ISSN 2657-9596

Daremność aktywizmu „dużych zielonych”

Tim DeChristopher , Richard Heinberg
15/09/2018

O potrzebie zmiany strategii ruchu ekologicznego z aktywistą klimatycznym, współzałożycielem Climate Disobedience Centre, Timem DeChristopherem rozmawia Richard Heinberg.

Dawno temu, w trudnych już do przywołania w pamięci czasach, zanim Trump został prezydentem, ekologiczne organizacje non-profit (a także organizacje działające na rzecz pokoju i praw człowieka) angażowały się w rutynowy, zrytualizowany, składający się z dwóch części taniec – zbierały pieniądze od darczyńców, a następnie próbowały przekonać decydentów do zrobienia czegoś, by ocalić świat albo przynajmniej ograniczyć skalę wyrządzanych szkód. To, co w rzeczywistości udawało się osiągnąć, było zawsze niewystarczające, żeby faktycznie zwrócić społeczeństwo w stronę zrównoważenia, ale włożony wysiłek pod pewnymi względami sam w sobie stanowił nagrodę: aktywiści czuli się użyteczni, a w niektórych przypadkach zgromadzone fundusze pozwalały na wypłacenie pensji. I od czasu do czasu zdarzały się zwycięstwa, które można było świętować.

Dziś na czele Stanów Zjednoczonych stoi autokrata, który systematycznie podkopuje nasze demokratyczne normy i instytucje, i Kongres, którego członkowie są albo opłacani przez potężne lobby finansowo-przemysłowe, albo zbyt wystraszeni, by skutecznie się temu przeciwstawić. Widać jak na dłoni, że żadne pochlebstwa, błagania, groźby i wyjaśnienia, ilekolwiek by ich było, nie przekonają parlamentarzystów ani rządu federalnego, by kiwnęli choć palcem w związku z całym wachlarzem stojących przed nami problemów, od których szybkiego rozwiązania zależy nasze przetrwanie. Po co więc zawracać sobie głowę proszeniem ich o to?

Przypomnijcie sobie, jak elity zignorowały rzeczywiste, podstawowe kwestie, które najbardziej przyczyniły się do zwycięstwa Trumpa. Teraz oczywiście, przynajmniej z perspektywy ekologów, pod jego rządami wszystko to wygląda o wiele, wiele gorzej. Można chyba bez przesady powiedzieć, że nie ma takiego prawa dotyczącego ochrony środowiska, którego administracja Trumpa nie chciałaby zniszczyć.

Co obrońcy środowiska powinni zrobić w tych nowych okolicznościach? Jakie strategie powinny przyjąć organizacje ekologiczne?

Poszukując odpowiedzi na te pytania, korespondowałem ostatnio z aktywistą, współzałożycielem Climate Disobedience Centre, Timem DeChristopherem. Cenię punkt widzenia DeChristophera z dwóch ważnych powodów: ma on dobre zrozumienie całej gamy problemów, z którymi ludzkość nie potrafi sobie poradzić, i ma odwagę postępować zgodnie z własnymi przekonaniami (siedział prawie dwa lata w więzieniu federalnym za zorganizowanie akcji obywatelskiego nieposłuszeństwa opisanej w filmie dokumentalnym Bidder 70).

DeChristopher podkreśla, że samo pozbycie się Trumpa nie rozwiąże problemów ekologicznych. Skoro już przedtem system nie był zdolny do wystarczającej samokorekty i skoro status quo zostało nieodwracalnie zniszczone, oczywiste jest, że konieczna jest zmiana strategii.

Apeluje także o bardziej lokalny i eksperymentalny aktywizm oraz akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego, ostrzegając, że protesty na dużą skalę mogą po prostu stać się nieodróżnialną częścią hałasu generowanego przez implozję amerykańskiego systemu politycznego.

Jeśli chodzi o mnie, to zazwyczaj staram się patrzeć na szerszy kontekst. W tym wypadku zarówno moja intuicja, jak i intelekt mówią mi, że czas Trumpa można najlepiej zrozumieć jako stadium rozpadu społecznego. Każdy z etapów tego procesu będzie bez wątpienia następował zgodnie z własną wewnętrzną logiką. W kolejnych stadiach jako pierwsze upadną prawdopodobnie wielkie instytucje (organizacje międzynarodowe, a następnie państwa narodowe). Dlatego przydatność narodowych i globalnych strategii oporu i naprawy będzie się stopniowo zmniejszać.

Jeśli chcemy zminimalizować ludzkie cierpienie i chronić ekosystemy, to chyba najlepszą dostępną strategią jest praca na rzecz zbudowania silnych lokalnych społeczności. Powodów ku temu jest mnóstwo, a w miarę ewolucji naszej sytuacji stają się one coraz mocniejsze.

Poniżej znajduje się lekko zredagowany zapis mojej rozmowy z DeChristopherem. Zaczyna się ona od jego wypowiedzi na temat działań dużych organizacji ekologicznych głównego nurtu w kontekście nowej administracji Trumpa.

Tim DeChristopher: Szczerze, nie sądzę, żeby większość organizacji klimatycznych głównego nurtu miała jakąkolwiek zamierzoną strategię opartą na przekonaniu, że to, co robią, doprowadzi do pozytywnej zmiany. Kiedy te grupy mobilizują swoich członków do „wysyłania wiadomości” lub „sprawienia, by ich głos został wysłuchany” , a adresatami tych apeli są Zinke (sekretarz Departamentu Zasobów Wewnętrznych), Pruitt (kierownik Agencji Ochrony Środowiska) czy Trump, wątpię, żeby ktokolwiek z liderów naprawdę myślał, że odniesie to jakikolwiek skutek. Oni są ograniczeni zasadami organizowania ruchów społecznych. Zasady te wymagają nieustannego optymizmu i pozytywnego myślenia, nie ma więc za wiele miejsca na zastanowienie się nad błędami, zmianę kierunku bądź uznanie, że pewne cele nie są już możliwe do osiągnięcia. Poza tym definiują one przywództwo wokół wiedzy o tym, co należy zrobić, i umiejętności wyznaczania ludziom konkretnych, natychmiastowych zadań.

Myślę, że większość członków i liderów organizacji czułaby się niezwykle zakłopotana, gdyby mieli zakomunikować swojej społeczności: „Nie wiem, co robić w tej bezprecedensowej sytuacji”. W głównym nurcie panuje przekonanie, że osoby wyrażające w tak otwarty sposób swoją niepewność utraciłyby wiarygodność jako przywódcy. Jednak moim zdaniem jedną z rzeczy, których będziemy najbardziej potrzebowali w czasie nadchodzącego chaosu klimatycznego, jest wypracowanie modelu przywództwa radzącego sobie w otwarty, realistyczny sposób z sytuacją, w której nie ma gotowych rozwiązań. Jest to taki rodzaj wodzostwa, który zapewnia przestrzeń dla pozostawania ze swoją niepewnością i umożliwia szerszej społeczności aktywne myślenie i pracę w tej delikatnej przestrzeni. Taki rodzaj przywództwa nie opiera się na umiejętności kontrolowania sytuacji, lecz na odwadze, by się w nią zaangażować i pozostawać w ciągłej relacji.

Richard Heinberg: Pokojowe protesty i nieposłuszeństwo obywatelskie okazały się w przeszłości skutecznymi strategiami na rzecz zmiany społecznej przede wszystkim w kręgu demokracji liberalnych. Była na przykład dyskusja o tym, czy wysiłki Gandhiego zakończyłyby się powodzeniem, gdyby w Wielkiej Brytanii nie było wolnej prasy i innych demokratycznych instytucji. Bez wolnej prasy reżimy mogą po prostu więzić i mordować protestujących przy minimalnej świadomości opinii publicznej, że protesty w ogóle miały miejsce i zostały stłumione. Jak twoim zdaniem mogą zmienić się akcje sprzeciwu, jeśli Stany Zjednoczone będą nadal podążać w stronę autorytaryzmu?

Tim De Christopher: Moim zdaniem Trump zmienił dynamikę nieposłuszeństwa obywatelskiego na szczeblu federalnym. Warto zauważyć, że badanie przeprowadzone przez Ericę Chenoweth wykazało, że pokojowy opór społeczny często bywa skuteczniejszy pod rządami autorytarnych reżimów, niemniej myślę, że Trump reprezentuje bardzo rzadko spotykany rodzaj władzy. Skuteczność nieposłuszeństwa obywatelskiego wynika po części z tego, że często zdziera ono fasadę przyzwoitości lub demokracji i obnaża władzę, która w rzeczywistości opiera się na przemocy. Przemoc policji w Standing Rock postawiła Obamę w kłopotliwej sytuacji, bo jego autorytet opierał się na wzniosłych ideałach, ale w rzeczywistości jego realna władza wynikała z państwowego monopolu na stosowanie przemocy. Nawet Bush junior kreował się na „współczującego konserwatystę”. To była nieprawda, ale on potrzebował tego kłamstwa. Trump nigdy nie próbował stworzyć fasady współczucia czy nawet przyzwoitości. Jego władza opiera się na bezwzględności i łamaniu tabu. Jeżeli znajdzie się w sytuacji, w której będzie musiał użyć przemocy w celu stłumienia pokojowego protestu, może to tak naprawdę wzmocnić jego władzę, nie zaś ją osłabić.

Jeśli chodzi o media, nie sądzę, żeby groziło nam jawne zdławienie wolnej prasy do takiego stopnia, że uniemożliwiałoby to dotarcie informacji do opinii publicznej. Zmierzamy raczej w stronę sytuacji, w której prasa i media społecznościowe dzielą się na bloki, np. „konserwatywny” i „progresywny”, tak dalece od siebie odseparowane, że nikt nie będzie musiał zaakceptować niczego, w co nie chce wierzyć. Jest to poważne wyzwanie nie tylko dla nieposłuszeństwa obywatelskiego, ale również dla każdego rodzaju działalności na rzecz zmiany społecznej, niezależnie od obranej strategii. Sytuację pogarszają jeszcze bardziej nowe technologie manipulacji materiałami video. Naprawdę bardzo trudno wyobrazić sobie, w jaki sposób możemy uniknąć nihilizmu lub wojny domowej.

Richard Heinberg: Co więc robić?

Tim DeChristopher: W tej chwili wydaje mi się, że najlepszą strategią na poradzenie sobie z tymi wyzwaniami jest dążenie do tego, by protesty stały się o wiele bardziej rozproszone i masowe. W sytuacji braku głównej narracji, a nawet konsensusu co do tego, jaka jest rzeczywistość, wielkie, spektakularne protesty z udziałem sławnych ludzi będą prawdopodobnie nadal stawały się coraz mniej skuteczne. Wszyscy mamy jednak niewielkie grono ludzi, na których możemy wpłynąć w sposób niezależny od mediów. Nasza obecna kultura nie bez powodu jest nastawiona sceptycznie wobec manipulacji, jeśli więc chcemy skutecznie wpływać na ludzi, to nasza własna gotowość do poświęceń staje się ważniejsza niż kiedykolwiek przedtem. Dlatego, moim zdaniem, nieposłuszeństwo obywatelskie będzie nadal odgrywało ważną rolę. Być może należałoby powiedzieć, że protesty społeczne powinny podążać taką samą ścieżką, jak wiele innych zmian, których musimy dokonać – bardziej lokalnie, bardziej różnorodnie, więcej zaangażowanych ludzi, więcej eksperymentowania. Żadnych, psiakrew, monokulturowych ruchów społecznych!

Richard Heinberg: Jak z tymi problemami i wyzwaniami radzi sobie twoja własna organizacja, The Civil Disobendience Center? Jakie konkretne działania podejmujecie, różniące się od strategii grup „dużych zielonych”?

Tim DeChristopher: Climate Disobedience Center powstało jako centrum wsparcia dla ludzi przeprowadzających akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego, wymierzone w przemysł paliw kopalnych. W tamtym czasie pewien rodzaj bezpiecznych i ograniczonych działań nieposłuszeństwa obywatelskiego był coraz częściej stosowany przez ruch klimatyczny głównego nurtu. Mieliśmy poczucie, że nadarza się okazja do pracy z ludźmi, którzy angażują się w akcje bezpośrednie, i pomagania im w wykorzystaniu pełnego potencjału ryzykownego, transformacyjnego nieposłuszeństwa obywatelskiego. Początkowo wypełnialiśmy określoną lukę w ruchu – wspieranie aktywistów po aresztowaniu w trakcie ich zmagań z systemem sądowniczym.

Po pewnym czasie uświadomiliśmy sobie, że zamiast dostarczania usługi dodatkowej, która łatwo mogła być sprzęgnięta z modelem głównego nurtu, podchodziliśmy do tej pracy z fundamentalnie różnym paradygmatem, który wymagał struktury holistycznej. Tak więc skupiliśmy się na tworzeniu małych grup aktywistów, zajmujących się dostarczaniem wsparcia całościowego, będących czymś pomiędzy grupą ludzi połączonych wspólnymi poglądami a grupą samopomocową. Są to grupy ludzi, którzy wspierają się nawzajem, by żyć etycznie w czasach klimatycznego chaosu. Wiąże się z tym moralne zobowiązanie, aby działać na rzecz łagodzenia skutków zmian klimatu i uniknięcia szkód, których jeszcze można uniknąć, ale uważamy, że nie można tego oddzielić od potrzeby budowania silnych społeczności, a także przeżywania żałoby z powodu tego, co już tracimy. W tych czasach bezprecedensowych wyzwań próbujemy stworzyć formy wzajemnej pomocy, które pozwalają na możliwie jak najwięcej eksperymentowania i kreatywności.

Ten tekst został opublikowany wspólnie z resilience.com i postcarbon.org

źródło: Truthout.org

Tłumaczenie: Jan Skoczylas

Jeśli podoba Ci się to, co robimy, prosimy, rozważ możliwość wsparcia Zielonych Wiadomości. Tylko dzięki Twojej pomocy będziemy w stanie nadal prowadzić stronę i wydawać papierową wersję naszego pisma.
Jeżeli /chciałabyś/chciałbyś nam pomóc, kliknij tutaj: Chcę wesprzeć Zielone Wiadomości.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.