ewa Sufin-Jacquemart, rozwiązuje się poprzez prywatyzację odpowiedzialności – winę za problemy pojedynczej osoby zrzuca się na nią samą. Sęk w tym, że – jak zauważyła redaktorka naczelna „Zielonych Wiadomości” Beata Nowak – wkład jednostki w dobro społeczne nie jest w ogóle możliwy do wyliczenia, jako że większość pracy ludzi na rzecz społeczności wykonywana jest nieodpłatnie.

Krytyka neoliberalizacji

Charkiewicz zwróciła uwagę na praktyczne konsekwencje wdrożenia modelu rynkowego do polityk publicznych. W polityce ekologicznej oznacza to przesunięcie środka ciężkości od regulacji i kontroli w stronę tworzenia nowych rynków (np. handlu emisjami), zarządzanie skupia się na tworzeniu budżetów zadaniowych – regulacje dostępu, celów i sposobów alokacji środków w połączeniu z centralizacją kontroli nad przepływem środków finansowych. Przykładem zarządzania tego typu jest podwyższenie wieku emerytalnego – reforma skupiała się nie na efektach społecznych jej wprowadzenia, ale głównie na skutkach dla budżetu.

Optykę neoliberalną można krytykować z różnych perspektyw. Dla społecznie zakorzenionego liberalizmu będzie ona niedopuszczalna z powodu lekceważenia dla praw człowieka i likwidacji podziału na rynek, państwo i społeczeństwo. Krytyka w kategoriach Foucaulta skupia się na tym, jak w praktyce model przedsiębiorstwa kolonizuje kolejne obszary życia i polityki, a rynek staje się „permanentnym trybunałem ekonomicznym”. Krytyka foucaultowska przygląda się również migracji suwerenności z państwa do kapitału, czemu towarzyszy upowszechnianie takich pojęć, jak „kapitał ludzki”. Neomarksizm zauważa zjawisko „akumulacji przez wywłaszczenie” i wskazuje, że trwa właśnie nowa runda grodzeń – wywłaszczania ludzi z dóbr wspólnych (np. z przestrzeni miejskiej, jak zauważa David Harvey). Istnieją również krytyki feministyczne, operujące pojęciem „gospodarki opieki”, a także ekologiczne.

Proces neoliberalizacji wygląda różnie w różnych kontekstach społecznych – jest inny np. w Szwecji, a inny w Polsce. Bez jego krytyki, jak zauważa Charkiewicz, nie można będzie zmniejszyć własnego uwikłania w dyskurs neoliberalny. Brak takiej krytyki skutkuje trudnością w budowaniu aliansów między różnymi „ruchami jednej sprawy”. Sprawę utrudnia fakt, że neoliberalizm ma dziś dwa odcienie: prawicowy i lewicowy. Ten ostatni afirmuje narzędzia rynkowe pod płaszczykiem „troski o wykluczonych”.

Walki miejskie

Praktyka miejskiego zarządzania za swe główne narzędzie obiera sobie budżet samorządowy. W optyce rządzących wydatki na „usługi komunalne” są uznawane za koszt – wymusza to legislacja centralna, a dokładnie reforma administracyjna Buzka, która doprowadziła do tworzenia kierujących się logiką rynkową spółek do świadczenia tychże usług. Realizację części z nich zrzuca na organizacje pozarządowe, pozbywając się za nie odpowiedzialności. Jednocześnie – mimo deklaracji – konsultacje społeczne nadal nie przyczyniają się do zmian w działaniach samorządów.

Inne działania – jak w wypadku polityki mieszkaniowej – oddaje się w ręce rynku, co doprowadziło do zdominowania budownictwa przez prywatnych deweloperów i do erozji publicznego zasobu komunalnego. Nawet jeśli jakiś samorząd chciałby realizować inną politykę, jest spętany przez różnego rodzaju regulacje centralne, jak np. planowana krajowa polityka miejska, która w swej obecnej formie będzie utrwalać dominację myślenia o przestrzeni miejskiej nie jako przestrzeni społecznej, lecz przede wszystkim inwestycyjnej.

Przykład prywatyzacji SPEC (Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej) – jak zwrócił uwagę redaktor naczelny „Zielonych Wiadomości” Adam Ostolski – pokazuje, że przy prywatyzacji miejskich spółek dla władz miasta nie liczą się ani argumenty ekonomiczne jej przeciwników, ani aspekty społeczne, ani szacunek dla prawa i transparentności. Na żądania ujawnienia treści analizy przedprywatyzacyjnej miasto odpowiadało negatywnie, zasłaniając się „tajemnicą handlową” prywatyzowanej spółki i pomijając milczeniem fakt, że to przecież miasto było właścicielem tej spółki. Z kolei Beata Nowak wskazała, że wraz z siecią ciepłowniczą sprzedano infrastrukturę światłowodową, którą można by wykorzystać np. do dostarczania w Warszawie darmowego Internetu.

PO próbowała zalegitymizować swoje działania pokazując, że w poprzedniej kadencji radni SLD zgodzili się na przeprowadzenie analizy przedprywatyzacyjnej. Opór przeciwko prywatyzacji, prowadzony przez niechcące ze sobą współpracować ośrodki, skończył się niepowodzeniem – nie udała się ani inicjatywa referendalna Zielonych i SLD, ani inicjatywa PiS-u. To lekcja na przyszłość, jeśli miałoby dojść do podobnych działań, np. w przypadku sprzedaży miejskich wodociągów. Wypracowania wymagają narzędzia umożliwiające krytykę ekonomizacji polityk miejskich, takie jak audyty budżetów samorządowych czy opracowanie kryteriów Oceny Oddziaływania na Społeczeństwo zarówno inwestycji, jak i sprzedaży miejskiego majątku.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.