ISSN 2657-9596

Nastolatki nie patrzą na seks w kategoriach grzechu

Anka Grzywacz , Bartłomiej Kozek
07/09/2012

Są szkoły, w których nauczyciele rumienią się, kiedy mają wypowiedzieć słowo „pochwa” czy „penis”. Młodzież poszukuje wiedzy o seksie w internecie, pornografii i kolorowych czasopismach. Z Anką Grzywacz z Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton” rozmawia Bartłomiej Kozek.

Bartłomiej Kozek: Od jak dawna zajmujesz się edukacją seksualną?

Anka Grzywacz: Od 9 lat jestem związana z Grupą Edukatorów Seksualnych „Ponton”, z dumą mówię o sobie, że jestem jedną z „matek założycielek”. Wykonywałam wszystkie możliwe zadania wolontariackie – od prowadzenia zajęć, koordynacji akcji ulicznych, przez udzielanie porad na forum i przez telefon zaufania, po administrowanie stroną internetową i występy w mediach.

BK: Czy taka praca wymaga szczególnego wykształcenia lub predyspozycji?

AG: To dość szczególny wolontariat. Działamy w dziedzinie nadal uważanej w naszym kraju za kontrowersyjną, dlatego bycie edukatorką seksualną wymaga odporności psychicznej i determinacji. Nasi wolontariusze i wolontariuszki to na ogół osoby studiujące bądź po studiach. Nie jest wymagane wykształcenie związane z medycyną czy psychologią, bo mamy własny system szkoleń i przygotowania do pracy z młodzieżą. Trzeba przejść rozmowę z koordynatorką, chodzić na spotkania, szkolić się, później obserwować kolegów i koleżanki przy pracy i dopiero za jakiś czas można zająć się edukacją i poradnictwem.

BK: Skąd młodzi ludzie czerpią informacje o seksualności?

AG: Aż 44,5% osób przebadanych przez Ponton na potrzeby raportu „Skąd Wiesz? Edukacja seksualna w polskich domach” nigdy nie rozmawiało o seksualności z rodzicami. Najpopularniejsze źródła wiedzy to rozmowy z rówieśnikami, czasopisma, książki, internet i materiały erotyczne. Młodzież edukuje się przez fora internetowe, na których użytkownicy wypisują własne opinie, niepoparte jakąkolwiek wiedzą naukową. Nastolatki, z którymi nikt nie rozmawia o seksie, chcą wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi i – zazwyczaj z ciekawości – sięgają po pornografię, która jest dziś łatwo dostępna. Tam widzą bardzo okrojony i zniekształcony obraz ludzkiej seksualności – brakuje kontekstu relacyjnego, nie ma podrywu, rozmów, flirtu; aktorki i aktorzy mają często wyjątkowe walory fizyczne (naturalne lub uzyskane dzięki chirurgii), jak bardzo duże piersi czy penisy. Branża porno bardzo powoli wprowadza do filmów prezerwatywy, a nawet jeśli aktorzy ich używają, to nie widać momentu zakładania. Kolorowe czasopisma, szczególnie te dla dziewcząt, dostarczają wprawdzie informacji związanych z dojrzewaniem czy pierwszym razem, ale jest to wiedza fragmentaryczna i połączona z promocją wizerunku kobiety jako „gorącej laski gotowej na wszystko”. Chłopcy mają jeszcze gorzej – skierowane do nich magazyny skupiają się na sporcie czy motoryzacji, a o seksualności piszą ewentualnie w kategoriach podrywu i technik seksualnych.

BK: W polskich szkołach realizowany jest przedmiot „wychowanie do życia w rodzinie”. Czy fakt, że bywa on prowadzony przez katechetów i zakonnice wpływa na podejście młodzieży do seksu?

AG: Już sama nazwa przedmiotu sugeruje, że nie jest to edukacja seksualna w pełni zgodna z międzynarodowymi standardami, które zakładają m.in. neutralność światopoglądową. W tej dziedzinie panuje samowolka. Są szkoły, które realizują pełny program i dają młodzieży świetne przygotowanie do wejścia w dorosłość, a są takie, które nie zapewniają żadnych takich zajęć. Pośrodku są te, w których WdŻ uczą nauczyciele i nauczycielki nieprzygotowani do prowadzenia zajęć na tak delikatne tematy. Rumienią się, gdy mają wypowiedzieć słowo „pochwa” czy „penis”, nie poruszają pewnych tematów lub odsyłają młodzież do książek. Podane w religijnym sosie moralizatorskie sądy wypowiadane w wielu szkołach nie wpływają znacząco na postawy młodych ludzi wobec seksu. W swojej niemal dziesięcioletniej praktyce edukatorki seksualnej zaledwie kilka razy odpowiadałam na pytania związane ze zgodnością zachowań z katolicką etyką. Nastolatki nie patrzą na seks w kategoriach grzechu czy zła – chcą się nim cieszyć i go poznawać i chcą to robić bezpiecznie. Na dyskusje natury moralnej jest miejsce na lekcjach religii, które odbywają się 2 razy w tygodniu (dla porównania WdŻ to 14 godzin rocznie).

BK: Czy edukacja seksualna ma potencjał zmiany społecznej, takiej jak równouprawnienie kobiet, walka ze stereotypami płciowymi czy dotyczącymi orientacji seksualnej? Słowem – czy edukacja seksualna kończy się na seksie?

AG: Całościowa edukacja na temat seksualności powinna traktować zagadnienia związane z seksualnością człowieka kompleksowo. Dobre programy nauczania zawierają nie tylko informacje o fizjologii, dojrzewaniu, inicjacji seksualnej czy antykoncepcji, ale duży nacisk kładą również na dyskusje i kształtowanie postaw równościowych. Chodzi o akceptację dla ludzi o orientacjach nieheteroseksualnych czy też o niestandardowej tożsamości płciowej, a także zrozumienie idei równości płci i jej znaczenia w codziennym życiu i w związkach. Ważne jest też nauczanie umiejętności pomocnych w obronie własnych praw i praw innych ludzi – jak domagać się przestrzegania praw pacjenta, jak reagować na seksizm i homofobię itp.

BK: Dużo słychać o waszej działalności skierowanej do osób młodych. A czy myślicie nad sposobami zachęcania rodziców do bardziej otwartego rozmawiania z dziećmi o ich seksualności?

AG: Ponton jest organizacją działającą na zasadzie tzw. edukacji rówieśniczej, czyli młodzi uczą młodych. Większość osób w grupie ma mniej niż 30 lat, pomaga to nam złapać lepszy kontakt z uczniami i uczennicami, które nie wstydzą się zadawać nam otwarcie pytań, mówimy też podobnym językiem. Popieramy inicjatywy służące edukacji dorosłych, w tym rodziców, na naszej stronie znajdą oni informacje i przydatne linki, zaczęłyśmy także serię recenzji książek. Jako niewielka grupa, która ma małe możliwości ludzkie i finansowe, nie jesteśmy jednak w stanie prowadzić programów edukacyjnych z myślą o rodzicach. W naszym gronie są edukatorki, które ukończyły szkoły trenerskie i są w stanie przeprowadzić takie warsztaty, jeśli ktoś wyjdzie z taką inicjatywą i zorganizuje fundusze na organizację oraz opłacenie wynagrodzenia trenerskiego. W swojej pracy wielokrotnie spotykamy się z pytaniami czy wręcz zarzutami, dlaczego nie robimy więcej, żeby zmienić prawo w Polsce lub dlaczego nie pomagamy określonym grupom (rodziców, nauczycieli).

BK: Czy polscy politycy słuchają waszych sugestii i rekomendacji?

AG: Od kilku lat Ponton regularnie wysyła raporty wraz z rekomendacjami do polskich władz, zazwyczaj do Ministerstwa Edukacji Narodowej, z prośbą o ustosunkowanie się i podjęcie stosownych działań. Niestety większość naszych listów i raportów pozostała bez odpowiedzi. MEN nie zwraca też uwagi na paczki wypełnione walentynkowymi kartkami – życzeniami dotyczącymi edukacji seksualnej, skierowanymi do pani minister, a pisanymi przez młodzież podczas naszych akcji 14 lutego. Ponton był wymieniany w rządowych raportach jako partner ministerstwa, co nie ma pokrycia w rzeczywistości. Ogółem w całej naszej pracy odbyły się dwa spotkania – raz z wiceministrem edukacji (po 9 miesiącach starań) i niedawno również z panią wiceminister po długich zabiegach z naszej strony. Ani poprzednia minister Hall, ani obecna Szumilas nie spotkała się z Pontonem, nie wiemy nawet, czy słyszały o naszym istnieniu. Za rządów PiS nie było mowy o jakiejkolwiek nici porozumienia, a nawet poseł PiS Pięta zagroził kiedyś podczas konferencji w Warszawie, że gdyby Ponton prowadził zajęcia w szkole w jego okręgu, doprowadziłby do zwolnienia dyrektora.

BK: Czy gdyby w polskich szkołach udało się wprowadzić edukację seksualną z prawdziwego zdarzenia, wasza działalność nadal byłaby potrzebna? Jakie miejsce zajmują organizacje pozarządowe i nieformalne zrzeszenia w edukacji seksualnej w krajach, w których stoi ona na wyższym poziomie niż w Polsce?

AG: Zmiany w prawie to nie wszystko. Nawet gdyby udało się odpowiednio zmienić przepisy, pozostaje praca polegająca na monitorowaniu takiej reformy. Byłam niedawno w Szwecji, gdzie edukacja seksualna jest w szkołach od kilkudziesięciu lat. Tam zajęcia często są prowadzone w centrach zdrowia seksualnego dla młodzieży, których działalność jest finansowana przez państwo i samorząd. Nastolatki mogą tam uzyskać bezpłatną pomoc, porady, psychoterapię. Środki antykoncepcyjne i prezerwatywy są dla nich darmowe. W wielu miejscach działają też grupy i specjalne świetlice prowadzące programy dla osób nieheteroseksualnych czy trans. Takie organizacje uzupełniają szkolną edukację. Pracy dla Pontonu nie zabraknie jeszcze w Polsce przez wiele lat, bo potrzeby są ogromne. Poza szkołami zgłaszają się do nas z prośbą o zajęcia zakłady karne, świetlice socjoterapeutyczne i inne instytucje pomocy społecznej.

BK: Jakie dobre praktyki mogłabyś polecić uwadze czytelniczek i czytelników „Zielonych Wiadomości”?

AG: Godna uwagi jest działalność Fundacji Nowoczesnej Edukacji SPUNK, która wyłoniła się z łódzkiej Fundacji Jaskółka. Ponton wspierał ich w początkach działalności związanej z edukacją seksualną, m.in. prowadząc szkolenia. Dziś dzięki ich staraniom i udanej współpracy z samorządem w Łodzi działa dofinansowany ze środków publicznych program zajęć edukacji seksualnej w gimnazjach i liceach. Więcej o dobrych praktykach w zakresie edukacji seksualnej będzie można dowiedzieć się na Kongresie Kobiet już 14 września. Przedstawicielki tej organizacji będą występowały w panelu „Świadome macierzyństwo prawem każdej kobiety” zorganizowanym przez Federację na rzecz kobiet i Planowania Rodziny. Przedstawicielki Pontonu wezmą udział w panelu o reformach edukacji.

Zachęcam również gorąco do podpisywania petycji do posłów w sprawie projektu ustawy o świadomym rodzicielstwie, który będzie wkrótce czytany w sejmie. Ustawa zakłada m.in. obowiązkową edukację seksualną w szkołach.

Strona Pontonu: www.ponton.org.pl. Młodzieżowy telefon zaufania: 22 635 93 92, każdy piątek godz. 16.00-20.00.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.