ISSN 2657-9596
Foto: postcarbon.org

Co trzeba zrobić, żeby zapobiec katastrofie?

David Fridley , Richard Heinberg
17/12/2018

To pytanie zadaje dziś sobie mnóstwo ludzi – w tym tęgie łby, zajmujące się na okrągło polityką klimatyczną i energetyczną. Jak moglibyśmy – my, społeczeństwa Ziemi – zmniejszyć emisje gazów cieplarnianych na tyle szybko, by zapobiec katastrofie klimatycznej, nie podkopując zarazem ani globalnej gospodarki (która nadal w 85 proc. zależy od paliw kopalnych), ani marzeń miliardów ludzi z krajów biedniejszych, aby poprawić swoją sytuację ekonomiczną poprzez „rozwój” – który zawsze w historii zależał od wzrostu zużycia energii per capita?

ONZ zadała to dojmujące pytanie światowej społeczności klimatologów w formie oficjalnej prośby o napisanie specjalnego raportu, przedstawiającego „wykonalne” drogi do ograniczenia globalnego ocieplenia do nie więcej niż 1,5°C, które jednocześnie wspierałyby wzrost gospodarczy i pozwalały na osiągnięcie Celów Zrównoważonego Rozwoju. W odpowiedzi społeczność naukowa opublikowała prace prezentujące scenariusze działań, które odpowiadają tym wymogom. Do niedawna większość tych scenariuszy opierała się na technologiach umożliwiających tzw. „emisje negatywne”, takich jak CCS (wychwytywanie dwutlenku węgla w elektrowniach wykorzystujących paliwa kopalne, a następnie jego magazynowanie) lub BECCS (uprawa roślin na biomasę, spalanie jej w celu wyprodukowania energii, a następnie wychwytywanie i magazynowanie dwutlenku węgla). Plany te spotkały się z miażdżącą krytyką, jako zbyt drogie i niebezpieczne dla środowiska.

Nowa, ważna 13-stronicowa praca, ze 122 stronami materiałów dodatkowych, opublikowana w czasopiśmie naukowym Nature Energy, przyjmuje całkowicie inne podejście. Celem autorów pod kierownictwem Arnolfa Grublera było stworzenie scenariusza, który ograniczyłby globalne ocieplenie do 1,5°C, bez odwoływania się do technologii negatywnych emisji – opierając się na redukcji zapotrzebowania na energię. My i nasi koledzy w Post Carbon Institute od dawna promujemy ograniczenie zapotrzebowania jako najważniejszy realny sposób na powstrzymanie katastrofalnej zmiany klimatu. Zakładamy jednak, że znaczna redukcja zużycia energii doprowadziłaby również do skurczenia się gospodarki; nie widzimy możliwości utrzymania wzrostu na dłuższą metę, jeśli zmniejszy się produkcja energii z paliw kopalnych – czy to na skutek polityki klimatycznej, czy też wyczerpania zasobów. Naszym zdaniem jednym z głównych zadań decydentów powinno być dzisiaj znalezienie sposobów na zminimalizowanie negatywnych skutków gospodarczej redukcji.

Autorzy pracy są bardziej optymistyczni. Piszą:

„Pokazujemy, w jaki sposób poprzez odpowiednie zmniejszenie rozmiaru globalnego systemu energetycznego można stworzyć konieczną przestrzeń dla realnej dekarbonizacji po stronie podaży w ramach budżetu węglowego 1,5°C, bez potrzeby zastosowania technologii negatywnych emisji, co przyniesie jednocześnie znaczne dodatkowe korzyści w zakresie zrównoważonego rozwoju.”

Postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej temu scenariuszowi niskiego zapotrzebowania energetycznego, żeby ocenić, na ile jest on możliwy do realizacji. Jego założenia wydają się przejrzyste i dobrze udokumentowane w materiałach dodatkowych. Po głębszej analizie stało się jednak jasne, że autorzy do osiągnięcia swoich celów zakładają prawie całkowitą zmianę technologii, instytucji, ludzkich zachowań i systemów przekonań i że ta transformacja społeczna musiałaby się zacząć natychmiast.

Foto: postcarbon.org

Według studium, większą część zakładanej transformacji możemy osiągnąć poprzez niemal całkowitą cyfryzację. Autorzy skupiają się na końcowym wykorzystaniu energii i usług energetycznych, sugerując, że większość z nich zyskałaby znacznie na efektywności dzięki zastosowaniu mikroelektroniki. Domowe i komercyjne zużycie energii elektrycznej może zostać drastycznie obniżone, gdy różnego rodzaju urządzenia zostaną całkowicie zastąpione przez smartfony, których pobór mocy 5 W może zastąpić 450 W zużywane przez aparaty fotograficzne, kalkulatory, odbiorniki radiowe i telewizyjne, konsole do gier, odtwarzacze DVD, skanery, tablety, zestawy stereo, budziki, urządzenia GPS, stacje pogodowe, kamery video itd. Niektóre z tych zastosowań już zostały przejęte przez smartfony. Autorzy zakładają ponadto, że wszystkie urządzenia domowe będą podłączone do Internetu Rzeczy, co umożliwi ich optymalne funkcjonowanie i nieprzerwaną aktywną reakcję na zmiany zapotrzebowania.

Scenariusz Grubera nie wspomina o tym, że taka powszechna cyfryzacja wymagałaby solidnych i niezawodnych dostaw energii elektrycznej oraz sieci łączności elektronicznej. Wiązałoby się to z koniecznością budowy nowej infrastruktury znacznych rozmiarów i zapotrzebowaniem na energię elektryczną, aby pomieścić transmisję, magazynowanie i przetwarzanie danych dla niemal każdego urządzenia na Ziemi. Potrzebna byłaby również ogromna ilość miedzi. I wszystko to musiałoby pracować nieprzerwanie 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu.

W swoich rozważaniach dotyczących zużycia energii autorzy zakładają olbrzymi wzrost efektywności ogrzewania i chłodzenia poprzez całkowitą modernizację budynków na globalnej Północy w analizowanym okresie do 2050 roku. Oznacza to, że każdego roku musiałoby być modernizowane 3% budynków. Jednocześnie wszystkie nowe budynki na globalnym Południu (łącznie 84 miliardy metrów kwadratowych) byłyby budowane w taki sposób, by spełniały standardy domów pasywnych.

Jeśli chodzi o przemysł, proponowana koncepcja skupia się przede wszystkim na sześciu sektorach (stal, aluminium, cement, papier, produkty petrochemiczne i surowce). Redukcje zapotrzebowania osiąga się dzięki założeniu maksymalnej dematerializacji (zmniejszenia ilości zużywanych materiałów) i efektywności wykorzystania materiałów (są one używane dłużej) oraz produkcji wszystkich rzeczy przy zastosowaniu najlepszych światowych praktyk, zapewniających najwyższe poziomy wydajności. Studium zakłada – w wyniku rozwoju gospodarki współdzielenia (więcej o tym poniżej) – zmniejszenie ilości pojazdów z przewidywanego miliarda w 2050 roku do 530 milionów. W sumie autorzy studium przewidują redukcję rocznego popytu na produkty z omawianych sześciu sektorów o 4 miliardy ton do 2050 roku, pomimo wzrostu populacji do dziewięciu miliardów i przy jednoczesnym wypełnieniu założeń gospodarczych ONZ dotyczących stóp wzrostu PKB i zwiększenia dochodów.

Trudno pogodzić obserwowaną od dawna ścisłą relację pomiędzy globalnym PKB a zużyciem materiałów i energii z założeniem, że światowa populacja i bogactwo będą nadal wzrastać, podczas gdy wykorzystanie materiałów i energii zacznie się zmniejszać. Ekonomiści nazywają to oddzielenie wzrostu PKB od zużycia zasobów i energii „rozdzieleniem” (decoupling). Jednak, jak pokazuje niedawno opublikowany raport, dotychczasowe próby wprowadzenia takiej rozdzielności się nie powiodły. Cóż więc takiego proponują autorzy pracy na temat „niskiego zapotrzebowania na energię” , aby osiągnąć w przyszłości to, co do tej pory okazywało się nieosiągalne? Jednym z mechanizmów jest zwrot w stronę „społeczeństwa współdzielenia”, gdzie rezygnujemy z osobistego posiadania samochodów, narzędzi i urządzeń na rzecz płatnych usług, takich jak wypożyczanie pojazdów, narzędzi itd. Dzielenie się będzie możliwe i rozpowszechnione dzięki cyfryzacji i Internetowi Rzeczy. Nie bierze się jednak pod uwagę faktu, że wszystko, co zawiera czujniki i płytki obwodu drukowanego, staje się o wiele trudniejsze do zreperowania.

Po zsumowaniu wszystkich oszczędności energii z zastosowań końcowych autorzy tworzą zoptymalizowany system energetyczny, który ma to wszystko napędzać. W systemie tym 60 proc. całości końcowego zużycia energii do 2050 roku stanowi elektryczność, w porównaniu z 20 proc. obecnie. Elektryfikację w celu zaspokojenia potrzeb gospodarstw domowych i handlu, można sobie łatwo wyobrazić, ale autorzy podają niewiele konkretów dotyczących tego, w jaki sposób moglibyśmy rozszerzyć elektryfikację na przemysł, który wedle ich założeń ma się niemal całkowicie uniezależnić od paliw kopalnych krótko po 2050 roku.

Jak dowodziliśmy w naszej książce „Our Reneweble Future” (Nasza odnawialna przyszłość), trudno będzie zdekarbonizować przemysłowe zużycie energii (szczególnie procesy wymagające wysokich temperatur, jak produkcja cementu), a procesy takie zawarte są w niemal wszystkich łańcuchach dostaw. Scenariusz Grublera nie bierze pod uwagę lotnictwa i żeglugi.

Wreszcie, model działa tylko pod warunkiem spełnienia wszystkich założeń, na odpowiednią skalę i we właściwych ramach czasowych. A ponieważ sam wymóg modernizacji budynków oznacza, że do roku 2050 musimy dostosować ponad miliard metrów kwadratowych budynków rocznie, trzeba zacząć to robić natychmiast – i dotyczy to również pozostałych niezbędnych zmian: zmiany zachowań, zmian społecznych, technologicznych i wszystkich innych.

Światowa społeczność naukowa przedstawiała do tej pory scenariusze, których zadaniem było spełnienie kryteriów ONZ, polegając na magicznym CCS. Teraz, po krytyce z jaką spotkało się CCS, społeczność ta rozważa koncepcje, które będą niezwykle trudne do zastosowania, bazując zamiast tego na magicznym rozdzieleniu.

Naszym zdaniem, w którymś momencie naukowcy i decydenci muszą rozpocząć dyskusję nad jedynym scenariuszem, którego światowi przywódcy chcą za wszelką cenę uniknąć, mianowicie kontrolowanym zmniejszeniem aktywności gospodarczej. W tym scenariuszu można niezawodnie osiągnąć znaczne zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych bez odwoływania się do myślenia magicznego (CCS lub rozdzielenia). Bez przezorności i planowania skurczenie się gospodarek uzależnionych od wzrostu może doprowadzić ich upadku, ale przy odpowiednim planowaniu i zarządzaniu społeczności mogłyby powrócić do lokalnej produkcji żywności, energii i dóbr, a także prostszego stylu życia i zaspokajania potrzeb. Liczba ludności mogłaby się zmniejszyć w przemyślany i humanitarny sposób.

Światowi przywódcy obarczyli społeczność klimatologów zadaniem niemożliwym do wykonania. W końcu naukowcy ci poświęcili swoje życie zawodowe badaniu systemów naturalnych i prawdopodobnie bardzo się martwią wpływem ocieplenia klimatu na ludzkość i inne gatunki. A teraz wymaga się od nich znalezienia społecznych rozwiązań ściśle ograniczonych parametrami, które w mniemaniu rządów są politycznie do zaakceptowania. Jeśli okaże się, że to, co rzeczywiście trzeba zrobić, aby przeciwstawić się zagrożeniu zmianami klimatu, jest polityczną trucizną – co wtedy? Czy politycy posłuchają i zredefiniują to, co jest politycznie do zaakceptowania? I jak długo będzie trwała ta przepychanka, zanim pojawi się skuteczna odpowiedź na klimatyczne wyzwanie?

źródło: Postcarbon Institute

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie: Resilience.org.

Tłumaczenie: Jan Skoczylas

Jeśli podoba Ci się to, co robimy, prosimy, rozważ możliwość wsparcia Zielonych Wiadomości. Tylko dzięki Twojej pomocy będziemy w stanie nadal prowadzić stronę i wydawać papierową wersję naszego pisma.
Jeżeli /chciałabyś/chciałbyś nam pomóc, kliknij tutaj: Chcę wesprzeć Zielone Wiadomości.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.