ISSN 2657-9596

To nie były żarty

Wojciech Kłosowski
28/06/2012

Wszyscy znamy ten dialog. Odbył się na antenie radia, którego nie będę reklamował.

Wojewódzki: Wiesz, co ja wczoraj zrobiłem po tym meczu z Ukrainą? Zachowałem się jak prawdziwy Polak…
Figurski. Kopnąłeś psa
Wojewódzki: Nie, wyrzuciłem swoją Ukrainkę
Figurski. A to dobry pomysł… Mi to jeszcze nie przyszło… Wiesz co? Ja po złości jej dzisiaj nie zapłacę
Wojewódzki: Wiesz co, to ja swoją przywrócę, odbiorę jej pieniądze i znowu wyrzucę
Figurski. Powiem ci, że gdyby moja była chociaż odrobinę ładniejsza, to jeszcze bym ją zgwałcił
Wojewódzki: Ja to nie wiem, jak moja wygląda, bo ona ciągle na kolanach..

Ponieważ jakoś po ludzku lubiłem Kubę Wojewódzkiego z jego przewrotnymi, inteligentnymi błazeństwami, staram się zrozumieć, co się stało. Staram się więc odwalić robotę za chłopaków, bo oni, zamiast się zastanowić nad sobą, zajęci są obroną przez atak. Nie jestem idiotą, żeby liczyć na autorefleksję Figurskiego, ale liczę na autorefleksją Kuby Wojewódzkiego. Mam prawo do swojej porcji naiwnej wiary w ludzi.

Otóż po pierwsze – to NIE BYŁ ŻART . Obaj zainteresowani chowają się za „prawo satyryka do ironii” ale przecież wiedzą, że choć się bawili, to nie żartowali. Bo nie wszystko, co bawi, jest żartem. Żart to wypowiedź nastawiona na rozśmieszenie słuchaczy, ocieplenie atmosfery. Ale przecież nie na tym polegała zabawa Figurskiego z Wojewódzkim.

Ona polegała na czymś istotnie innym. Panowie zabawiali się bezkarnym dręczeniem słabszych. Zrobili to, co robią dzieciaki rzucające „dla zabawy” cegłą w kota, albo młodzi bandyci podpalający „dla zabawy” bezdomnego. Postanowili przez chwilę posmakować mrocznych emocji płynących z przewagi nad kimś słabszym. „Będę gnoić publicznie Ukrainkę, a ona nie będzie mogła nic zrobić. Ciekawe, jakie to uczucie, na zimno zadawać komuś cierpienie w sytuacji absolutnej omnipotencji i bezkarności”. Ofiara w takiej okrutnej „zabawie” mus być zawsze pojedyncza, konkretna, osamotniona, a prześladowców dobrze jak jest kilku. Chłopaki nie atakują więc „Ukrainek” w ogólności. Jest mowa o „Ukraince”. Tej jednej, konkretnej.

To była TAKA zabawa. Nie żarty. To było perwersyjne, wykoncypowane na zimno rzucanie cegłą w kota. Zadawanie cierpienia dla własnej zabawy, albo z jakiejś mrocznej ciekawości. Zadawanie tego cierpienia komuś, kto nic nam nie zrobił, niczym nie zawinił, a został wybrany do znęcania się, bo po prostu jest słabszy. Bo akurat jego to naprawdę zaboli. Słowa Figurskiego i Wojewódzkiego nie wiszą przecież w próżni: Ukrainki NAPRAWDĘ bywają w Polsce wyzyskiwane, w poczuciu bezkarności wyrzucane z pracy bez zapłaty, naprawdę bywa, że pracują na kolanach i NAPRAWDĘ bywają gwałcone.

W tym, co zrobił, Wojewódzki pewnie nie jest sam. Być może w niejednym z nas jest jakaś fascynacja mrocznymi emocjami, okrucieństwem, krzywdzeniem bez powodu, dla zabawy.

Staram się po ludzku zrozumieć, co się stało temu niegłupiemu przecież człowiekowi. Myślę, że Kuba pomylił emocje. Myślę, że przyzwyczajony do swego dreszczu satysfakcji z nadeptywania na odcisk zadowolonym z siebie mieszczanom, nie połapał się, że tym razem ma inny dreszcz, że tym razem z Figurskim wśród śmiechów podpalają bezdomnego. Że tym większy fun, im bardziej tamten cierpi. Stąd eskalacja. Najpierw tylko zaznaczenie władzy: wyrzuciłbym ją. Ale to za mało krzywdy: nie zapłaciłbym jej. Mało! Przyjąłbym znów, zabrał pieniądze i wyrzucił ponownie. Czy rozumiemy już? Ta zabawa na tym właśnie polega: okrucieństwa nigdy dość. Zgwałcić, poniżyć wyszydzić. I obserwować z chłodną ciekawością własne emocje. Jak to? To tylko taki niewielki dreszczyk?

Kuba Wojewódzki, człowiek o prędkim języku, palnął coś bardzo paskudnego, porwany ciemnymi emocjami, nad którymi nie zapanował. Poleciało i cofnąć się nie da. Przeprosić nie ma jak. Ale można zdjąć na chwilę maskę błazna, zamyślić się nad tą sytuacją i poważnie przyznać, co się stało.
To powinien zrobić Kuba Wojewódzki. Figurski nie może zrobić już nic.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.