ISSN 2657-9596

Jak boskie mogą być media publiczne?

Bartłomiej Kozek
11/11/2011

Niedawny sukces – zarówno jeśli chodzi o oglądalność, jak i recenzje – odegranego na żywo w telewizyjnej Jedynce oraz w internecie spektaklu „Boska”, z brawurową główną rolą Krystyny Jandy, to dobra okazja, by postawić kilka ważnych pytań. Przede wszystkim: czy media publiczne mogą zerwać z uzależnieniem nie tylko od polityki, ale też od pogoni za reklamodawcami?

Media publiczne w Polsce nie cieszą się największym uznaniem. Mimo że w badaniach społecznego zaufania plasują się całkiem wysoko, to nie brak głosów, że nie proponują oferty znacząco różniącej się od nadawców komercyjnych. Powszechne przekonanie, że przed 23.00 trudno w ramówce znaleźć program mogący nosić znamiona „misyjności” najczęściej – w zetknięciu z programem telewizyjnym – wydaje się w jakiś sposób uzasadnione. Mimo to nie błędem byłoby sądzić, że media publiczne są jakimś podporządkowanym wyłącznie rynkowi reklamowemu i wskaźnikom oglądalności monolitem. Sytuacja TVP jest inna niż Polskiego Radia, inaczej też kształtują się zmienne dzieje poszczególnych anten. Instytucje te dziś wyglądają inaczej i nadają w dużej mierze co innego niż chociażby 10 lat temu.

Najsłabsze ogniwo

Najwięcej krytyki zawsze zbierała publiczna telewizja. Ze względu na olbrzymi udział w rynku od zawsze traktowano ją chętniej jako potencjalną tubę propagandową tej czy innej siły politycznej, niż jako miejsce promowania wysokiej jakości kultury i debaty publicznej. Rozwój telewizji informacyjnych sprawił, że zmniejszyła się ilość serwisów informacyjnych i audycji publicystycznych serwowanych na antenie TVP1 i TVP2 (mimo faktu, że TVP Info nie dociera jeszcze, tak jak dwie główne anteny, do ok. 99% populacji), do niedawna podobny trend dotyczył również obecności tematyki kulturalnej. Prezesura Juliusza Brauna w tym zakresie wydaje się całkiem odważna. Więcej audycji poświęconych kulturze („Lubię to”, „WOK – Wszystko o kulturze”, „Kultura, głupcze!”, nowe produkcje skierowane do dzieci i młodzieży (seriale animowane, magazyn „Poziom 2.0″) mogą robić wrażenie.

Sęk w tym, że ich sukces nadal mierzony jest głównie poziomem oglądalności, która siłą rzeczy będzie niższa niż w przypadku telenowel czy fabularyzowanych produkcji sądowych/kryminalnych. Powodzenie tej czy innej koncepcji programowej w wypadku telewizji publicznej winno odwoływać się do kwestii poszerzenia dostępu do oferty kulturalnej np. dla osób z mniejszych miejscowości, mających ograniczony dostęp do profesjonalnego teatru czy opery albo dla porównywalnych, serwowanych do tej pory ofert z wyższej półki.

„Boska” – historia o fałszującej na potęgę śpiewaczce operowej z Nowego Jorku – miała 1,6 mln widzów, co dało TVP1 oraz TVP HD ponad 11% udziału w rynku telewizyjnym. Może to nie wyglądać imponująco zważywszy, że w tym samym czasie Dwójka miała ponad 30% („Barwy Szczęścia”, „M jak Miłość”, „Tomasz Lis na żywo”), Polsat – prawie 15%, a TVN – niemal 15,5%. Ale z drugiej strony należy uwzględnić fakt, że „zwykłe” przedstawienia Teatru Telewizji miały oglądalność na poziomie miliona osób (6,6% udziału w rynku), a do wspomnianej przed chwilą liczby doliczyć należy prawie 120 tysięcy wyświetleń w Internecie.

Wyjście w kanał

Wykorzystanie nowych technologii poszerzania dostępu do produkcji publicznych mediów idzie im całkiem sprawnie. Dość wspomnieć dostępność poszczególnych audycji w Internecie, muzyczne i publicystyczne kanały Polskiego Radia emitowane w Internecie, czy też kanały tematyczne TVP, które potrafią podjąć rywalizację z kanałami komercyjnymi zarówno pod względem jakości, jak i popularności. TVP Seriale czy TVP Sport w momencie emitowania popularnych transmisji sportowych podejmują równorzędną walkę z takimi kanałami jak AXN, ale kino! czy Eurosport. Nawet mniej popularne kanały, jak TVP Historia, ostatnimi czasy zwiększają swój udział w rynku (w ciągu roku wspomniany kanał zanotował przyrost oglądalności o ponad 310%). Sumując zresztą chociażby wyniki wszystkich mierzonych w badaniach telemetrycznych telewizyjnych kanałów dokumentalnych, które są bodaj najbardziej wyrazistym przykładem możliwości funkcjonowania szeroko pojętych programów misyjnych w przestrzeni medialnej, otrzymujemy niemal 2,8% udziału w rynku telewizyjnym w październiku tego roku – więcej niż oglądalność takich kanałów, jak TV4 (2,3%), TVN 7 czy TV Puls (po niemal 2%). Pokazuje to skalę zainteresowania ofertą wykraczającą poza telewizyjną masówkę.

Mniej szumu w eterze

Po nieudanych eksperymentach z próbą „dostosowania do wyzwań współczesności” radiowej Trójki stacja pod kierownictwem wpierw Krzysztofa Skowrońskiego, a następnie Magdaleny Jethon, wróciła do swoich tradycji emitowania różnorodnych audycji kulturalnych, publicystycznych i muzycznych, o silnie autorskim zabarwieniu. Efektem jest utrzymywanie się słuchalności w ciągu ostatniego roku w przedziale od 7 do 8,5% udziału w słuchalności i silnej, czwartej pozycji na rynku radiowym.

Także słupki radiowej Czwórki zaczynają wzrastać z dotychczasowego poziomu 0,2 do 0,45%, powoli zbliżając się do złotego okresu kierowania anteną przez Pawła Sito oraz Kamila Dąbrowę w okolicach r. 2005. Także i tu mamy do czynienia z audycjami społeczno-cywilizacyjnymi czy kulturalnymi, których – mimo zróżnicowanej oferty w eterze, szczególnie w dużych miastach – wcale nie tak łatwo znaleźć w ramówkach rozgłośni komercyjnych. Pomimo początkowych ambitnych planów w tym zakresie audycje własne na antenach takich, jak Chilli Zet czy Radio Roxy, uległy zredukowaniu. Otwarcie się na młode słuchaczki i słuchaczy, symbolizowane przez rozdyskutowany profil publiczny Czwórki na Facebooku, daje duże szanse na to, że w publicznych mediach także i młodsze pokolenia znajdą ofertę skrojoną dla swoich potrzeb.

Wyzwania na przyszłość

Rzecz jasna nie sposób uznać sytuacji za różową. Nad mediami publicznymi wisi niepewność, związana z wpływami z abonamentu. Szczególnie wyraźnie objawia się to w cięciach realizowanych w ośrodkach terenowych TVP, co skutkuje coraz bardziej ograniczoną ofertę programową świadczoną w obrębie pasma rozłącznego TVP Info. Kontrastuje to z sytuacją wielu publicznych rozgłośni regionalnych, tworzących dodatkowe miejskie kanały, jak chociażby w Lublinie, Poznaniu czy Szczecinie. Bardzo wiele krwi potrafią napsuć personalne przepychanki, takie jak chociażby powoływanie na dyrektora kolejnych anten radiowych prawicowego dziennikarza, Jacka Sobali, modyfikującego swego czasu ramówki oraz zespoły redakcyjne poszczególnych kanałów Polskiego Radia. Brak skutecznych narzędzi prawnych, uniemożliwiających nadmierną koncentrację medialną przyczyniło się w ostatnich latach do znaczącego zmniejszenia się ilości pozostałych na placu boju, niezależnych stacji radiowych. Brak także zachęt do rozwijania niezależnych, lokalnych, tworzonych oddolnie i niekomercyjnych rozgłośni, które mogłyby być alternatywną formą realizowania prawa do pluralizmu medialnego. Brak też refleksji nad sposobami zapewnienia stabilnego finansowania, wykraczającymi poza model abonamentowy, jak chociażby dodatkowym opodatkowaniu zysków mediów komercyjnych z reklam w zamian za zakaz ich emitowania na publicznych antenach.

W TVP i PR nie brak pomysłów, łączących w sobie zaspokajanie zróżnicowanych gustów i realizację misji publicznej za pośrednictwem nowoczesnych metod. Szczególnie warto tu wspomnieć o projekcie moje.polskieradio.pl, w którym posłuchać możemy ponad 80 rozgłośni internetowych, w tym nadających audycje słowne, czym nie mogą pochwalić się komercyjne projekty tego typu. Od tego, jaki będzie społeczny nacisk na to, by publiczne media zmierzały w tę stronę zależy, czy nadal w godzinach największej oglądalności będziemy mogli chociażby obejrzeć Teatr Telewizji, czy zostanie nam już tylko wybór między telenowelą albo filmem sensacyjnym na kanale „państwowym” albo na „prywatnym”.

Dane telemetryczne za AGB Nielsen Audience Measurment, dane dot. słuchalności na podstawie badań Radio Track MillwardBrown SMG/KRC. Fot. budynku TVP w Warszawie: VanNouten, Wikipedia.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.