ISSN 2657-9596

Długie trwanie miejskiej gospodarki

Bartłomiej Kozek
07/06/2013

Analizowanie obecnego stanu miast za pomocą ich historii gospodarczej począwszy od rewolucji przemysłowej? Czemuż by nie – przyjęcie perspektywy bliższej „długiemu trwaniu” pozwala sprawdzić, czy istnieją recepty na osiągnięcie długofalowego rozwoju ekonomicznego.

Na pomysł zbadania wpływu przeszłości miast Anglii i Walii wpadł brytyjski Centre for Cities – think tank zajmujący się analizowaniem stanu miejskich gospodarek w tym kraju. Z reguły bada on ich stan teraźniejszy, sugerując władzom centralnym oraz samorządom podjęcie działań mających służyć tworzeniu miejsc pracy, stymulowaniu lokalnej przedsiębiorczości oraz zwiększaniu ich potencjału rozwojowego.

W „Cities Outlook 1901” zarysowano znacznie bardziej rozległą perspektywę. Choć za rok bazowy dla porównań z teraźniejszością obrano wspomniany w tytule pierwszy rok XX wieku, to jednak nie od niego, ale od roku 1801 zaczyna się w publikacji analiza trendów urbanizacyjnych na obszarze Anglii i Walii. Zdaniem odpowiedzialnych za ponad 50-stronicowy raport dopiero z tej perspektywy da się zobaczyć, jak różnorodne strategie rozwoju obrały tamtejsze miasta, w jaki sposób udawało im się (lub nie) dostosowywać do globalnych zmian ekonomicznych, jaki był wpływ rządowej polityki na ich rozwój i do jakiego stopnia były w stanie zmienić utarte tory takiego a nie innego modelu rozwojowego.

Co z tą Anglią (i Walią)?

Rok 1901 znajduje się w połowie drogi między dniem dzisiejszym a początkiem rewolucji przemysłowej, która przyniosła olbrzymi wzrost demograficzny i przyczyniła się do urbanizacji krajów ją przeżywających. Spadło znaczenie rolnictwa, a obok wydobycia surowców coraz większą rolę zaczęły odgrywać nowe gałęzie przemysłu, a od II połowy XIX w. również rosnący w siłę sektor usług. Wewnętrzny handel i produkcję ułatwiła sieć kanałów, a także kolei, które połączyły Londyn z industrializującym się w szybkim tempie środkiem i północą kraju.

Zerkając w dostępne statystyki z początku XX wieku, badaczki i badacze zaangażowani w projekt „Cities Outlook 1901” postawili sobie za cel sprawdzenie relatywnego położenia poszczególnych miast, jak również tego, czy uległo ono w ciągu ostatnich 110 lat zmianie – a jeśli tak, to jakie były jej przyczyny. Opracowano w tym celu zestaw wskaźników, takich jak ilość ludzi otrzymujących zapomogi związkowe z powodu utraty pracy, odsetek pracujących w najlepiej płatnych zawodach, stosunek pracujących w przemyśle do pracujących w usługach czy stopa zatrudnienia w zawodach najbardziej narażonych na wahania globalnej koniunktury ekonomicznej.

Co wyszło z takiego zestawienia miast, przedstawionego na skali od 0 do 100 punktów? Już na początku XX w. widoczny miał być jeden z ważniejszych podziałów przestrzennych dzisiejszej Anglii – różnica w jakości życia między uprzemysłowioną (dziś w dużej mierze zdezindustrializowaną) północą kraju a Londynem i rejonem południowo-wschodnim. O ile północ i środek kraju w dużej mierze miały produkcję przemysłową nastawioną na eksport, o tyle gospodarki miast południowego wschodu kraju były znacznie bardziej zróżnicowane – rozwijał się w nich sektor usługowy, znacznie mniejsze zaś były udziały dominującego sektora zatrudnienia wśród ogółu ówczesnej męskiej siły roboczej.

Lekcje z przeszłości

Wyłaniająca się z tej analizy lekcja wydaje się prosta: nie ma co liczyć na znalezienie jakiejś „czarodziejskiej różdżki”, która załatwi wszystkie problemy miejskiej gospodarki. Opieranie lokalnego dobrobytu na jednym bądź kilku dużych zakładach pojedynczej branży nie zawze sprawdzało się nawet na początku XX w., z którym zwykliśmy kojarzyć fabryki-molochy, tym bardziej zatem nie zadziała na początku w. XXI.

Przywołanym w publikacji przykładem może być los Birmingham. W połowie XIX w. nazywano je „miastem tysiąca fachów” z powodu silnie zróżnicowanej bazy rzemieślniczej i przemysłowej. Na początku w. XX nastąpił tu proces specjalizacji, prowadzący do wybicia się na czele produkcji przemysłu maszynowego oraz metalurgicznego. Prawdziwe problemy zaczęły się wtedy, gdy po I wojnie światowej rozpoczął się proces przestawiania się na produkcję samochodów, który doprowadził do sytuacji, gdy w r. 1951 w sektorze tym zatrudnionych było aż 72% pracujących w mieście. Spowodowane m.in. kryzysem naftowym spowolnienie gospodarcze doprowadziło do wzrostu bezrobocia w mieście z 5,5% w r. 1979 do 13,7% dwa lata później, a efekty tego krachu odczuwalne są po dziś dzień, chociażby w odpływie ludności z miasta.

Przemysłowe monokultury, kształtujące się przez dziesięciolecia, miały przemożny wpływ na późniejsze losy miejscowości, w których obrano ten model rozwoju. „Cities Outlook 1901” pokazuje, jak różnie potrafiły potoczyć się losy położonych blisko siebie i specjalizujących się w tym samym typie produkcji miejscowości, takich jak Blackburn, Barnley i Preston. Dwie pierwsze znacznie silniej niż ostatnia postawiły na przemysł tekstylny, który stanowił w nich ok. 35% produkcji w r. 1901, podczas gdy w Preston jedynie 22,8%. Miasta te musiały zderzyć się z rosnącą międzynarodową konkurencją, np. ze strony japońskiej bawełny, następnie – stratą rynków podczas I wojny światowej oraz bojkotem brytyjskich produktów odzieżowych w międzywojennych Indiach. Podczas gdy Blackburn i Barnley zaczęły kurczyć się już w przededniu I wojny, Preston postawiło na budowę bardziej zróżnicowanej lokalnej ekonomii, rozbudowę usług oraz zachęcanie do inwestowania w mieście przedsiębiorstw z innych branż niż tekstylna. Proces rozpoczęty 100 lat temu trwa po dziś dzień.

Dywersyfikacja albo śmierć

Gdy porównujemy zaproponowane przez Centre for Cities wskaźniki rozwoju poszczególnych miast Anglii i Walii z lat 1901 i 2011, widzimy stopniową poprawę sytuacji w miastach położonych na południowym wschodzie i w środku kraju, pogorszenie się sytuacji w Walii oraz na północnym wschodzie oraz bardzo zróżnicowane trendy, jeśli chodzi o przemysłowe centrum kraju na północy. Analizujące trendy badaczki i badacze dowodzą, że da się zauważyć związek między takimi wskaźnikami jak stopień wykształcenia i kwalifikacji zawodowych lokalnej ludności czy jakość infrastruktury transportowej, łączącej daną miejscowość ze światem, a jej szansami na rozwój. Wspomniane przed chwilą Preston miało szczęście, że w latach 70. XX w. doczekało się inwestycji drogowych w ramach zarzuconego w późniejszym okresie programu Central Lancashire New Town Project. W tym samym czasie podróże z północy kraju do Londynu zaczęły coraz bardziej się wydłużać.

Niestety, recepty proponowane przez Centre for Cities nie wykraczają zanadto poza obręb przywołanych powyżej spostrzeżeń oraz zapewnień konieczności koordynacji działań władz centralnych, samorządów oraz przedsiębiorców. Dowiadujemy się zatem, że należy budować zróżnicowaną, lokalną gospodarkę, która musi jednak również wykorzystywać swoje unikalne przewagi nad innymi, nie opierając na nich całej swej strategii rozwoju.

Miasta powinny być ze sobą dobrze skomunikowane, szczególnie te słabiej radzące sobie z wyzwaniami globalizacji z „prymusami”. Raport upomina rząd, że cięcia inwestycyjne w tym segmencie wydatków będą miały negatywne konsekwencje w dłuższym okresie. Wspomina się o istotnej roli inwestycji w badania i rozwój, twierdząc, że to one doprowadziły do wyprzedzenia brytyjskiej gospodarki w globalnym wyścigu przez Amerykanów i Niemców. Jednocześnie jednak brakuje tu odzwierciedlenia faktu, że inwestycje te mogłyby pobudzić nie tylko sektor usług, ale także pomóc w odbudowie bazy przemysłowej kraju. Wyzwanie budowy bardziej trwałej, zrównoważonej, zielonej gospodarki to również wyzwanie odbudowy lokalnej produkcji – tak rolnej, jak i przemysłowej – więc brak tej perspektywy uznać trzeba za mankament publikacji.

Polskie drogi

W „Cities Outlook 1901” najciekawsza jest zdecydowanie nie część poświęcona rekomendacjom, ale sama perspektywa badawcza, zaprezentowana w raporcie. Choć także i ona nie jest pozbawiona wad (chociażby w postaci przyjęcia za miernik rozwoju miast cen nieruchomości – im wyższe, tym… lepiej), przeniesienie jej na polski grunt mogłoby być ciekawym ćwiczeniem, niekoniecznie tylko akademickim.

Przyjęcie tak szerokiej perspektywy czasowej w wypadku miast położonych w granicach dzisiejszej Polski pozwoliłoby na pokazanie, jak różnorodna polityka ekonomiczna podmiotów państwowych funkcjonujących w przeszłości na tych obszarach wpływała na trajektorie rozwojowe poszczególnych miejscowości. To także większa niż w przypadku Wielkiej Brytanii szansa na zobaczenie wpływu zarówno jeszcze bardziej niż industrializacja fundamentalnych podziałów ekonomicznych kontynentu (począwszy od tego na gospodarki towarowo-pieniężne oraz folwarczno-pańszczyźniane z przełomu XV i XVI w.), ale też wpływu historii na taki, a nie inny kształt gospodarczej mapy Polski.

Wystarczy spojrzeć na dzieje Krakowa z tej samej co angielskie badania perspektywy czasowej. Mamy miasto, które trafia do Księstwa Warszawskiego, staje się wolnym miastem, powraca pod pieczę austriacką, w czasie której przez większość czasu dusi się w obrębie cesarsko-królewskiej twierdzy. Tuż przed I wojną światową następuje uwolnienie miasta z tego gorsetu, idący za tym dynamiczny rozwój przestrzenny i ludnościowy, II wojnę i zmiany w strukturze ludnościowej, budowę Nowej Huty, a dziś – chociażby nastawienie się na outsourcing.

Pamiętajmy, że przywołaliśmy przed chwilą historię tylko jednego, na dodatek długimi latami niesłynącego z przesadnego uprzemysłowienia miasta, które nie zostało w przeważającej mierze zniszczone podczas II wojny światowej i nie doświadczyło aż tak traumatycznych przemian gospodarczych, jak wywiezienie sporej części potencjału gospodarczego Łodzi w głąb Rosji w trakcie I wojny czy zamykania kopalń w wyniku transformacji ekonomicznej po r. 1989 w Wałbrzychu. Jak widać, byłoby co w Polsce w tym temacie badać.

Cities Outlook 1901, Centre For Cities, London 2012. Raport dostępny do darmowego pobrania ze strony Centre for Cities.

zp8497586rq

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.