ISSN 2657-9596

Czarne chmury nad solarami

Jerzy Niczyporuk
10/12/2013

Fotowoltaika rozwija się dynamicznie dzięki odkryciom i masowemu wdrażaniu nowych technologii. Nowe pomysły zwiększają sprawność zamiany energii promieniowania Słońca na prąd elektryczny.

W najnowszych rozwiązaniach łączona jest technologia monokrystalicznego i polikrystalicznego krzemu. Zapewnia ona wysoką sprawność zarówno w dni pochmurne, jak i słoneczne. W czasie zachmurzenia taki panel wykorzystuje rozproszone promieniowanie ultrafioletowe.

Zwiększenie ilości ścieżek połączeń pomiędzy ogniwami również podnosi sprawność, a ponadto zmniejsza straty w przypadku mikropęknię lub uszkodzenia panelu oraz spowodowane cieniem elementów konstrukcyjnych, komina lub drzew. W niedługim czasie rozwój tej technologii pozwoli na zwiększenie opłacalności fotowoltaiki tak, że będzie się obywać bez dotacji, a nawet może spowodować obniżenie rynkowej ceny za energię elektryczną.

Prawo skali powoduje, że panele stają się coraz tańsze. Obecnie panel o mocy 250 W można kupić już za 160 euro. Sytuacja ta sprawia, że wiele krajów wspiera ten rodzący się filar cywilizacji zrównoważonego rozwoju.

Czy Polska dołączy do tej sztafety? Czy redukcja emisji dwutlenku węgla odbędzie się przy udziale energetyki odnawialnej czy atomowej?

Planowana przez Ministerstwo Gospodarki nowelizacja ustawy o OZE blokuje rozwój obywatelskiej fotowoltaiki – ewidentnie skrojona jest ona pod potrzeby wielkich korporacji. Zamiast jasnej oferty dla społeczeństwa, proponuje się mętny, nieprzewidywalny system aukcyjny, który nie sprawdził się ani w Wielkiej Brytanii, ani we Włoszech, ani też w Holandii. Faworyzuje on dużych inwestorów, praktycznie eliminując małe, montowane na dachach budynków inwestycje zwykłych obywateli. Wielka Brytania właśnie się z niego wycofuje. Jak nazwać forsowanie gorszych, niebezpiecznych, niegospodarnych rozwiązań?

Sprawdził się natomiast system niemiecki, dotujący mikroelektrownie słoneczne poprzez zakontraktowanie średnio dwukrotnie wyższej ceny za prąd z baterii słonecznych, niż wynosi cena rynkowa. Na dachach domów, hal produkcyjnych i stodół powstało w ciągu kilku lat setki tysięcy elektrowni, wiele miast i wsi osiągnęło samowystarczalność energetyczną. Niemcy mają obecnie 10.000 razy więcej zainstalowanej mocy z baterii słonecznych niż Polska.

Ponad sto tysięcy obywateli Niemiec i podobna liczba Duńczyków stała się udziałowcami elektrowni wiatrowych. Udział w takiej spółdzielni gwarantuje dywidendę w wysokości 4% oraz możliwość zakupu energii elektrycznej po niższej cenie. Niemcy mogą teraz wyłączać swoje niebezpieczne elektrownie atomowe.

W ubiegłym roku pojechaliśmy na badawczą wyprawę aby naocznie się o tym przekonać. Instytut Badań i Rozwoju opublikował na YouTube relacje filmowe. Panele na dachach widzieliśmy w prawie każdej wiosce. W niektórych na co trzecim domu lub stodole. Odwiedziliśmy samowystarczalne gospodarstwa ekologiczne. Przy wejściu do stodoły obserwowaliśmy licznik, pokazujący aktualnie produkowaną moc. Nawet w pochmurny dzień wykazywał on nadwyżkę, odsprzedawaną do sieci. Inwestycja zwróciła się po 4 latach. Czy takie prawo – korzystne dla setek tysięcy obywateli – możliwe jest również w Polsce?

Brak stabilnej długoterminowej polityki rozwoju energetyki odnawialnej jest konsekwencją apatii, niechęci i niewiary w możliwość współudziału w życiu publicznym, jest wyrazem niedorozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Konieczne jest zaangażowanie w politykę ludzi, którzy to rozumieją. Moc sprzeciwu zależeć będzie od zaangażowania aktywistów, sympatyków, lobbystów. Nikt tego za nas nie zrobi.

Obecnie każdy obywatel może założyć mikroelektrownię do 40 kW, zgłosić potrzebę wymiany licznika na dwukierunkowy i odsprzedawać energię elektryczną po cenie 80% ceny ubiegłorocznej. Takie prawo czyni opłacalnym rozwiązanie polegające na wytwarzaniu energii na poziomie 70%-80% zapotrzebowania własnego. W czasie dnia nadmiar energii jest odsprzedawany do sieci, zaś wieczorem i w nocy odkupywany – niestety po wyższej cenie.

Płacąc rachunek w wysokości 200 złotych za miesiąc, najbardziej opłaca się postawić na dachu 8 paneli o łącznej mocy 2 kW. Koszt takiej instalacji wyniesie około 15 tysięcy złotych i zwróci się po 10 latach. Przy dotacji z Wojewódzkiego lub Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska wynoszącej 50% zwróci się już po 5 latach.

Czy nie prościej byłoby jednak wzorem Niemiec zakontraktować potrzebną ilość energii elektrycznej ustalając cenę na niezbędnym do jej zainicjowania poziomie? Im wyższa cena zostanie zakontraktowana za energię odnawialną, tym więcej osób zdecyduje się na budowę większych instalacji odsprzedających prąd do sieci. Priorytet dla mikroelektrowni pozwoli większej liczbie ludzi cieszyć się z paneli na dachu – wzmocni zwykłych obywateli – prosumentów. Bez żadnych wniosków o dotacje.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.