ISSN 2657-9596

Nie dla chłopa biomasa

Jacek Purat
22/05/2013

Lasy Państwowe umożliwiały do niedawna mieszkańcom wsi pozyskiwanie drewna na opał z wyrębów leśnych. Po wywózce drewna okoliczni mieszkańcy mogli się zgłaszać do leśniczego o pozwolenie oczyszczenia pozostawionych resztek drewna: gałęzi, resztek skręconych pniaków czy korzeni nienadających się na budulec. Teraz sytuacja się zmieniła. Dzieje się tak, odkąd lasy zaczęły zarabiać krocie na sprzedaży wszelkich pozostałości drewna elektrowniom, poszukującym biomasy do „współspalania”. Jest to do tego stopnia opłacalne, że sprzedaje się nie tylko resztki, ale również wyższej jakości drewno. Np. drągowinę, która jest dobrym budulcem na płoty i ogrodzenia pastwisk, bramy, szopy czy podpórki w sadach.

Zgodnie z ustawą Prawo energetyczne spółki zajmujące się handlem energią muszą wykazać się odpowiednią ilością tzw. zielonych certyfikatów, świadczących o pochodzeniu energii ze źródeł odnawialnych. Wymagany przez Unię Europejską udział zielonej energii ma wynosić docelowo w 2020 r. 15% całości produkcji energii elektrycznej. W Polsce jest to obecnie tylko 9%. Zakłady produkujące energię ze źródeł odnawialnych są wspomagane dotacjami inwestycyjnymi oraz czerpią dochody ze sprzedaży zielonych certyfikatów. Dzięki temu energetyka staje się podmiotem uprzywilejowanym i może sobie pozwolić na oferowanie za drewno dużo wyższych cen niż rynkowe.

W analizach i rozporządzeniach dotyczących dotacji inwestycyjnych dla energetyki nie wzięto pod uwagę negatywnych skutków, jakie będą one miały dla mieszkańców wsi. Istnieją inne możliwości pozyskania biomasy niż palenie drewna niezbędnego w gospodarstwach rolnych na budowę czy ogrzewanie gospodarstw. Taką biomasę można pozyskać np. poprzez kontraktowanie upraw wierzby, ze spalania śmieci komunalnych czy innych odpadów np. z produkcji rolnej. Tradycyjne polskie gospodarstwo jest opalane drewnem, a wiec biomasą odnawialną. Faworyzując elektrownie przez dotowanie współspalania, rząd zmusza rolników do zakupu węgla i oleju opałowego, czyli czerpania z zasobów nieodnawialnych.

Co ciekawe, spalania drewna w gospodarstwach rolnych nie uwzględnia się w rachunku produkcji energii odnawialnej, natomiast to samo drewno spalone w elektrowni razem z węglem jest już liczone inaczej. Pozwala to chociaż częściowo poprawić statystykę dotyczącą udziału energii ze źródeł odnawialnych w miksie energetycznym – na potrzeby wymagań unijnych. Czy udział surowców odnawialnych w bilansie energetycznym się w ten sposób poprawia? Tak, ale tylko na papierze.

Skąd może mieszkaniec wsi pozyskać opał na zimę, jeśli nie stać go na zakup drogiego węgla? Butla z gazem nie jest alternatywą, bo kosztuje jeszcze więcej. Czy ma kraść drewno z lasu, aby ogrzać zimą swój dom? Wrócilibyśmy w ten sposób do czasów feudalnych, kiedy chłop musiał kraść chrust z lasu pana, aby napalić w piecu.

Współspalanie nie jest dobrym rozwiązaniem, należy rozwijać nowe sektory produkujące energię ze źródeł odnawialnych, takich jak słońce czy wiatr. Należy również wspierać rolników chcących przestawić się z ogrzewania drewnem na czyste energie oraz promować budownictwo energooszczędne na wsi. Jednak na razie należy dać rolnikom możliwość pozyskiwania drewna opałowego. Dla większości gospodarstw to wciąż jest podstawa egzystencji. Wzrost udziału biomasy w produkcji elektrycznej nie może się odbywać kosztem polskiej wsi. Odbieranie drewna rolnikom i oddawanie go elektrowniom nie jest korzystne ani z ekologicznego, ani ze społecznego punktu widzenia.

Ilustracja: fot. zrębki wierzby energetycznej Szymek XXXX, Wikipedia.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.