ISSN 2657-9596

Spojrzenie w gwiazdy

Bartłomiej Kozek
29/08/2014

Kosmos jest polityczny! Co ciekawe, wydaje się, że fakt ten był bardziej oczywisty w latach 60. XX w. niż dziś. Wrażenie to potęguje wystawa w warszawskiej Zachęcie.

Wydaje się, że kosmos nie budzi już dziś aż takich emocji, jak w poprzednich dekadach. Jeszcze paręnaście lat temu z zapartym tchem czekano na pierwsze sygnały i zdjęcia, przysyłane na Ziemię przez marsjańską sondę Pathfinder. Dziś doniesienia o kolejnej planecie znalezionej poza Układem Słonecznym czy też nagrania odgłosów, „wydawanych” przez planety czy księżyce przeglądamy gdzieś pomiędzy śledzeniem najnowszych doniesień z kraju a plotkami z życia gwiazd.

Pierwsze kroki

Nie zawsze jednak mogliśmy liczyć na komputery o potężnych mocach obliczeniowych, zaawansowane sondy czy Teleskop Hubble’a w roli naszych zastępców w poznawaniu wielkiego nieznanego. Kiedy po II wojnie światowej eksploracja przestrzeni pozaziemskiej sprzężona została z wyścigiem zbrojeń, postępy w jego poznawaniu miały świadczyć o tym, który z ówczesnych bloków – kapitalistyczny czy komunistyczny – osiągnął wyższy stopień rozwoju.

Wystawa „Kosmos wzywa! Sztuka i nauka w długich latach sześćdziesiątych” pozwala nam przez chwilę poczuć klimat tego wyścigu, jaki panował w krajach bloku wschodniego. Podczas gdy w Stanach Zjednoczonych na ekranach telewizorów pojawił się wówczas „Star Trek”, ZSRR i państwa satelickie pieczołowicie rezygnowały z metkowania cybernetyki jako reakcyjnej, burżuazyjnej pseudonauki. To również czas, kiedy powstają książki Stanisława Lema, a część z nich przeniesiona zostaje na wielki ekran.

Dzięki Zachęcie możemy poznać np. fragmenty filmu „Milcząca gwiazda” – polsko-enerdowskiej koprodukcji, która powstała w kilku wersjach. Te „zachodnie” miały być bardziej uniwersalne i przystępne w odbiorze, stąd ścieżka dźwiękowa składała się z tradycyjnych aranżacji orkiestrowych. Ta „wschodnia” gloryfikować miała realny socjalizm i korzystała z najnowszej twórczości z kręgu muzyki eksperymentalnej.

Postęp technologiczny oraz poznawanie kosmosu zmieniały wyobraźnię zarówno „szarego człowieka”, jak i osób z kręgów nauki i kultury. Istotną rolę odgrywały np. dokumenty i kroniki filmowe, donoszące o testach rakietowych z użyciem myszy doświadczalnych na Pustyni Błędowskiej, zaglądających za kulisy testów wytrzymałościowych, którym poddawani byli kandydaci na kosmonautów, a także pierwsze zdjęcia „błękitnej planety”. Od czasu ich powstania datuje się popularność tego przedstawienia Ziemi, które wykorzystywała zarówno popkultura, jak i rodzące się wówczas ruchy ekologiczne.

Kosmos na Ziemi

Pierwsze kroki człowieka w przestrzeni pozaziemskiej niemal dosłownie zmieniały nasze życie. Nie chodzi tu już nawet o odkrycia naukowe z nimi związane, co o wpływ na powstawanie nowych gałęzi nauki czy na artystyczną wyobraźnię. Futurystyczne wzornictwo przemysłowe zafascynowane było „kosmicznymi” kształtami. Komputery wykorzystywano zarówno do skomplikowanych obliczeń, jak i do akcji artystycznych. Na poważnie zabrano się również za badanie ergonomiczności szkolnych ławek czy urządzeń gospodarstwa domowego.

Kosmos, opisywany chociażby we wspomnianych już wcześniej powieściach Lema, po swojemu interpretowali twórcy plakatów filmowych, jak i tworzący surrealistyczne grafiki Daniel Mróz. Na wystawie w Zachęcie będziemy mogli na własne uszy sprawdzić, jak muzycy eksperymentalni (w tym Krzysztof Penderecki) zmieniali dźwięki, wydawane przez ludzkie ciało, w iście kosmiczne melodie. Niektóre projekty, takie jak tuby mieszkalno-transportowe, być może skojarzą się nam z orbitującą wokół Ziemi stacją kosmiczną z filmu „Elizjum”.

Droga do gwiazd?

Wychodząc z nader sycącej wystawy możemy się zacząć zastanawiać nad tym, czy trzeba aż wyścigu zbrojeń, by nasza uwaga zaczęła kierować się (dosłownie) poza Ziemię. Nie da się tego wykluczyć. Pamiętajmy, że np. Stany Zjednoczone na poważnie rozważały zdetonowanie na Księżycu bomby atomowej jako – widocznego także na niebie po drugiej stronie żelaznej kurtyny – znaku swojej potęgi. Lęk przed zagładą nuklearną nie był wówczas niczym niezwykłym, co momentami daje się w salach wystawowych odczuć.

Ambiwalencja eksploracji kosmosu zdaje się utrzymywać po dziś dzień. Mój przyjaciel, tak jak i ja fan „Star Treka”, zwykł zadawać mi pytanie o to, jak słowa na temat kosmosu jako „ostatecznej granicy” i przestrzeni badań naukowych mają się do stanu uzbrojenia na pokładzie USS Enterprise. Jeśli już słyszymy o bardziej ambitnych planach wykorzystania przestrzeni kosmicznej, to albo wiążą się one z wejściem do gry podmiotów prywatnych, albo z chińskimi ambicjami mocarstwowymi. Pokojowe poznawanie tajemnic kosmosu przeplata się z chęcią wydobywania surowców nieodnawialnych albo pokazania swojej potęgi światu.

Czy wyścig ten nabierze tempa, gdy jeden z graczy zacznie osiągać w nim przewagę? Czy będzie on jeszcze bardziej niż obecnie inspirował twórców filmów i seriali? Czy doniesienia z kolejnych odkryć będą rozpalać nas bardziej, niż dajmy na to „Royal Baby”? Zanim odpowiemy sobie na te pytania, warto wybrać się na plac Małachowskiego, by sprawdzić, do czego chcemy porównywać nasze obecne nastawienie.

Kosmos wzywa! Sztuka i nauka w długich latach sześćdziesiątych, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, wystawa czynna do 28 września 2014 r.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.