ISSN 2657-9596

Od „zielonej gospodarki” do „ożywienia” (cz. II)

Bartłomiej Kozek
05/02/2016

W przeglądzie ekologii politycznej czasów kryzysu czas na inne spojrzenie.

Na globalnym Południu

W gronie idei, które mogą zmienić postrzeganie przyrody przez pryzmat ekonomii, jedną z najważniejszych i najbardziej wpływowych jest rozpowszechniająca się w Ameryce Łacińskiej koncepcja buen vivir.

W przeciwieństwie do czerpiącej przede wszystkim z oświeceniowego racjonalizmu idei zrównoważonego rozwoju oraz programów politycznych wyliczających ekonomiczne korzyści z dbania o środowisko, „dobre życie” zwraca się w zupełnie inną stronę, bliższą emocjonalnemu podejściu do otaczającego człowieka świata oraz jego jedności z przyrodą.

Buen vivir czerpie wiele z poglądów rdzennej, indiańskiej ludności zamieszkującej Amerykę Południową. W jej wizji świata olbrzymią rolę odgrywa Panchamama – Matka Ziemia, dostarczająca człowiekowi potrzebnych mu do przetrwania dóbr. Człowiek może zaznać poczucia „dobrego życia” w wyniku znalezienia równowagi między własną egzystencją a środowiskiem. Zakłócenie równowagi w przyrodzie – na przykład poprzez rozregulowanie cykli życiowych w biosferze – jest równoznaczne z rozregulowaniem życia lokalnej społeczności.

Buen vivir przeciwstawia się znanemu na globalnym Południu przekonaniu, że dobrobyt państw i społeczeństw może opierać się na wydobywaniu surowców naturalnych. Bardziej niż na efektach, jakie ta polityka ma chociażby dla rozwoju przemysłu i usług o wyższej wartości dodanej, „dobre życie” skupia się na prawie lokalnych społeczności do samostanowienia i zwraca uwagę na negatywny wpływ inwestycji wydobywczych na ich życie.

Przykładów na zakłócanie kruchej równowagi między człowiekiem a przyrodą w Ameryce Łacińskiej nie brakuje – poza wielkimi tamami wodnymi w dorzeczu Amazonki warto wspomnieć na przykład o sporach wokół wydobywania ropy naftowej na obszarach przyrodniczo cennych w Ekwadorze.

Nic dziwnego, że koncepcja tak wyraźnie inspirowana wierzeniami rdzennej ludności najsilniej oddziałuje dziś na kraje, w których w ostatnich latach dokonała się emancypacja mieszkańców – Boliwię oraz Ekwador. Jak zauważa autor poświęconej buen vivir publikacji, Thomas Fatheuer, oba te państwa w ostatnich latach przyjęły nowe konstytucje, w których z jednej strony podkreślono wielokulturowość każdego z nich, z drugiej zaś zawarto kwestie ochrony środowiska.

Ekwador wymienił w swej ustawie zasadniczej składniki „dobrego życia”, takie jak wyżywienie, zdrowie, edukacja czy dostęp do wody. W wypadku Boliwii zasada ta wymieniona została w gronie podstawowych zasad polityki państwa obok takich reguł, jak: „nie bądź leniwy, nie kłam, nie kradnij” czy nakazu „podążania drogą mądrości”.

O ile Zielonemu Nowemu Ładowi czy zielonej gospodarce zarzucić można skupianie się na detalach czy podkreślanie materialnych korzyści z ochrony środowiska, tak mankamentem buen vivir jest duży stopień ogólności tej idei. Z jednej strony nie da się zaprzeczyć, że ma ona wpływ na zainteresowanie się krajów „osi andyjskiej”, jak określił ekwadorsko­‑boliwijski alians Fatheuer, kwestiami ochrony środowiska, której podstawy państwa te czerpią nie z idei importowanych z Globalnej Północy, ale ze źródeł rodzimych.

Właśnie taka specyfika inspiracji sprawia, że przywódcy polityczni tych krajów działają śmielej tak na arenie wewnętrznej, jak i międzynarodowej. Przykładem może być tu nacjonalizacja przemysłu wydobywczego w Boliwii, mająca przysłużyć się kontroli nad wykorzystywaniem bogactw naturalnych na potrzeby społeczności lokalnych, ale również domaganie się od zamożniejszych państw wsparcia dla programów walki ze zmianami klimatu, mających być zadośćuczynieniem za lata kolonialnego wyzysku.

Z drugiej strony oba te kraje w dużej mierze stawiają na eksploatację surowców naturalnych. Da się zauważyć znaczącą zmianę i odejście od prywatyzowania zysków z ich wydobycia w stronę finansowania za ich pomocą szeroko zakrojonych programów socjalnych, jednak napięcia między ochroną środowiska a wydobyciem widoczne są gołym okiem. Wątpliwości nie rozwiewa nawet boliwijska konstytucja, w której znajdziemy zarówno zapis o ochronie przyrody, jak i wysuwanie na pierwszy plan w sprawach gospodarczych industrializacji oraz komercjalizacji surowców naturalnych.

Ekologia romantyczna

Buen vivir ma swój europejski odpowiednik w postaci koncepcji „ożywienia”, opracowanej przez niemieckiego naukowca Andreasa Webera, poruszającego się na styku biologii oraz kulturoznawstwa. Jego zdaniem ludzkość ma tendencję do traktowania pozostającej poza nią sfery życia jako „martwej materii” i mierzenia jej wartości miarą użyteczności dla siebie.

Taką rolę miała pełnić dziewiętnastowieczna wersja ewolucjonizmu, skupiającego się na rywalizacji poszczególnych gatunków i na przetrwaniu tych najsilniejszych. Zdaniem Webera była ona odzwierciedleniem nie świata naturalnego, lecz ówczesnych rozwarstwionych klasowo społeczeństw. Konkurencyjny, bezwzględny wobec słabych świat przyrody miał pokazywać „naturalność” rodzącego się wówczas kapitalizmu – organizmy żywe, niczym ludzie, miały „od zawsze” skupiać się wyłącznie na maksymalizacji zysków oraz minimalizacji kosztów.

Dzisiejsza biologia pokazywać ma tymczasem, jak bardzo ograniczony był to obraz rzeczywistości przyrodniczej – przykładem mogą być liczne przypadki kooperacji zarówno między poszczególnymi osobnikami z tego samego gatunku, jak i należących do zupełnie różnych gatunków.

Dziś, jeśli nie chcemy popełnić tego samego błędu, który towarzyszył nauce dziewiętnastowiecznej, powinniśmy odrzucić wizję dychotomicznego podziału na kulturę i naturę, odejść od przekonania, że jedynym źródłem wiedzy jest bezosobowa, obiektywna nauka, a także zerwać z mitem, jakoby środowisko miało stanowić dla nas wzór efektywności w wykorzystywaniu zasobów, który powinniśmy przenosić na naszą działalność ekonomiczną. Wskazując chociażby na niską wydajność procesu fotosyntezy, Weber pragnie dowieść, że nie tu powinniśmy szukać inspiracji dla „dobrego życia”.

Gdzie zatem ich poszukiwać? Według Webera musimy na nowo odkryć nasze zanurzenie w świecie przyrody oraz fakt, że jesteśmy jego integralną częścią, nie zaś bliżej nieokreślonym zewnętrzem. „Ożywienie” ma być niezbędnym uzupełnieniem oświecenia – naukowego racjonalizmu i suchego obiektywizmu. Kluczowym elementem „ożywienia” jest „poetycka obiektywność” – uwzględnianie doświadczeń zanurzonej w świecie jednostki oraz sieci powiązań, w obrębie której jednostka funkcjonuje.

Ma ono być podobne pojmowaniu nauki, które było rozpowszechnione w dziewiętnastowiecznym romantyzmie. Ta epoka, wbrew stereotypom, nie odrzucała poznania naukowego jako takiego, ale pragnęła uzupełnić narzędzia poznawania świata o ludzką emocjonalność. Taka „pierwszoosobowa nauka” generować będzie niejeden paradoks, który miałoby się doznawać i przyjmować do wiadomości jako element egzystencji, nie zaś – jak w wypadku nauki pooświeceniowej – za wszelką cenę eliminować.

Tak jak w przypadku buen vivir, znacznie trudniej wskazać tu praktyczne, gotowe do realizacji postulaty polityczne. Obie te koncepcje celują w znacznie głębsze niż Zielony Nowy Ład czy zielona gospodarka podstawy naszego bycia w świecie. „Ożywienie” stawia sobie za cel zmianę naszego sposobu pojmowania świata – akceptację ciągłego, wzajemnego przenikania się różnych punktów widzenia oraz wchodzenie ich w kooperację.

Zamiast prymatu „nauki w trzeciej osobie” proponuje jej dialog z postrzeganiem pierwszoosobowym. Świat – jeśli ma w końcu stanowić całość – jest jednocześnie na zewnątrz i wewnątrz nas, złożony zarówno z faktów, jak i emocji, które one generują. Podstawowym celem – także politycznym – ma być, zdaniem Webera, mnożenie życia, relacji ze światem, możliwości rozwoju oraz zaspokajania potrzeb.

Poza cykle wyborcze

Choć zaprezentowane w powyższym przeglądzie najnowsze ekoidee wiele różni, mają one jedną wspólną cechę. Ich ambicje nie ograniczają się do okresu między kolejnymi wyborami politycznymi i stawiają sobie za cel szeroko zakrojone zmiany w sposobie funkcjonowania świata, który znamy. Choć poruszają się na różnych poziomach, kieruje nimi przekonanie, że człowiek musi w większym niż do tej pory zakresie liczyć się z ekosystemowymi ograniczeniami.

Kto wie, czy nie staną się one inspiracją do powstania nowych instytucji, takich jak Parlament dla Przyszłości, którego powołanie na łamach „Green European Journal” postulował fiński publicysta Timo Järvensivu.

O ile konwencjonalne ciała ustawodawcze zajmują się kwestiami politycznymi, których zakres rzadko przekracza jedną, dwie kadencje, izba ta zajmowałaby się opiniowaniem i kształtowaniem polityk państwowych, których horyzont czasowy sięgałby od dziesięciu do stu lat.

Blisko stąd do postulatów powrotu planowania, głoszonych przez Naomi Klein, ale też francuski Front Lewicy, wzywający do zastąpienia narzędzi rynkowych przeciwdziałania zmianom klimatu „planowaniem ekologicznym”.

Bardzo prawdopodobne, że za kilka lat lista podobnych pomysłów będzie znacznie dłuższa.

Tekst pochodzi ze specjalnego, klimatycznego numeru magazynu „Recykling Idei” z jesieni 2013. W przedruku pominięto przypisy.

Zdj. Pomnika Matki Ziemi (Pachamamy), autor: Sony candia na licencji CC BY-SA 3.0

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.