ISSN 2657-9596

Najlepsza książka o III RP

Marek Nowak , Tomasz Piątek
19/09/2017

Prawicowa blogerka i publicystka Kataryna powiedziała mi, że napisałem najlepszą książkę o III RP, jaka kiedykolwiek powstała. O korupcji, nieprzejrzystości, bezkarności i zdradzie. Problem jest taki, że wybrałem niewłaściwego bohatera – o „Tajemnicach Macierewicza” opowiada Tomasz Piątek w rozmowie z Markiem Nowakiem

Marek Nowak: Antoni Macierewicz jest chyba najdziwniejszą postacią na polskiej scenie politycznej, biorąc nawet pod uwagę jak wiele dziwnych postaci polska polityka z siebie wydała. Po pana książce „Macierewicz i jego tajemnice” można już chyba nazwać pana ekspertem od ministra Macierewicza, dlatego też pozwolę sobie zadać pytanie, które zawsze mi towarzyszy, gdy myślę o tej postaci: jak to możliwe, że polityk tak kontrowersyjny ciągle powraca przy okazji kolejnych prawicowych rządów i to zawsze na eksponowane stanowiska państwowe? Przypomnijmy, że to polityk, który na początku lat 90. skompromitował i uniemożliwił lustrację. Aneks do raportu z likwidacji WSI był na tyle problematyczny, nawet dla jego własnego obozu politycznego, że śp. prezydent Lech Kaczyński nigdy nie zdecydował się na jego publikację. Działaniem w sprawie katastrofy smoleńskiej Macierewicz na tyle skompromitował ten temat, że poważna dyskusja w tej kwestii jest niemal niemożliwa. Jak to możliwe, że ktoś taki ciągle powraca?

Tomasz Piątek: Muszę przyznać, że właśnie to pytanie zainspirowało mnie do napisania książki. Na początku pomyślałem sobie: jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Być może jakiś oligarcha pomaga Macierewiczowi, sponsorując jego karierę i organizując zaplecze, dzięki któremu aktualny minister obrony jest ciągle znaczącym politykiem na prawicy?

MN: Rozumiem, że taka była pierwotna hipoteza. Czy jednak okazała się ona słuszna?

TP: To, na co trafiłem prowadząc moje śledztwo, okazało się dużo bardziej szokujące. Sądzę, że istotną częścią odpowiedzi na pytanie o polityczną siłę Macierewicza mogą być opisywane w mojej książce liczne, wieloletnie i znaczące powiązania Antoniego Macierewicza z rosyjskimi służbami i rosyjską mafią. Mam tu na myśli przede wszystkim jego koneksje z rosyjskim, a wcześniej sowieckim wywiadem GRU, jak również z globalnym gangsterem–finansistą Siemionem Mogilewiczem (który zresztą blisko współpracuje ze wspomnianym GRU i Władimirem Putinem). Antoni Macierewicz był i jest otoczony ludźmi, którzy są związani z Mogilewiczem – a także z proputinowską partią „Zmiana”, której przewodniczący, Mateusz Piskorski, został zatrzymany przez ABW w związku z podejrzeniem o szpiegostwo na rzecz Rosji.

MN: O jak wieloletnich powiązaniach mówimy?

TP: Często sięgających jeszcze poprzedniego systemu. Dla przykładu z Robertem Jerzym Luśnią, byłym płatnym konfidentem SB, Macierewicz związany jest od lat 80. Co warto podkreślić, w 2003 roku Luśnia został zdemaskowany jako płatny konfident SB, a rok później Antoni Macierewicz awansował go do ścisłego kierownictwa swojej partii Ruch Katolicko-Narodowy. Ponadto Macierewicz do dziś zasiada w radzie fundacji Głos – a jej prezesem zarządu jest Luśnia! Od tego samego Luśni firma Macierewicza Dziedzictwo Polskie dostała pieniądze. W latach 90. Zaś dekadę wcześniej ten sam Robert Jerzy Luśnia jako TW „Nonparel” prowadzony był przez SB-ka Józefa Nadworskiego, ściśle powiązanego z siatką GRU w Polsce. Nadworski miał bezpośrednie kontakty z GRU, ale przede wszystkim współpracował z głównym szpiegiem tej służby w Polsce, Markiem Zielińskim. Nie tylko wywiadowczo, również biznesowo. Po upadku komunizmu obaj panowie wspólnie założyli agencję Dakota, która zdaniem ekspertów mogła służyć jako przykrywka dla działalności szpiegowskiej Zielińskiego na rzecz GRU. To oczywiście tylko jeden z przykładów, których w mojej książce jest dużo więcej.

MN: Jak dobrze sprzedaje się książka?

TP: W niecałe 2 miesiące sprzedało się 120 tysięcy.
MN: Tezy w niej zawarte są dość mocne, jednak sama reakcja na nią przesadnie mocna nie jest.

TP: Jeżeli chodzi o polityków, to reakcja jest lepsza niż w przypadku niektórych mediów – i tu mam na myśli także media opozycyjne oraz niezależne.

MN: Co pan ma na myśli?

TP: Po publikacji mojej książki w PiS-owskich mediach wylało się morze obelg i kłamstw na mój temat. Napisano, że jestem narkomanem i alkoholikiem – nie podając przy tym informacji, że jestem w abstynencji od ponad 3 lat. Prorządowe media podały też nieprawdziwą informacje, jakobym wychowywał się w Pruszkowie (pewnie po to, by stworzyć wrażenie, że jestem związany z pruszkowską mafią…). Tygodnik „Do Rzeczy” napisał, że moją książkę odrzuciły główne wydawnictwa w Polsce, co jest kłamstwem. Niedawno ta sama redakcja napisała, że moja książka jest częścią międzynarodowego spisku w interesie Niemiec, aczkolwiek sterowanego przez Rosję. Zabawne, że pisze to redakcja, która na okładce swojego tygodnika lansowała Aleksandra Dugina, głównego ideologa Putina…

Niemniej takiej reakcji z tej strony się spodziewałem. Natomiast dziwi mnie to, że media mainstreamowe o mojej książce informują bardzo ostrożnie. To dziwne, bo w każdym innym państwie po tak poważnych i dobrze udokumentowanych zarzutach przeciw politykowi pełniącemu tak ważną funkcję sprawa stałaby się najważniejszym tematem wszystkich serwisów informacyjnych. Tymczasem telewizje zaczęły informować o niej obszerniej dopiero wtedy, gdy Macierewicz wysłał do prokuratury swój absurdalny donos na mnie.

Bo tak się składa, że Pan minister wysłał zawiadomienie do prokuratury wojskowej, chociaż jestem cywilem… I zarzucił mi przestępstwo terrorystyczne z artykułu 224 kodeksu karnego – a dokładnie „próbę wpływania na funkcjonariusza publicznego za pomocą groźby lub przemocy”, co jest zarzutem kompletnie z kosmosu. To jest absurdalne, ale też groźne. bo się tworzy precedens, który ma sprawić, że dziennikarze zaczną się bać. Najwyraźniej pan minister, by osłaniać swoje rosyjskie powiązania, sięga po rosyjskie metody.

MN: A reakcje polityków? W rozmowie z Jackiem Żakowskim w TOK FM, wspomniał pan, że Jarosław Kaczyński zabronił pana atakować personalnie.

TP: Doszły do mnie takie słuchy. I faktycznie z tego, co pamiętam, przez pewien czas jedynie politycy blisko związani z Macierewiczem atakowali mnie personalnie. Inni politycy PiS nie.

MN: A politycy opozycji?

TP: Dzięki temu, że zaczęli przychodzić do telewizji z moją książką i mówić o niej, media musiały poświęcić jej więcej uwagi. Można więc powiedzieć, że politycy wykazują w tej sprawie więcej odwagi i kompetencji niż media. Poseł Nowoczesnej Adam Szłapka na podstawie książki bardzo starannie przygotował kilkanaście interpelacji poselskich. Teoretycznie pan minister ma obowiązek na nie odpowiedzieć – ale ta władza gwałci wszelkie zasady…

MN: Jednak to również nie są przesadnie odważne reakcje. Opozycja mogłaby zażądać komisji śledczej w sprawie rosyjskich powiązań Macierewicza, a w momencie prawdopodobnego odrzucenia tego wniosku przez PiS, powołać np. zespół parlamentarny (jak pan minister Macierewicz w sprawie katastrofy smoleńskiej). Mogłaby wykazać większą determinacje w tej sprawie, jednak jak na razie tego nie robi. Z czego wynika ten brak odwagi?

TP: Prawicowa blogerka i publicystka Kataryna powiedziała mi, że napisałem najlepszą książkę o III RP, jaka kiedykolwiek powstała. O korupcji, nieprzejrzystości, bezkarności i zdradzie. Problem jest taki, że wybrałem niewłaściwego bohatera. Gdybym taką książkę napisał o Tusku, to prawica nosiłaby mnie na rękach. Ale nie ma na prawicy gotowości do tego, by się przyznać, że to w ich środowisku, przy Macierewiczu, mieści się jedna z najbardziej zgniłych części układu. Zdaniem Kataryny prawica nie może tej książki poprzeć w żaden sposób – przynajmniej dopóki nie nabierze odwagi, by się rozstać z Macierewiczem. Kataryna sądzi również, że chociaż moja książka jest korzystna dla przedstawicieli poprzedniego rządu, to dla wielu z nich jest też niewygodna. Wiele osób było w rozmaitych układach. I teraz, kiedy pojawiają się dziennikarze, którzy tak dokładnie grzebią, to istnieje obawa, że nie zatrzymają się na Macierewiczu, że zaczną zajmować się jakimiś brzydkimi sprawami w innych obozach… Konrad Schuller – dziennikarz „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, z którym zaprzyjaźniłem się, gdy zaczął przyjeżdżać do Polski, by prowadzić swoje własne śledztwo w sprawie rosyjskich powiązań Macierewicza – powiedział mi kiedyś, że Rosjanie podrzucają swoje jajka do wszystkich gniazd. I w momencie, w którym ja zaczynam grzebać przy jednym z takich „gniazd” i wyciągać jedno zgniłe jajo na wierzch, to jajka w innych gniazdach też czują się zaniepokojone. Może próbują jakoś sabotować moją działalność?

MN: Skoro mowa o wpływie obcych służb na naszą rzeczywistość, to sołncewska mafia, która jest ściśle powiązana z GRU, miała swoje wpływy przy warszawskiej reprywatyzacji – a przynajmniej tak twierdzi Jan Śpiewak.

TP: Grupa Radius – czyli konsorcjum firm nieruchomościowych, które agresywnie pozyskiwało grunty i budynki w Warszawie i Sopocie – jest kontrolowana przez rodzinę Szustkowskich. Głowa tej rodziny, Robert Szustkowski, ma wieloletnie ścisłe związki biznesowe z sołncewską mafią. M.in. Szustkowski był przedstawicielem MontażSpecBanku w Polsce, a bank ten był narzędziem sołncewskiej mafii do przekrętów finansowych. I nie tylko finansowych: szef MontażSpecBanku – Arkadij Angielewicz zwany skarbnikiem sołncewskiej mafii – w swoim prywatnym sejfie przechowywał materiały kompromitujące polityków.

MN: Pytanie o warszawską reprywatyzację jest większe niż PiS. Tu mamy powiązania polityków także poprzednich rządów lub w najlepszym razie, gigantyczne zaniedbania, które obciążają kilka politycznych ekip.

TP: To dobre pytanie. Jest to coś, co należy wyjaśnić. Mam nadzieję, że Jan Śpiewak i inni działacze miejscy to zrobią. W tej chwili nie wiem, czy grupa Radius pozyskiwała grunty przez reprywatyzację. Ale z mojej wiedzy wynika, że przynajmniej w niektórych przypadkach stosowała mechanizmy podobne do tych, których używano przy reprywatyzacji.

MN: Służby różnych obcych państw w każdym kraju próbują prowadzić swoją politykę i zabezpieczać własne interesy. I to jest część globalnej gry interesów, z którą należy się pogodzić. Czy nie jest jednak tak, że w państwach o słabo zakorzenionych i relatywnie słabych instytucjach te cele mogą osiągać łatwiej niż w państwach o silniejszej strukturze? Patrząc z tej perspektywy, czy jednak łatwość, z jaką zagraniczne służby mogą wpływać na polską politykę, nie mówi czegoś o naszym państwie i jego instytucjach?

TP: Mamy państwo z tektury, jak to ktoś określił. I podstawowa diagnoza Jarosława Kaczyńskiego, że to państwo należy wzmocnić, jest słuszna. Niestety, to, co robi Kaczyński, nie jest wzmacnianiem, lecz niszczeniem państwa. Jeżeli bezpieczeństwo narodowe powierza się niszczycielowi o rosyjskich powiązaniach, jeżeli się wpuszcza masowo krewnych i pociotków do spółek skarbu państwa, jeśli się powierza państwo ludziom niekompetentnym tylko dlatego, że głośno deklarują swoją lojalność wobec partii – to się państwo w sposób drastyczny osłabia. Niemniej to państwo było słabe zanim PiS przejął w nim władzę. Nie rozumiem, dlaczego służby specjalne tak długo tolerowały działalność Macierewicza i tych wszystkich podejrzanych ludzi, którzy go otaczają.

MN: Jaki chciałby pan wywołać efekt swoją książką? Czy chodzi o dymisję Macierewicza, czy o coś więcej?

TP: Na pewno chciałbym, żeby Macierewicz się ze wszystkiego wytłumaczył. A jeśli nie potrafi – to żeby ustąpił ze stanowiska. Uważam, że my, społeczeństwo obywatelskie, powinniśmy stać pod Pałacem Prezydenckim, Ministerstwem Obrony Narodowej, ale przede wszystkim pod Sejmem tak długo, jak długo pan minister i jego ludzie nie wytłumaczą się lub nie odejdą. Chciałbym również, żeby państwo polskie przestało być z tektury. W tej chwili jesteśmy bardzo podatni na infiltrację obcych służb, a przede wszystkim służb rosyjskich. Przecież każda tak ogromna zmiana kadr, jaką robi PiS, to jest ogromna szansa dla obcych służb, żeby powsadzać tam swoich ludzi. Trzeba tylko kazać im się zapisać do partii rządzącej, głośno krzyczeć odpowiednie hasła i przynosić kasę lub cenne informacje partyjnym bossom, żeby wkupić się w ich łaski. Służby specjalne mają pieniądze i informacje – tym się zajmują… Państwo polskie powinno mieć sprawne, uczciwie działające instytucje. Obecna władza nie buduje instytucji, lecz je niszczy.

Jeśli podoba Ci się to, co robimy, prosimy, rozważ możliwość wsparcia Zielonych Wiadomości. Tylko dzięki Twojej pomocy będziemy w stanie nadal prowadzić stronę i wydawać papierową wersję naszego pisma.
Jeżeli /chciałabyś/chciałbyś nam pomóc, kliknij tutaj: Chcę wesprzeć Zielone Wiadomości.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.