ISSN 2657-9596

Szkoła to wspólnota komunikacyjna

Małgorzata Jakubczak , Piotr Kozak
03/12/2012

Zanim przystąpimy do dyskusji, należy najpierw pojąć, co chcemy osiągnąć. Dopiero gdy jesteśmy w kontakcie ze sobą, ze swoimi potrzebami i wynikającymi z nich uczuciami, możemy z powodzeniem nawiązać kontakt z inną osobą. O komunikacji w środowisku szkolnym z Małgorzatą Jakubczak, trenerką Porozumienia Bez Przemocy, rozmawia Piotr Kozak.

Piotr Kozak: Jak wspomina pani okres szkolny?

Małgorzata Jakubczak: Edukację kończyłam dość dawno, ale pamiętam, że przemoc kwitła. Tak w wymiarze fizycznym, jak i werbalnym. Szkoła to instytucja hierarchiczna, jako uczniowie byliśmy tymi, którzy podlegają wymaganiom i rozkazom.

PK: Moje wspomnienia dotyczące szkoły są podobne. Szkoła jest naznaczona przemocą. We wszystkich wymiarach: w relacjach pomiędzy uczniami, między uczniami a nauczycielami i rodzicami. Jakie jest źródło tej przemocy?

MJ: W dużej mierze przemoc bierze się z fałszywego przekonania, że bez walki nie osiągnie się tego, na czym nam zależy.

PK: Czyli z rywalizacji?

MJ: Można to nazwać rywalizacją, ale dotyczy ona często tego, co ze swej natury nie jest limitowane, np. szacunku. Szacunek nie jest jak pudełko z cukierkami – jeżeli jedna osoba jest obdarzona szacunkiem, to nie oznacza, że zabraknie go dla innych.

PK: Czym jest porozumienie bez przemocy?

MJ: To metoda komunikowania się, zaproponowana przez Marshalla Rosenberga. Wychodzimy z założenia, że przemoc w komunikacji międzyludzkiej jest wszechobecna, ma przeróżne formy i staramy się ją ograniczać.

PK: Jaka jest główna idea stojąca za tą metodą?

MJ: Przede wszystkim taka, że możemy skutecznie porozumiewać się bez przemocy. Po drugie, że najważniejsze w procesie komunikacji jest nawiązanie kontaktu z drugim człowiekiem. Dzięki temu możemy dotrzeć do naszych pokładów empatii i budować relacje oparte na uczuciu i serdeczności.

PK: Na czym to polega?

MJ: Chodzi o to, aby spróbować dotrzeć do samego siebie i zrozumieć swoje potrzeby. Zanim przystąpimy do dyskusji, należy najpierw pojąć, co chcemy osiągnąć. Dopiero gdy jesteśmy w kontakcie ze sobą, ze swoimi potrzebami i wynikającymi z nich uczuciami, możemy z powodzeniem nawiązać kontakt z inną osobą.

PK: Czyli zanim rozpoczniemy komunikację, należy najpierw skomunikować się z samym sobą. A jak postępować, gdy już zaczniemy rozmawiać?

MJ: Model PBP daje się opisać przez cztery kroki porozumienia: to obserwacja faktów, rozpoznanie swoich uczuć, odniesienie tych uczuć do potrzeb i prośba o konkretne działanie skierowana do rozmówcy. Ten sam model daje się zastosować, gdy to ja jestem odbiorcą komunikatu, gdy obserwuję rozmówcę, słucham, co ta osoba mówi, identyfikuję jej uczucia i mogę zaproponować swoje działanie. Na tym polega wzajemność w komunikacji.

PK: Dlaczego jednak ta metoda komunikacji miałaby być skuteczniejsza niż proste wyrażanie rozkazów typu „otwórz okno”?

MJ: Prosząc kogoś o otwarcie okna, należy podawać powody, dla których proszę, powołując się na moją potrzebę, która poprzez to działanie zostanie zaspokojona. W ten sposób zapraszam do kontaktu. Dzięki temu rozmówca wie, dlaczego go o coś proszę. Motywacją do spełnienia prośby może być tu chęć przyczynienia się do mojego dobra, co nazywam „motywacją z serca”. W przypadku rozkazu motywacja odbiorcy do spełnienia prośby jest najczęściej jedna – strach. Porozumienie bez przemocy zachęca ludzi do budowania relacji opartych na „sercu”, tj. na szacunku i zrozumieniu, a nie na strachu. Jest to zatem rewolucyjna metoda, ponieważ skłania nas do refleksji nie tylko nad tym, na czym nam zależy, ale również do dociekania, z jakiego powodu ktoś wychodzi naprzeciw naszym prośbom.

PK: Dlaczego jednak powinno nam zależeć, by budować podobną wspólnotę opartą na „sercu”? Bez względu na motywację tego, z kim rozmawiamy, nasz cel, otworzenie okna, zostanie osiągnięty. Dlaczego mamy tworzyć bliską relację z rozmówcą, w tym wypadku z uczniem?

MJ: Dlatego, że osobie, która decyduje się używać PBP, zależy na budowaniu dobrowolnych relacji pomiędzy ludźmi, a nie relacji opartych na strachu. Być może nasz partner, uczeń w szkole, zgodzi się spełnić rozkaz motywowany strachem, ale trudno oczekiwać, by w toku dalszych interakcji okazywał nam zaufanie. Jeżeli jedna ze stron czuje się wykorzystywana, wówczas powstaje bariera komunikacyjna. Rodzi to sprzeciw i bunt.

PK: Co zrobić, jeżeli ktoś nie chce rozmawiać?

MJ: Mogę mu spróbować przedstawić, dlaczego rozmowa jest dla mnie ważna, dlaczego jest mi przykro, jeżeli ktoś odmawia kontaktu. Wymaga to odwagi pokazania, co jest dla mnie ważne. Odsłania mnie przed innymi. Nie każdy jest gotów rozmawiać w ten sposób.

PK: Z obserwacji wiem, że zdarza się, że próba rozmowy z uczniem odmawiającym kontaktu osiąga skutek przeciwny do zamierzonego.

MJ: To również się zdarza. Istotnym elementem opisywanej przeze mnie metody jest jednak krok czwarty, który wyraża się w prośbie, będącej zarazem pytaniem. Może to przybrać następującą formę: „czy możemy wrócić do tej rozmowy?”, „czy chciałbyś się w tej sprawie porozumieć?”. To forma nieinwazyjna, która wyraża szacunek dla rozmówcy. I pozwala mu na wolny wybór.

PK: A co zrobić, gdy mamy do czynienia z przemocą fizyczną w szkole? Czy opisywana metoda jest skuteczna w przypadku przemocy fizycznej?

MJ: Gdy dochodzi do przemocy fizycznej, trudno o dyskusję. Trudno dyskutować z kimś, kto zamierzył się na nas ciężkim narzędziem. Mam jednak głębokie przekonanie, że zanim dojdzie do przemocy fizycznej, zazwyczaj dochodzi do akceleracji agresji. Na tym etapie można jeszcze dyskutować.

PK: Czyli zapobiegać, a nie leczyć.

MJ: Zapobiegać. A skoro już o leczeniu mowa, to metoda porozumienia bez przemocy może być dobrym narzędziem do rozmowy z ofiarami i sprawcami przemocy fizycznej. Obie strony potrzebują bowiem pomocy.

PK: W jaki sposób nauczyciel ma się komunikować z uczniem? Jakich zasad ma przestrzegać?

MJ: Pierwsza wskazówka jest taka, by nie rozpoczynać rozmowy, zanim nie mamy jasności, co chcemy powiedzieć czy osiągnąć. Nie powinniśmy się spieszyć. W nauczycielach istnieje przekonanie, że natychmiast muszą znać odpowiedź na wszystkie trudne sytuacje. Ten pośpiech powoduje, że reagujemy nawykowo, tj. agresją, podniesionym głosem. Świadczy to o tym, że nie radzimy sobie z daną sytuacją emocjonalnie. Po drugie należy uzmysłowić sobie, na czym nam zależy, np. czy chcemy, żeby Jaś nie bił Małgosi, ponieważ nauczyciel na niego patrzy, czy żeby Jaś nie bił Małgosi, bo jest takim człowiekiem, który nie bije innych. Nie w kontroli tkwi kwestia wychowawcza!

PK: Czyli uczeń ma nie tylko przestrzegać reguł, ale również zrozumieć, skąd są te reguły?

MJ: Tak, reguły należy uwewnętrznić. To przede wszystkim kwestia postaw, budowy pewnego systemu wartości. Podobne uwagi można odnieść do dydaktyki: nie powinno nam zależeć, by Jaś uczył się, ponieważ jutro jest klasówka, ale z innych, własnych powodów – ciekawości, chęci odniesienia sukcesu… Cokolwiek to jest, ważne, żeby wynikało z jego potrzeb, a nie ze strachu przed zła oceną i różnymi konsekwencjami z niej wynikającymi.

PK: Co jednak ma zrobić nauczyciel, gdy zachowanie ucznia jest prowokacyjne?

MJ: Prowokacja jest nastawiona na instynktowną reakcję. Jest to obrona bardzo często nieracjonalna. Umiejętność powstrzymywania reakcji odruchowych należy do kompetencji zawodowych nauczyciela.

PK: Często podkreśla się wagę szybkości reakcji nauczyciela na zachowania ucznia.

MJ: Szybkość reakcji nie może stać w sprzeczności z efektywnością reakcji, a tej nie służą zachowania instynktowne. Szybkie i gwałtowne zachowania sprawdzają się chyba tylko w amerykańskich filmach.

PK: Czyli nie bić uczniów?

MJ: Nie bić. (śmiech) O wiele skuteczniejsze jest zatrzymanie się, złapanie oddechu i zdecydowanie, co w tej sytuacji chcę zrobić i powiedzieć. Warto podejść do ucznia, używać jego imienia, nie podnosić głosu, okazać spokój i nie dać się wyprowadzić z równowagi.

PK: Czy metoda porozumienia bez przemocy może być skuteczna w kontekście takiej instytucji, jaką jest szkoła?

MJ: Szkoła bywa organizacją o charakterze represyjnym. Nie wystarczy więc nauczyć nowego języka dorosłych i uczniów. Szkoła to system sam w sobie i element większego systemu. Szkoła to jednak również wspólnota. I w tej wspólnocie można porozumiewać się na różne sposoby.

PK: Jakie instytucjonalne rozwiązania można byłoby wprowadzić, żeby przeciwdziałać przemocy fizycznej i werbalnej? Może demokratyzacja podejmowania decyzji w szkole?

MJ: Demokratyzacja szkoły jest słuszną drogą. Może się ona objawiać we wspólnym z uczniami budowaniu zasad i regulaminu szkoły. Regulamin nie powinien być czymś zastanym, ale powinien być wypracowywany wraz z samorządem szkolnym i klasowym. Uczniowie włączeni w proces budowania regulaminu są bardziej skłonni, żeby go przestrzegać. Jest to oczywiście proces bardzo pracochłonny i czasochłonny nie zawsze daje natychmiastowe efekty. W dłuższej perspektywie jest to jednak opłacalne.

PK: Ale uczniowie nie garną się do samorządu, frekwencja w wyborach do samorządów w szkole jest zazwyczaj niska. Przeszkodą nie musi być więc sama instytucja szkoły, ale brak chęci po stronie uczniów.

MJ: Nie znam cudownego leku na ten problem. Wiem natomiast, że do każdego człowieka przemawia język jego korzyści. Korzyścią jest możliwość zaspokojenia potrzeb, więc praca na rzecz wspólnoty to okazja do zaistnienia w organizacji, bycia zauważonym, akceptacji, uznania, szacunku, wniesienia własnego wkładu, aktywności i inne potrzeby współzależności. Korzyścią może być satysfakcja z tego, że dzięki mnie w szkole jest mniej przemocy.

PK: Jaka jest pani szkoła marzeń?

MJ: Szkoła moich marzeń jest niewielka. Jest to szkoła wspólnotowa, nastawiona na wspólne świętowanie różnorodności życia. Uczniowie i nauczyciele znają się nawzajem. Nie ma anonimowości. Szkoła, która dba o więzi międzyludzkie i opiera swoje funkcjonowanie na wzajemnym szacunku. Gdzie jest miejsce dla odmienności i indywidualności. Jest to szkoła, którą opuszcza się z poczuciem żalu, a nie ulgi.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.