ISSN 2657-9596

GMO – potrzebne czy niepotrzebne?

Bartłomiej Kozek
30/03/2012

W środę 28 marca odbyła się zorganizowana wspólnymi siłami Zielonych oraz Partii Demokratycznej debata na temat organizmów modyfikowanych genetycznie. Jakie są racje osób wspierających, a jakie oponujących przeciwko rozwojowi tej technologii?

Nieuzasadnione kontrowersje

Prowadzoną przez reprezentanta Partii Demokratycznej, Tomasza Sakowskiego debatę rozpoczęła wypowiedź prof. Piotra Stępnia z Instytutu Genetyki i Biotechnologii na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN: Warto rozpocząć naszą debatę od podzielenia organizmów modyfikowanych genetycznie ze względu na dziedziny życia, w których znajdują zastosowanie. Ich wykorzystanie w medycynie, np. w produkcji insuliny i innych leków nie budzi większych kontrowersji. Kontrowersje, moim zdaniem nieuzasadnione, budzi za to klonowanie roślin i zwierząt.

W tej chwili na świecie jesteśmy otoczeni przez kraje, które wykorzystują technologię GMO – od Kanady i USA, poprzez Brazylię, na Chinach skończywszy. Rezerwę wobec organizmów modyfikowanych genetycznie ma głównie Europa, arbitralnie ustalając określenie „organizmu wolnego od GMO”, gdy np. udział elementów modyfikowanych genetycznie wynosi poniżej 0,9%.

Problemem jest kwestia koegzystencji: w jaki sposób rolnicy uprawiający GMO mogą współżyć z tymi, którzy tego nie chcą. Moim zdaniem nie należy się bać organizmów modyfikowanych genetycznie. W imię wolności gospodarowania przez rolników nie należy forsować legislacji, nadmiernie tę wolność ograniczającą. Pod tym kątem powinniśmy monitorować unijną legislację, uważam bowiem, że promowana przez organizacje ekologiczne wizja „Polski wolnej od GMO” pozostaje mrzonką. Tego typu podejście sprawia, że Europa i Polska pozostają w tyle, jeśli chodzi o badania naukowe w genetyce i pozyskiwane w ten sposób patenty – to tak, jakbyśmy gonili rowerem mercedesa, czyli potencjał naukowy USA.

Za, a nawet przeciw

Z opiniami przedmówcy polemizował prof. Tadeusz Żarski z Katedry Biologii Środowiska Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie: To prawda, że terapia genowa jest w wielu wypadkach jedyną możliwością leczenia, np. wrodzonego zespołu braku odporności. Po stronie przeciwników GMO wypowiadają się osoby takie jak autor książki „Nasiona kłamstwa”, często nie mających żadnych kompetencji do wypowiadania się w tym temacie.

Osobiście opowiadam się za zamkniętą, pozostającą pod kontrolą uprawą. Ma ona jednak swoje ograniczenia. Niegdyś próbowano zrewolucjonizować polskie rolnictwo, wprowadzając na polski grunt barszcz Sosnowskiego. Nie zauważono jednak, że w cieplejszym klimacie wydziela on drażniące skórę olejki eteryczne. Organizm ten pierwotnie również był wprowadzany pod kontrolą, dziś możemy go spotkać praktycznie w całym kraju.

Pamiętajmy o tym, że nie jest przypadkiem, że właścicielami roślin odpornych na herbicydy są koncerny rolne, a efektem ich uwalniania jest uodparnianie się szkodników na substancje produkowane przez zmodyfikowane genetycznie uprawy. Nie można powiedzieć, że modyfikacje te są w 100% bezpieczne dla człowieka. Są już badania nie tylko na owadach, ale również na ssakach, wskazujące na potencjalne zagrożenia związane z wydzielanymi przez niektóre rośliny GMO toksyny. Odporność na substancje używane do pryskania roślin wpływa na zwiększenie się stężeń stosowanych przy opryskiwaniu chemikaliów – a przecież modyfikacje tego typu miały wpływać nie na zwiększenie, ale na zmniejszenie tych stężeń.

Jeśli ktoś spytałby się mnie, jakie jest moje stanowisko, odpowiedziałbym: jestem za, a nawet przeciw. Powinniśmy pytać o zasadność stosowania modyfikacji genetycznych w polskich warunkach. Sam mam co do tego wątpliwości. Uprawy genetycznie modyfikowane zajmują dziś raptem 3% terenów uprawnych na świecie. W Polsce nadal mamy wiele obszarów o bardzo wysokich parametrach ekologicznych, i to tak powinniśmy reklamować polską żywność.

Zanieczyszczający nie płaci

Dorota Metera, członkini zarządu IFOAM Grupy EU (Międzynarodowej Federacji Rolnictwa Ekologicznego), była kolejną panelistką wypowiadającą się w debacie: Europejski konsument nie chce konsumować GMO. Koncern BASF wycofał się pod wpływem nacisku konsumenckiego z upraw zmodyfikowanego ziemniaka Amflora. Polska nie jest wolna od organizmów modyfikowanych genetycznie, ale też nie jest przez takowe organizmy „otoczona”, jak twierdzi prof. Stępień – w naszej okolicy są tylko 2 kraje dopuszczające ich użycie. GMO nie rozwiązuje problemu głodu na świecie – bierze się on nie z niskich plonów w krajach rozwijających się, ale z powodu upraw amerykańskich i europejskich koncernów, kierujących je na eksport.

Zasada „zanieczyszczający płaci” nie działa w wypadku negatywnego wpływu rozszerzania się upraw GMO na rolnictwo ekologiczne. To ono ponosi koszty rzekomo pozostających pod kontrolą naukowców upraw GMO, zanieczyszczających ekologiczną kukurydzę czy ziemniaki. Co roku słyszymy o kilkunastu tego typu przykładach na kontynencie. Komisja Europejska, której zależy na dobrych stosunkach z Polską jako jednym z większych krajów Wspólnoty, nie zależy na przyciskaniu naszych władz w tym temacie. W interesie polskich przedsiębiorców jest nie, jak sugeruje prof. Stępień, wykorzystywanie upraw GMO, ale podtrzymywanie obecnego wizerunku polskiego rolnictwa jako czystego i ekologicznego. Zdarzające się już w przeszłości zanieczyszczenia skierowanych na eksport polskich produktów podważają ten wizerunek i wiążące się z nim korzyści ekonomiczne.

Szukajmy przewag konkurencyjnych

Na ekonomicznych aspektach sytuacji polskiego rolnictwa skupiła się prof. Katarzyna Duczkowska–Małysz z Zakładu Rynku Rolnego w Katedrze Analiz Rynków i Konkurencji Szkoły Głównej Handlowej: Każda nowość niesie za sobą ryzyko – rolą ekspertów jest to ryzyko minimalizować. Ludzi na Ziemi przybywa, ziemi – z powodu rozwoju miast i przemysłu – ubywa. Ludzie chcą jeść coraz lepiej, w tym mięso, a jego hodowla na jednostkę ziemi przynosi 40 razy mniej żywności niż w wypadku roślin. Jedna z podstawowych obaw, które od czasu transformacji wyrażają ankietowani w Polsce, wiąże się ze wzrostem cen żywności. Dla większości z nas podstawowym kryterium wyboru produktów żywnościowych pozostaje cena, jej jakość liczy się głównie dla osób zamożnych. Na te dylematy nie sposób odpowiedzieć za pomocą rolnictwa ekologicznego, bez udziału technologii.

Polska może być bez upraw GMO, ale nie bez GMO – to bowiem może być swobodnie sprowadzane przez otwarte granice, tak jak w wypadku genetycznie modyfikowanych pasz. Unia Europejska ma zobowiązania w ramach Światowej Organizacji Handlu i nie może zamknąć swojego rynku wewnętrznego przed produktami z udziałem organizmów genetycznie modyfikowanych. A po kolejnej liberalizacji światowego handlu możliwości kontroli tego procesu znacznie się zmniejszą. Dotacje bezpośrednie oraz brak podatków sprawiają, że polscy rolnicy nie mają bodźców ekonomicznych, aby zrzeszać się w grupy producenckie i produkować konkurencyjną cenowo żywność na eksport. Dotyczy to także produkcji żywności ekologicznej na rynki, na których jest na nią popyt, takie jak Wielka Brytania. Musimy szukać nowych przewag konkurencyjnych, bo już dziś nasza żywność wypierana jest z zachodnich rynków np. przez żywność z krajów bałtyckich.

Zadanie dla Europy

Agnieszka Grzybek, przewodnicząca Zielonych, polemizowała z niektórymi zaprezentowanymi podczas debaty tezami: Przede wszystkim dyskusja nie toczy się między zwolennikami postępu a przedstawianymi jako jego przeciwnikami ekologami. Domagamy się jedynie, by dopóki nie będziemy mieli 100-procentowej pewności co do ich nieszkodliwości, nie dopuszczać do masowej uprawy GMO. Europa ma do odegrania istotną rolę w budowie globalnego ładu żywieniowego. Powinna zmodyfikować swoją politykę rolną, by nie prowadzić dumpingu cenowego, prowadzącego do upadku lokalnej produkcji i tworzenia monokultur w krajach rozwijających się. Powinniśmy także walczyć o stosowne regulacje podczas negocjacji w obrębie Światowej Organizacji Handlu.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.