ISSN 2657-9596

Marit i Justyna

FELIETONY SPORTOWE
10/03/2012

Dziś będzie o kibicach. Tak to już jest w naszym kraju, że jak nasz zawodnik odnosi jakieś znaczące sukcesy, to jego konkurenci stają się natychmiast wrogami narodowymi Polaków. Kibice z twarzami wymalowanymi w biało-czerwone barwy wojenne zwierają szeregi i jednoczą się w zbiorowym narodowym opluwaniu Niemca, Norweżki, czy Rosjanina, przez których nasz idol zajął tylko drugie miejsce.

To drugie miejsce już nie cieszy nas nic a nic. Ono nas wręcz irytuje. Więc dostaje się też przy okazji i naszemu idolowi: że cienias, że ciota, skoro dał się pokonać takiemu… Miłość kibiców do gwiazd sportu jest w Polsce warunkowa; bardzo łatwo zmienia się w mieszankę pogardy i nienawistnej złośliwości i w tej postaci od razu gotowa jest rozlać się po internetowych forach. Niech więc nasz idol ma się na baczności, a na razie poopluwamy sobie jego oponenta. Jak ten Hannawald śmiał przeskoczyć Małysza? Pewnie miał dziadka już nie w Wermachcie, ale bez mała w SS. Bioergen prześcignęła naszą Justynkę? Wiadomo, żre na potęgę ten swój doping i ma bicepsy jak Pudzian. Zresztą Justyna też nie lepsza: jak mogła dać się wyścignąć takiemu beztalenciu?!?

To wszystko jest tak smutne, że przyćmiewa całą radość przeżywania sportu. Niby można nie przejmować się pryszczatą gówniażerią na forach, ale… problem jednak jest. Odpryski nienawiści z tych forów trafiają także samych zawodników. Zawsze ktoś uprzejmy doniesie takiemu, albo takiej: „– Zobacz, jaka tu na ciebie jest jazda, ja bym na twoim miejscu nie wiedział gdzie uciekać…”. Te rzeczy dzieją się naprawdę. Pamiętamy wszyscy dramatyczną rezygnację Doroty Świeniewicz z reprezentacji Polski w siatkówce po takiej właśnie nagonce. Dodajmy: po nagonce zorganizowanej przez paru szczeniaków, jako bezinteresownie złośliwa zabawa. Mnie przeraża nie tyle ich pomysł, co liczebność tłumu, który wówczas przyłączył się natychmiast do fali nienawiści.

Bardzo ważne jest, ilu z nas potrafi stanąć w obronie sportowców, twarzą w twarz z tym nienawistnym tłumem anonimów. Nie wiem jak Państwo, ale ja – już stoję.

Marit Bioergen jest wielką zawodniczką. Walczy na trasach biegowych uczciwie i pięknie. Od zawsze zachowuje się fair wobec konkurentek i wszyscy, którzy nie mają na oczach bielma, widują w telewizji jej piękne, sportowe gesty wobec Justyny, wykonywane niezależnie od tego, która z nich akurat wygrała. To nie Marit Bioergen ustalała przepisy medyczno-sportowe i jeśli ktokolwiek ma co do tych przepisów wątpliwości, niech kieruje je gdzie trzeba, a nie do Marit. To szczęście dla Justyny Kowalczyk, że walczy z tak znakomitą konkurentką. I Marit ma szczęście, że może walczyć z Justyną Kowalczyk. To także absolutnie wybitna zawodniczka. Ma takie cechy, które pozwalają jej zwyciężać w sposób zapierający dech w piersiach. O Justynie napisano już tyle dobrego, że nie jestem w stanie nic nowego dodać.
Która z nich jest lepsza? Która wygra w tym roku puchar świata? Odpowiadam tłumowi żywiącemu się bełkotem nienawiści na internetowych forach: guzik mnie to obchodzi. Niech wygra Marit. Albo Justyna. Żadnej z nich od tego nic nie przybędzie ani nie ubędzie. Nie bez powodu w tytule nie pytam „Marit czy Justyna?”. Dla mnie obie są wielkie: i Marit i Justyna. Rzekłem.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.