ISSN 2657-9596

Jak w Krakowie igrzyska zatrzymano

Michał Wszołek
30/09/2014

Referendalne NIE dla organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Krakowie to być może największy sukces aktywistów miejskich w całym kraju. Ale gdy jesienią 2013 r. powstawał ruch Kraków Przeciw Igrzyskom, mało kto spodziewał się, że uda się utrącić kandydaturę miasta do organizacji igrzysk w 2022 r. Walka była nierówna: po jednej stronie cały aparat krakowskiej władzy sowicie finansujący kampanię proigrzyskową, po drugiej – kilkunastu aktywistów, którzy chcieli rzeczowego dialogu na temat ryzyka, jakie niesie dla miasta przeprowadzenie tak dużej imprezy.

Wszyscy za

Pomysł organizacji igrzysk zyskał poparcie władz Krakowa i kilku innych małopolskich gmin, Sejmu oraz rządów Polski i Słowacji. W parlamencie przeciw uchwale głosowało tylko dwoje posłów, w tym Anna Grodzka, dziś reprezentująca Zielonych. Początkowo ruch był silny głównie w internecie, zwłaszcza poprzez profil prowadzony na Facebooku. Nie trzeba było jednak długo czekać, by sprawą zainteresowały się media. Było to łatwe paradoksalnie dlatego, że prawie wszyscy wierzyli wówczas w magię igrzysk, więc postawa przeciwna była w swoistej awangardzie. Badania opinii publicznej zlecone przez Urząd Miasta Krakowa i opublikowane w listopadzie 2013 r., mimo że nie do końca miarodajne, dawały dużą przewagę zwolennikom organizacji igrzysk (w skali kraju 81% za, w Małopolsce – 79%, w Krakowie – 66%).

Zdaniem miasta na podstawie tych korzystnych badań należało przyjąć, że komitet organizacyjny pod kierownictwem posłanki PO Jagny Marczułajtis-Walczak ma dostateczną legitymację i społeczne poparcie do przygotowania krakowskiej kandydatury. Z takim postawieniem sprawy nie zgadzali się aktywiści. Ich zdaniem jedynym wiarygodnym sposobem rozstrzygnięcia sprawy byłoby zorganizowanie referendum lokalnego poprzedzonego obiektywną kampanią informacyjną. Pomysł referendum był jednak konsekwentnie odrzucany. Argumentowano, że to niepotrzebny wydatek (co brzmiało zresztą dość absurdalnie, skoro szacowany budżet igrzysk sięgał blisko 22 mld zł, a koszt organizacji głosowania to ok. 2-2,5 mln).

Po igrzyskach zostają długi

Ruch Kraków Przeciw Igrzyskom chciał zwrócić uwagę na fakt, że wszystkie miasta, które do tej pory organizowały imprezę, nie potrafiły oszacować realnych kosztów jej przeprowadzenia, co często kończyło się wpadaniem w długi (np. w kanadyjskim Vancouver). W tym czasie cały aparat propagandowy „igrzyskowców” mamił mieszkańców projektami obiektów sportowych, perspektywą czystego powietrza czy wreszcie metra.

Miasto przedstawiało igrzyska jako środek na wszystkie bolączki, podkreślając te, które powodują szczególne niezadowolenie mieszkańców, jak problem smogu. Stworzono fałszywą alternatywę: albo igrzyska, rozwój i skok cywilizacyjny, albo zastój inwestycyjny i miasto pełne korków i smogu. Tej fałszywej narracji Kraków Przeciw Igrzyskom przeciwstawiał się w mediach i podczas debat. Konsekwentnie, właściwie do znudzenia, powtarzano wyniki badań naukowych wskazujących, że igrzyska wcale nie przyczyniają się do cywilizacyjnego skoku miast, lecz często, wręcz przeciwnie, powodują degradację niektórych ich obszarów – np. tam, gdzie zlokalizowane są nieużywane po samej imprezie potężne obiekty sportowe. Najgorsza jest jednak perspektywa zadłużenia miasta, które w efekcie samo, szukając oszczędności budżetowych, będzie likwidowało szkoły czy podwyższało ceny biletów komunikacji miejskiej.

Samokompromitacja

Wszystko przyspieszyło, gdy doszło do prowokacji przeprowadzonej przez dziennikarzy lokalnego portalu. Osoby związane z komitetem organizacyjnym Kraków 2022 miały sugerować, że mogą płacić za przychylne mu teksty. Kosztowało to posłankę Jagnę Marczułajtis dymisję ze stanowiska szefowej komitetu, na którego czele stanęła wiceprezydentka Krakowa Magdalena Sroka.

Atmosfera wokół igrzysk gęstniała; w rezultacie radni zdecydowali jednak o przeprowadzeniu pierwszego w historii miasta referendum lokalnego. Mieszkańcy mieli odpowiedzieć na pytanie, czy chcą organizacji igrzysk.

Przed referendum miasto rozpoczęło kosztowną kampanię i zatrudniło specjalistów od wizerunku i komunikacji społecznej. Kraków zalały billboardy zachwalające igrzyska – mimo że miasto zgodnie z prawem nie mogło prowadzić kampanii za konkretnym rozstrzygnięciem w referendum. Pod koniec kampanii referendalnej „antyigrzyskowcom” pomogły ocierające się o śmieszność działania promocyjne komitetu organizacyjnego, jak postawienie na Rynku Głównym „namiotu sferycznego” czy ustawienie na Plantach dmuchanej bramki zliczającej rzekomych zwolenników igrzysk (każdy, kto przez nią przechodził, automatycznie był uznawany za przychylnego imprezie). To tylko napędziło rozmowę o niejasnych wydatkach komitetu, którego budżet pochodził ze środków publicznych. Wynik referendum był do przewidzenia już na kilka dni przed głosowaniem, o czym świadczyły także sondaże. 25 maja blisko 70% krakowian opowiedziało się przeciw organizacji igrzysk.

Co dalej?

W Krakowie byliśmy świadkami wielkiej zmiany. Po raz pierwszy kwestia podnoszona przez aktywistów miejskich, dotycząca sprawy o decydującym znaczeniu dla kierunku rozwoju miasta, została rozstrzygnięta nie po myśli coraz bardziej oderwanej od potrzeb mieszkańców władzy. Dziś również w mediach i u innych lokalnych polityków można zauważyć przesunięcie akcentów. Kraków Przeciw Igrzyskom już odniósł sukces. Dziś mało kto mówi o wielkich inwestycjach, kojarzących się teraz głównie z horrendalnymi wydatkami, a wszyscy podnoszą postulaty poprawy jakości życia mieszkańców, czyli zwiększenia liczby przedszkoli, walki ze smogiem, polepszenia komunikacji miejskiej. Postulaty Krakowa Przeciw Igrzyskom stały się popularne, a politycy wciągają je do swoich programów.

Są wciąż i tacy, którzy żałują, że jednak igrzysk nie będzie. Nie otrzeźwia ich nawet to, że Ministerstwo Sportu żąda od Krakowa zwrotu dotacji na przygotowanie do organizacji igrzysk, a od szwajcarskiej firmy, która przygotowywała wniosek aplikacyjny, wciąż przychodzą faktury. Sami aktywiści z ruchu Kraków Przeciw Igrzyskom zdecydowali się wystartować w wyborach samorządowych, uznając, że z poziomu ruchów miejskich nie załatwi się wszystkich istotnych spraw miasta.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.