ISSN 2657-9596

Czarownice i gniewni chłopcy

Andreas Billert
28/06/2012
Marija Gimbutas (1921-1994), amerykańska archeolog pochodzenia litewskiego, po raz pierwszy postawiła tezę o zniszczeniu starej, matriarchalnej kultury neolitycznej przez patriarchalne grupy koczowników-pasterzy. Zniszczenia kultury, w której wiodącą rolę spełniały kobiety – kapłanki kultu Wielkiej Matki jako strażniczki tajemnic płodności ziemi i kobiety.

Niemiecki socjolog, ekonomista i historyk kultury i profesor Uniwersytetu w Bremie Gunnar Heinsohn dostrzega przyczyny przejścia od religii płodności do religii panteonu groźnych bóstw mieszkających w niebie, w dramatycznym doświadczeniu społeczności wczesnej starożytności spowodowanej gigantyczną katastrofą kosmiczną. Patriarchalne kultury epoki brązu realizowały od tej pory rytuały przebłagalne, której najistotniejszą cechą było zarzynanie ofiar ludzkich oraz organizowane dla uciechy bogów krwawe igrzyska wojenne. Inaczej – jak powiadali starożytni Celtowie – niebo spadnie znów na ludzkie głowy. Wygląda więc na to, że neolityczna, matriarchalna religia życia zastąpiona została męską religią śmierci.

Niemniej jednak łagodna, kobieca religia tajemnic płodności, nie zniknęła całkowicie. W starożytnych boskich dworach prym wiodły co prawda groźni mężczyźni miotający pioruny, ale towarzyszyły im nadal bóstwa żeńskie, a na ziemi obok mężczyzn-kapłanów i mężczyzn-wojowników, działały nadal kobiety-kapłanki, kobiety-prorokinie, westalki, bachantki i ich misteria, nie mówiąc już o sakralnej „prostytucji świątynnej”. Wśród ludu szczególną rolę odgrywały tzw. „mądre niewiasty” przechowujące tradycję wiedzy zielarsko-medycznej i łączonej z zabiegami magicznymi związanymi przede wszystkim z płodnością i połogiem.

Wspomniany wyżej Gunnar Heinsohn i jego zmarły niedawno kolega Otto Steiger stwierdzają, że w ramach takich umiejętności szczególne znaczenie miały zabiegi umożliwiające kobietom regulację urodzin. Fakt stosunkowo powolnego i zrównoważonego rozwoju demograficznego w Europie aż do schyłkowego średniowiecza, nie da się wyjaśnić wyłącznie działaniem „rozumu natury”, ale w znacznym wynikał z ówczesnych możliwościami w zakresie kontroli urodzeń. Brak tych możliwości, względnie nagłe pojawienie się nadzwyczajnych czynników wzrostu populacji wywoływał poważne turbulencje społeczno-gospodarcze i polityczne. Nieco upraszczając, można by powiedzieć, że zaniechanie przez kobiety regulacji urodzin wywołuje nie tylko zagrożenie stabilności istniejącego systemu społeczno-gospodarczego, szczególnie w zakresie dostępu do zasobów umożliwiających przeżycie i wychowanie potomstwa, ale równocześnie sprzyja generowaniu typowych męskich „zachowań zdobywczych” i agresywnych. Wynika to z prostego faktu, że w społeczeństwach patriarchalnych wzrost populacji oznacza automatycznie wzrost liczby młodych mężczyzn, dla których stopniowo zaczyna brakować możliwości dziedziczenia i realizacji określonych pozycji społecznych. W takich wypadkach, w przeszłości, pojawiały się dramatyczne często podboje, wojny, rewolucje. Inną możliwością była emigracja i zakładanie kolonii, które jednak często – choć nie zawsze – związane były z koniecznością zbrojnego podboju „innych”.

Na tym tle Heinsohn i Steiger prezentują swoją tezę mającą wyjaśnić zjawisko przeszło 400-letniego prześladowania i masowej eksterminacji „czarownic”, które w Europie trwało nieprzerwanie od późnego średniowiecza do końca XVIII wieku. Zdaniem obu badaczy zjawisko miało swe źródło w podjęciu przez kościół i władze świeckie działań skierowanych na wyniszczenie tzw. „mądrych niewiast” dysponujących starą wiedzą i umiejętnościami w zakresie ginekologii i położnictwa. Heinsohn i Steiger wskazują na to, że wiedza ta uległa między XV a XVIII w. postępującej likwidacji i zapomnieniu, a jej restytucja i rozwój nastąpiły dopiero w czasach nowoczesnych, wraz z powstaniem medycy naukowej. Ginekologiczno-położnicza wiedza medyczna „mądrych niewiast” obejmowała już od wieków również umiejętności ograniczania płodności oraz spędzania płodu. Obaj naukowcy ujawniają też zaskakujący fakt, że kościół jeszcze w okresie wczesnego średniowiecza, z dużym sceptycyzmem odnosił się do wiary w czary i demony, dostrzegając w nich niegodne uwagi przesądy ludowe. Równocześnie zakres i wymiar kar przewidywanych dla działań związanych z praktykami ograniczania płodności i przerywania ciąży traktowany był co prawda w tym okresie jako występek godny potępienia, nie groziły za to jednak szczególnie drakońskie kary. Znacznie więcej uwagi poświęcały władze kościelne odchyleniom od obowiązujących założeń teologicznych i ściganiu herezji. Radykalne zmiany w tym zakresie przynosi w XIV w. katastrofa epidemii „czarnej śmierci”, połączona z dramatycznymi skutkami zmian klimatycznych (tzw. „mała epoka lodowcowa”) kończąca okres prosperity gospodarczej Europy XI i XIII w. Oba te stulecia nie tylko, przyniosły wzrost dotąd niskiej populacji zachodniej Europy, pozwalając równocześnie na uruchomienie kolonizacji słabo zaludnionych obszarów Europy Środkowo-Wschodniej. W ten sposób nadwyżki ludności mogły emigrować z przeludnionych obszarów. Epidemia „czarnej śmierci”, która wybuchła w latach 40. XIV w., wyniszczyła przeszło 30% populacji ludności europejskiej, stawiając świeckie i kościelne latyfundia przed perspektywą kompletnej zapaści ekonomicznej.

Heinsohn i Steiger przypominają, że już w r. 1360 miało miejsce pierwsze znane skazanie na śmierć „mądrej niewiasty” – akuszerki, oskarżonej o „duszenie dzieci”. Niewiele później, bo w r. 1404, jeden z ówczesnych inkwizytorów stwierdza z zadowoleniem, że udało się już spalić 30.000 czarownic, których działanie „mogło zrujnować świat”. W r. 1484 papież Innocenty VIII rozpoczyna planową koordynację akcji skierowanych na wytępienie „czarownic”, pisząc o nich w specjalnie wydanej bulli, że za pomocą czarnoksięskich zabiegów niszczą one płody w łonie niewiast, a także odbierają im, a nawet mężczyznom, zdolność płodzenia potomstwa. Uniemożliwiają tym samym – stwierdza papieska bulla – spełnianie obowiązków małżeńskich, których celem jest wyłącznie płodzenie dzieci. Osławiona książka „Młot na czarownice” z 1484 r., stanowiąca podręcznik postępowania wobec osób oskarżonych o czary, wymienia jako szczególnie groźną formę czarów i uroków – „czary siedmiorakie”, a wśród nich działania w kierunku powodowania niemożności poczęcia i traktowania aktu seksualnego wyłącznie dla uzyskania przyjemności. Symbolem takiego uprawiania seksu staje się wizja kopulowania kobiet – czarownic z diabłem w czasie sabatu. Zjawiska prześladowania domniemanych czarownic – kobiety stanowiły 70-85% osób skazanych za czary – uzyskują z czasem charakter masowej histerii i nabierając własnej dynamiki, kierują się również na grupy kobiet niezwiązanych bezpośrednio z działaniami położniczymi.

Heinsohn i Steiger uznają, że konsekwentnej akcji tępienia czarownic w Europie w okresie późnego średniowiecza i nowożytności towarzyszą permanentne zagrożenia demograficzne, wywołane nieustannym pasmem wyniszczających wojen i towarzyszących im epidemii. Sama tylko Wojna Trzydziestoletnia (1618-1648) przyniosła, łącznie ze skutkami wywołanych przez nią epidemii i masowych rozbojów, tylko na obszarze Rzeszy Niemieckiej 40% straty ludności. Od końca XV w. rozpoczyna się też epoka wielkich odkryć geograficznych, skutkująca europejską kolonizacją Ameryki, Azji, Afryki i Australii. Straty wojenne i związana z kolonizacją emigracja nie przeszkadza jednak postępującemu od XVI w. wzrostowi demograficznemu. Wykres wzrostu ludności Europy dźwiga się sukcesywnie od XVI w. w górę, aby na przełomie w. XVII i XVIII i w następnych stuleciach przybrać formę kija hokejowego.

Oponenci tez Heinsohna i Steigera wskazują na wysoki stopień złożoności procesu prześladowania czarownic, utrudniającego przekonywujące udokumentowanie tezy o jego związku z planowym zamiarem walki z regulacją urodzin. Niemniej jednak pozycję kobiety w okresie prześladowań „czarownic” determinuje przypisanie jej podstawowej funkcji w zakresie rodzenia dzieci, traktowanej jako nakaz kościelny i obowiązek poddanych wobec władzy feudalnej. Ludzi wciąż potrzeba, najpierw dla uzupełnienia strat rąk do pracy wywołanych „czarną śmiercią”, a następnie coraz wyższego zapotrzebowania na żołnierzy i na zdobywców i mieszkańców europejskich kolonii zamorskich. Epoka industrializacji przynosi olbrzymie zapotrzebowania na robotników przemysłowych. Musi być ich więcej, niż miejsc przy maszynach i w kopalniach w celu zapewnienia niskiej ceny pracy i możliwie wysokich zysków przedsiębiorców. Eksplozji demograficznej ludności miast w tym okresie towarzyszy trudno już dzisiaj wyobrażalny procesem pauperyzacji miejskiego proletariatu i rozwój miejskich slumsów i dzielnic nędzy. W tym krajobrazie pojawia się wielodzietna rodzina miejskiego proletariusza, którego mnożące się potomstwo nie tylko, że trudno wyżywić, ale i wychować. Masy „nadliczbowych” dzieci zostają opuszczane, zaniedbywane, ulegają demoralizacji i dostarczają nowych kadr zorganizowanej miejskiej przestępczości, względnie jako dziewczęta powiększają rzesze prostytutek miejskich. W innych przypadkach lądują w domach pracy przymusowej, więzieniach i przytułkach. Wstrząsającą panoramę tego stanu rzeczy w XIX w. przynoszą chociażby powieści Karola Dickensa, a wcześniej ryciny Hogartha. Niezależnie więc o tego, czy przyznamy rację teorii o zniszczeniu wraz z „czarownicami” tradycyjnego systemu regulacji urodzin, musimy przyznać, że w pewnym momencie historii Europy przestaje on działać.

Znany filozof niemiecki Peter Sloterdijk zgadza się z tezami Heinsohna i Steigera i określa opisane przez nich zjawiska jako skutki „bezgranicznej żądzy posiadania poddanych”, w imię której dokonano „gigantycznej deregulacji zasad ludzkiej reprodukcji”, deregulacji, w ramach której określony systemy i techniki łączyły się z nieodpowiedzialną grą „va banque”. Przynosiło to według Sloterdijka, szczególnie w czasach nowożytnych i w epoce XIX-wiecznego kapitalizmu, powstawanie niespotykanych wcześniej mas ludzi „nadliczbowych”, nieużytecznych, zmarginalizowanych, „niestosownych” i nieszczęśliwych zaludniających europejskie miasta, przekształcanych w mięso armatnie, względnie wypychanych do kolonii. Ta „deregulacja zasad ludzkiej reprodukcji”, będąca w swych początkach reakcją na skutki kataklizmów XIV w., stała się następnie religijnie legitymowaną metodą zaspakajania potrzeb sprawowania władzy przez elity polityczne. Analizowane przez Michela Foucaulta nowożytne systemy i instytucje represji państwa (więzienia, domy pracy itp.) interpretuje Sloterdijk jako reakcję obronną systemów władzy na skutki „hazardowej” koncepcji deregulacji mechanizmu rozwoju demograficznego. Dla Heinsohna i Steigera na początku tego procesu stoi rozprawa z „czarownicami”, konsekwentnie realizowana przez 400 lat historii cywilizacji europejskiej. Towarzyszy jej światowa ekspansja demograficzna, militarna i gospodarcza Europy i zjawisko seksualnego, społecznego, politycznego oraz gospodarczego ubezwłasnowolnienia europejskich kobiet, w tym kryminalizacji działań w zakresie regulacji urodzin.

Druga połowa XX w. w Europie stoi pod znakiem braku wojen i ekologii. Czy zawdzięczamy to emancypacji kobiet, które odzyskały prawo określania sensu swej seksualności? W jednym z wywiadów Gunnar Heinsohn powiedział: „Jeżeli ludność Niemiec po II wojnie światowej wzrastałaby proporcjonalnie do populacji ludności palestyńskiej, czy afgańskiej, żyło by w moim kraju ok. pół miliarda mieszkańców. Nie sądzę aby olbrzymia liczba młodych mężczyzn tej populacji zajmowała się wówczas organizacją ruchów pacyfistycznych i ekologicznych. Raczej zastanawiałaby się nad tym jak spożytkować złoża uranu w górach Harzu”.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.