ISSN 2657-9596

Narzekać czy nie narzekać

Adam Ostolski
10/10/2018

„My, Polacy uwielbiamy narzekać”. Narzekamy na niskie zarobki, na dziury w drogach i korki na drogach, na sąsiadów, na głupie przepisy, na służbę zdrowia, na współmałżonka, na obyczaje młodzieży, a nawet na Bogu ducha winną pogodę.

W szczególności lubimy narzekać na polityków. W ogóle wspólne narzekanie pozwala przełamać pierwsze lody lub względnie komfortowo spędzić czas z innymi ludźmi niczym wspólne wyjście na papierosa. (W odróżnieniu od palenia, podkreślmy dla porządku, nie wykazano, aby powodowało raka i choroby serca.) Zdarza się wręcz słyszeć, że narzekanie to „narodowy sport” Polaków.

Do zjawisk, na które Polacy lubią narzekać, zalicza się też osobliwie samo narzekanie. Jak w starożytnym paradoksie kłamcy: gdy Kreteńczyk mówi, że wszyscy Kreteńczycy kłamią, to kłamie czy też właśnie mówi prawdę? A gdy Polak – lub Polka – narzeka, że Polacy narzekają, to czy w ten sposób wypisuje się z narodowej kultury narzekania czy przeciwnie, właśnie pokazuje się jako jej nieodrodny syn tudzież córka?

Doświadczenie uczy, że nie wszystkim narzekającym na narzekanie chodzi o to samo. Niektórym przeszkadza to, że Polacy „tylko narzekają”. Narzekają i nic z tego nie wynika. Skarżą się, na przykład, że politycy kradną i oszukują, a potem wybierają tych samych zgranych cwaniaków, zamiast dać szansę nowym. Nie mogą pogodzić się z tym, że mają przed domem dziurawy chodnik, ale nie zbiorą się w kupę, by napisać w tej sprawie petycję czy choćby pismo do urzędu. Pogadają, poskarżą się i wrócą do swoich zajęć.

Innym jednak przeszkadza to, że Polacy ciągle narzekają, bo „po co w ogóle narzekać”. Zawsze są przecież jakieś problemy, ale przede wszystkim to Polacy są problemem, bo uwielbiają narzekać. A wręcz, jak nie ma problemu, to go sobie wymyślą, żeby mieć do narzekania temat. W takim narzekaniu na narzekanie zawarta jest myśl, że problemy, na które narzekają ci inni, są w istocie nieważne. Naprawdę nie jest tak źle, ale przecież trzeba o czymś rozmawiać.

Przyznam, że ta druga szkoła narzekania na narzekanie jest mi obca. Kiedy ktoś na coś narzeka, to może niekoniecznie ma rację, ale zawsze warto go lub jej wysłuchać. A nuż wskazuje na jakiś realny problem, wyzwanie, bolączkę? Przyglądając się temu, dajemy sobie szansę, by jakiś kawałek rzeczywistości poprawić.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.