ISSN 2657-9596

Teatr faktu poza cenzurą

Aksana Haiko , Marcin Wrzos
27/11/2014

O teatrze niezależnym na Białorusi i odkrywaniu nieznanych aspektów białoruskiej historii opowiada Aksana Haiko w rozmowie z Marcinem Wrzosem.

Marcin Wrzos: Teatr Kryły Hałopa to projekt niezależny. Jaki jest wasz pomysł na teatr?

Aksana Haiko: Wszystko zaczęło się od myśli, że chcemy zmieniać świat. To było jakieś 13 lat temu. Byliśmy wtedy młodymi ludźmi, którzy chcieli wcielać swoje utopijne poglądy w życie. Teraz ten entuzjazm pierwszych lat osłabł, rzeczywistość jest trudniejsza do zmiany, niż nam się na początku wydawało.

Jesteśmy teatrem amatorskim, ale cały czas uczyliśmy się w teatrach zawodowych i tam zdobywaliśmy doświadczenie. Pierwsze warsztaty mieliśmy w Teatrze Ósmego Dnia w Poznaniu. To była dla nas ważna inspiracja. Chcieliśmy robić teatr politycznie zaangażowany, który nie jest obojętny na to, co się dzieje w kraju. Od początku istnienia zrobiliśmy dziesięć spektakli, cztery z nich to przedstawienia uliczne. Bardzo podoba nam się idea teatru ulicznego, na Białorusi mało kto robi takie spektakle.

MW: Wasz ostatni projekt to „Czarnobyl”. Jak w państwie, które buduje elektrownię atomową, jest on odbierany?

AH: Nie mieliśmy okazji się jeszcze przekonać, jak odebrałaby go białoruska publiczność. Na dzień przed premierą władze zamknęły ośrodek, w którym miała się odbyć premiera. Uzasadnieniem była potrzeba przeprowadzenia remontu, oczywiście do dziś żadne prace nie są prowadzone. Na Białorusi to dość powszechna praktyka. W ten sposób najłatwiej zablokować niepożądane inicjatywy.

Kiedy zadzwoniłam do działu kultury, usłyszałam, że musimy pokazać swój spektakl przed Komisją Sztuki. Oficjalnie chodzi o pomoc. Starsi „koledzy” mają szansę doradzić młodszym i mniej doświadczonym twórcom. W praktyce komisje takie pełnią rolę cenzury. Nasza poprzednia sztuka po pokazie na takiej komisji została zakazana. Bardzo mnie to zaskoczyło, ponieważ nie było w niej nic politycznego. Komisji nie spodobał się zbyt wulgarny jej zdaniem język. Był to współczesny dramat, opisujący współczesne problemy i dlatego napisany współczesnym językiem. Nie znalazło to zrozumienia u Komisji.

MW: Najnowszy projekt jest z kolei bardzo polityczny…

AH: Dlatego nie ma sensu ubiegać się o akceptację komisji. Ja już teraz wiem, że nie pozwolą nam go pokazać na Białorusi. Póki co pokazujemy swój spektakl za granicą. W czerwcu jedziemy do Murmańska. Mamy zaproszenia z Ukrainy i Niemiec.

MW: Projekt ma częściowo dokumentalny charakter. W jaki sposób zbieraliście materiały?

AH: W całości jest to spektakl dokumentalny. Podzieliłam go na dwie części. W pierwszej pokazujemy materiały wideo i zdjęcia zrobione podczas dwóch wypraw w skażony rejon, czemu towarzyszy czytanie relacji ludzi, którzy ucierpieli wskutek katastrofy. Pierwsza wyprawa odbyła się w październiku 2012 r. Odwiedziliśmy okolice Chojnik i Brahina. Naszym celem były wsie, które po katastrofie w Czarnobylu zostały wysiedlone. Teraz to jest martwa strefa, w której tylko gdzieniegdzie mieszkają ludzie. Wszędzie widzieliśmy rozpadające się domy.

Odwiedziliśmy też rejon wietkowski. Znajduje się dość daleko od zony, ale po katastrofie spadły tam deszcze radioaktywne i trzeba było wysiedlić wiele wsi. W XVII w. osiedlili się tu Staroobrzędowcy, co zapoczątkowało powstanie bardzo ciekawej lokalnej kultury. Katastrofa położyła jej kres, rozmyła się ona wraz z ewakuacją tych ludźmi w różne rejony Białorusi. Drugą wyprawę zaplanowaliśmy na Dziady. Po białorusku święto to nazywa się Radunica. To jedyny czas, kiedy władze pozwalają wjechać do niedostępnej przez resztę roku strefy zamkniętej. W te dni Białorusini zwyczajowo odwiedzają groby swoich bliskich. Wykorzystaliśmy okazję, by tam pojechać i nagrać materiał do spektaklu.

MW: A część druga?

AH: Dotyczy współczesności. Przez kilka miesięcy siedzieliśmy na forach internetowych i zbieraliśmy wypowiedzi na temat planów budowy pierwszej elektrowni atomowej na Białorusi. Wśród ludzi budzi to wiele obaw, ale debata w tej sprawie jest zakazana. Prezydent Łukaszenka mówi, by budować ją jak najszybciej i jak najtaniej. To wszystko brzmi jak wielki żart. Nawet najbardziej uzasadniona krytyka nie jest możliwa. Za działalność antyatomową można trafić do aresztu.

Ekologia to nie jest mój główny obszar zainteresowań. Na forach bardzo dużo się dowiedziałam, pojawiają się tu informacje, których nie ma w oficjalnych białoruskich mediach. Można powiedzieć, że drugą częścią spektaklu jest gadanie zwykłych ludzi. Chciałam, by ich głos zabrzmiał głośno, a wypowiadane gdzieś pokątnie opinie zostały usłyszane. Niektóre z nich są naprawdę bardzo ostre.

MW: Skąd pomysł na spektakl? Czy młodzi ludzie na Białorusi pamiętają jeszcze o Czarnobylu?

AH: Polityka władz białoruskich zmierza do tego, by nie pamiętali. Kiedy w grę wchodzi polityka, fakty schodzą na dalszy plan. Zdaniem władz nie ma na Białorusi problemu z dużą zachorowalnością na raka tarczycy, bo statystyki tego nie potwierdzają. To prawda, ponieważ nikt takich statystyk oficjalnie nie robi. Łukaszenka prowadzi politykę rewizjonistyczną. Jej częścią jest odebranie udogodnień osobom, które były likwidatorami skutków katastrofy w Czarnobylu. Nic takiego nie miało miejsca ani na Ukrainie, ani w Rosji.

Ludzie bardzo często nie wiedzą o zagrożeniach i za dobrą monetę przyjmują zapewnienia władz. Młodzi nie pamiętają o historii. To był właściwie punkt wyjścia do tego spektaklu. „Czarnobyl” w naszym zamyśle jest pierwszą częścią projektu, który ma przybliżać historię Białorusi. Chcemy mówić o innych zapomnianych aspektach białoruskiej historii, wbrew polityce zapominania prowadzonej przez władze. Istnieje wiele mitów, dotyczących np. II wojny światowej. Ja sama chcę wiele rzeczy zrozumieć. Gdzie mieszkam? Co tu się dzieje? Dlaczego ludzie milczą i nie protestują?

Nie wiem, co z tego projektu wyjdzie, bo już właściwie od paru lat nie występujemy. Robię spektakle dla Białorusinów. Chcę przynajmniej zmienić sposób myślenia u ludzi, którzy obejrzą moje spektakle. Niestety okazuje się, że de facto pracuję dla polskiej, rosyjskiej, ukraińskiej czy duńskiej publiczności. Nie na tym mi zależy najbardziej.

MW: Czy Teatr Kryły Hałopa zawita w najbliższym czasie do Polski?

AH: Nie mamy konkretnych planów. Polska publiczność miała już okazję zobaczyć nasz spektakl. Oficjalna premiera „Czarnobyla” miała miejsce w Poznaniu na Festiwalu Maski. Udało się nam wziąć w nim udział dzięki Jarosławowi Siejkowskiemu z Teatru Biuro Podróży. Bardzo mu zależało byśmy pokazali ten spektakl na Maskach. Załatwił nam w Instytucie Mickiewicza wsparcie, dzięki któremu mogliśmy przyjechać do Poznania na trzy dni. Ja nawet nie chciałam wtedy jechać, miałam mnóstwo niezałatwionych spraw, a sam spektakl nie był jeszcze skończony. Jarek Siejkowski wymusił na nas trochę ten przyjazd. Dzięki jego uporowi, naszej ciężkiej pracy, również już na miejscu w Poznaniu udało się nam zrobić całkiem niezłą premierę. Ja oczywiście chcę jeszcze przyjechać do Polski. Spektakl może być częściowo grany po polsku, częściowo po rosyjsku z polskimi napisami. Mamy dobre tłumaczenie, nic tylko grać.

Strona internetowa teatru: www.teatrkh.com.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.