ISSN 2657-9596

Od internetu do nasion

Jakub Biernat
20/06/2012

Biorąc pod uwagę, że losy ACTA wciąż ważą się w Europarlamencie, a także mając w pamięci sytuacje z ubiegłego roku związane z próbami przyjęcia ustawy o nasiennictwie, warto zastanowić się nad związkiem między ACTA a GMO, a także samym procesem patentowania technologii rolniczych.

Internet, leki, nasiona

Wiosenne protesty przeciw podpisaniu przez Polskę ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement) wywołały debatę publiczną dotyczącą wpływu prawa chroniącego własność intelektualną na nasze życie. Najwięcej obaw wzbudziła możliwość nakładania ograniczeń na użytkowników internetu, dyskutowano też o ewentualnym wpływie ACTA na dostępność leków generycznych. Wśród haseł pojawiających się na manifestacjach przeciwko ACTA trudno było dopatrzeć się takich, które odnosiłyby się do związku między ochroną własności intelektualnej a globalną polityką żywnościową. Tymczasem patentowanie technologii rolniczych to zjawisko, nad którym warto się zastanowić nie tylko w odniesieniu do ACTA, ale także w kontekście przyszłości upraw żywności genetycznie modyfikowanej.

Tym bardziej, że przepisy ACTA dotyczą „towarów podrabianych”, te zaś zostały w umowie zdefiniowane bardzo szeroko. Dobrem podrobionym mogą być także nasiona genetycznie zmodyfikowane, zasiane przez rolnika bez wiedzy koncernu posiadającego na nie patent, ale także przeniesione na jego pole przez wiatr z sąsiednich pól. Nie jest żadną tajemnicą, że w procesie negocjacji ACTA uczestniczyli z głosem doradczym przedstawiciele największych amerykańskich korporacji. Dyplomacja amerykańska była też głęboko zainteresowana tym, jak przebiega proces przystąpienia przez Polskę do ACTA, wypytując pracowników kancelarii Sejmu o szczegóły głosowań.

Amerykańskie interesy

Przywołuje to skojarzenia z wydarzeniami, które miały miejsce w naszym kraju w ubiegłym roku, kiedy toczyły się losy ustawy o nasiennictwie. Wówczas Wikileaks ujawniło depesze ambasady USA w Warszawie, z których mogliśmy się dowiedzieć o strategii rządu amerykańskiego wobec naszego państwa. Wprawdzie jest rzeczą naturalną, że ambasada USA w Polsce realizuje politykę swojego państwa, ale już fakt, iż nasi politycy i media włączają się w tę propagandę, nie powinien być odbierany jako coś normalnego.

W ujawnionej przez Wikileaks korespondencji między rządem USA a ambasadą w Polsce jak na dłoni widać strategię, jaką powszechnie stosują międzynarodowe korporacje. Przede wszystkim liczy się dobry PR: „kwestia GMO jest obecnie regulowana przez nastawienie opinii publicznej i dlatego potrzeba taktyki politycznej i socjologicznej, aby wygrać z decydentami i opinią społeczną”. W Polsce próbowano przekonać opinię publiczną zapewnieniami, że GMO niesie dla konsumentów same zyski: „Naukowcy stwierdzili, że kampania skupiona na potencjalnie mniejszych kosztach żywności otrzymanej z GMO przemówi do przeciętnego Polaka” lub podnosząc argumenty, że w Polsce od dawna mamy GMO w postaci pasz, więc protesty nie mają żadnego sensu.

Lobbing USA w sprawie GMO trwał w Polsce co najmniej od 2005 r., ale z depesz ujawnionych przez Wikileaks wyłania się pełny obraz działań, jakie w stosunku do państw UE, a także Watykanu prowadzą za pomocą amerykańskiej dyplomacji globalne koncerny. Działania te nie powinny dziwić, jeżeli spojrzymy na nie z szerszej perspektywy.

Europa się broni

Mimo że proces monopolizowania rynków żywności w USA czy Kanadzie stale postępuje (największe koncerny opanowały niemal cały rynek żywności w USA oraz znaczną większość rynku w Kanadzie), w Europie koncerny biotechnologiczne nie mają już tak lekko. W UE do tej pory można było uprawiać dwie rośliny GMO: kukurydzę MON 810 (opatentowaną przez Monsanto) oraz ziemniaka Amflora (BASF). Część państw europejskich do niedawna zezwalała na obecność roślin genetycznie zmodyfikowanych, ale obecnie kolejne państwa zakazują takich upraw (niedawno zrobiła to Francja), a koncerny Monsanto oraz BASF stopniowo wycofują się ze sprzedaży żywności modyfikowanej w Europie. Taka sytuacja bez wątpienia nie jest na rękę największym międzynarodowym korporacjom, które od dawna próbowały zwiększyć swoje wpływy na rynku żywnościowym UE. Ponadto koncernom biotechnologicznym coraz częściej zarzuca się łamanie praw człowieka. Ostatnio Permanent Peoples’ Tribunal – międzynarodowy trybunał społeczny – oskarżył Monsanto, Dow, Bayer, Sygenta, DuPont oraz BASF o promowanie niebezpiecznych pestycydów.

Tymczasem w Polsce trwają prace nad prezydenckim projektem ustawy o nasiennictwie. 18 kwietnia odbyło się publiczne wysłuchanie w sprawie projektu, który dotyczy również roślin genetycznie modyfikowanych (pierwsze czytanie projektu w Sejmie miało już miejsce 28 lutego). Być może zapowiedzią wprowadzenia regulacji zabezpieczających Polskę przed uprawami żywności genetycznie modyfikowanej są ostatnie deklaracje ministra Marka Sawickiego, który zapowiedział, że będzie dążył do wprowadzenia całkowitego zakazu uprawy transgranicznej kukurydzy MON 810. Póki co projekt rozporządzenia ministra przejdzie etap konsultacji społecznych, a następnie rozporządzenie trafi do Komisji Europejskiej, która może go nie zaakceptować rozporządzenia, gdyż przepisy unijne zezwalają na uprawę kukurydzy MON 810. Na efekty działań podjętych przez ministra przyjdzie nam więc jeszcze trochę poczekać.

Jak się rodzi monopol

Praktyki stosowane w USA, ale również w państwach rozwijających się, przez międzynarodowe koncerny biotechnologiczne ukazują, w jaki sposób dochodzi do monopolizowania w rękach kilku korporacji dostępu do technologii rolniczych.

Prym w tej dziedzinie wiedzie Monsanto, które wykupuje udziały innych koncernów i tym samym kumuluje patenty przysługujące mniejszym przedsiębiorstwom biotechnologicznym i chemicznym prowadzącym produkcję na potrzeby rolnictwa. Agracetus, Seminis Inc., G.D. Searle & Company to tylko pojedyncze przykłady przedsiębiorstw kontrolowanych przez Monsanto. Dzięki takim posunięciom Monsanto posiada obecnie blisko 700 patentów na rośliny modyfikowane genetycznie oraz ok. 30% udziałów we wszystkich badaniach i osiągnięciach w tej dziedzinie. (Więcej pisze o tym Jeffrey M. Smith, Nasiona kłamstwa, Poznań 2007). Koncern ma również m.in. wyłączność na produkcję genetycznie modyfikowanej fasoli sojowej występującej pod nazwą Roundup Ready (dzięki 100% udziałów w przedsiębiorstwie Agracetus) a także kontroluje ok. 70-90% rynku zmodyfikowanego ziarna siewnego.

Na przykładzie Monsanto widać zatem wyraźnie, że prawa patentowe, umożliwiające prawne ściganie osób, które wykorzystują wynalazek bez zgody właściciela, często przysługują pojedynczym koncernom, które dzięki skupieniu w swoich rękach patentów mniejszych przedsiębiorstw, zdobywają pozycję monopolisty. Jednak jeśli tym „opatentowanym przedmiotem” staje się jedno z najbardziej niezbędnych dóbr, jakim jest żywność, powinno to budzić niepokój.

Podstawowe pytania

Biorąc pod uwagę, że losy ACTA wciąż ważą się w Europarlamencie, a także mając w pamięci sytuacje z ubiegłego roku związane z próbami przyjęcia ustawy o nasiennictwie, warto zastanowić się nad związkiem między ACTA a GMO, a także samym procesem patentowania technologii rolniczych. Czy podstawowe dobra, takie jak żywność, powinny podlegać patentowaniu i rygorystycznej ochronie prawnej? Mając na uwadze, że w ciągu niespełna dwudziestu lat kilka międzynarodowych korporacji zgromadziło patenty na zmodyfikowane nasiona, rośliny i techniki inżynierii genetycznej, mogą pojawiać się uzasadnione obawy, że międzynarodowa kontrola może przyczynić się do skutecznej ochrony interesów kilku korporacji.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.