ISSN 2657-9596

Energia różnorodności

Aleksandra Kretkowska , Małgorzata Tkacz-Janik
06/03/2011

Śląsk potrzebuje szerszej wizji, a tymczasem radni nie wiedzą, co to jest zrównoważony rozwój, czy prawa człowieka.
Z dr MAŁGORZATĄ TKACZ-JANIK, radną sejmiku województwa śląskiego rozmawia Aleksandra Kretkowska

Aleksandra Kretkowska: Z jakim postulatem Zielonych masz największy problem w sejmiku?

Małgorzata Tkacz-Janik: Chyba nadal różnimy się w Polsce rozumieniem zasad zrównoważonego rozwoju. Pojęcie jest nadużywane, ale nie przekłada się na życie. Budżet województwa śląskiego jest oparty na dwóch flagowych inwestycjach skierowanych do wąskiego grona odbiorców: Stadionie Narodowym i Muzeum Śląskim. Muzeum można jeszcze obronić jako projekt szerzej zakrojony, zagospodarowujący cały kwartał Katowic, modernizujący miasto. Muzeum może sprawić, że miasto osiągnie wyższą rangę jako stolica kultury. Jego dyrektor przygotowuje ofertę skierowaną do różnych grup, też tych na co dzień dyskryminowanych: niepełnosprawnych, niezamożnych, młodzieży. Stadion natomiast to inwestycja, która pochłania kolejne miliony i pierwszy raz od dawna zadłuży województwo (bierzemy kredyt na jej ukończenie). A mimo to nadal nie ma dyskusji o tym, czemu ma służyć. Dyskutuje się tylko o tym, jakiego koloru mają być krzesełka oraz jak grubym i wysokim murem ma być otoczony. To będzie chyba pierwszy stadion w Europie otoczony murem! Brakuje kompleksowego pomysłu. To nie jest inwestycja w zdrowie obywateli, w ich potrzeby rekreacji i rozrywki czy w upowszechnianie dostępnego dla wszystkich sportu.

Co na to opozycja?

Krytyka budżetu dokonana przez SLD i PiS została częściowo uwzględniona. Udało się obronić pewne bardzo ważne punkty, związane m.in. z finansowaniem placówek zdrowia, jednostek edukacyjnych, remontami dróg, konkursami dla organizacji pozarządowych, promocji MSP. Ale budżet województwa nie odzwierciedla zasad zrównoważonego rozwoju, a krytyka opozycji polega tylko na łataniu dziur. Chyba potrzeba czasu na rozwój myślenia o „sensowności” zrównoważonego rozwoju oraz o innych kryteriach rozwoju niż PKB wśród samorządowców i polityków. Wciąż bardzo trudno im uwierzyć, że na niewidzialną rękę rynku nie ma co liczyć, gdy samorząd i kraj mają kłopoty z infrastrukturą, i to każdego rodzaju.

Patrzę na to na razie z dystansem i dostrzegam, że są sprawy ważne i ważniejsze, ale nie ma też woli politycznej ukierunkowanej na zrównoważony rozwój. Gdy ostatnio zapytałam, dlaczego z sesji wypadła dyskusja nad Programem Ochrony Środowiska woj. śląskiego, Marszałek stwierdził, że w tych kwestiach „nie ma napięcia merytorycznego”. Z drugiej strony po analizie zielonych ekspertów, Radosława Gawlika oraz dr Piotra Skubały z Uniwersytetu Śląskiego, wiem, że program jest dobry, choć brakuje w nim podjęcia m.in. kwestii pyłów, szkodliwych substancji emitowanych przez masowo palone w piecach śmieci.

A kwestie praw człowieka?

To temat kompletnie nierozpoznany. W sejmiku żaden z klubów, łącznie z klubem SLD, nie okazuje woli politycznej, żeby ta kwestia stała się tematem debaty, mimo że na Śląsku stoi przed nami wiele wyzwań. W trudnej sytuacji są nie tylko osoby obcego pochodzenia, np. Czeczeni, ale też niepełnosprawni, chorzy, istnieje dyskryminacja ze względu na wiek czy płeć. W regionalnym raporcie Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki pokazano, jak silne są nadal na Śląsku patriarchalne stereotypy płciowe i jaki mają wpływ na niższą pozycję społeczną kobiet. Niestety, z takimi tematami trudno się przebić. Mamy dobre programy pomocy alkoholikom i narkomanom. Województwo śląskie, które miało duży problem z tymi uzależnieniami, rzeczywiście dobrze przygotowało się do walki z nimi i od lat podejmuje skuteczne działania. Gorzej z takimi problemami jak wzrost zubożenia społeczeństwa czy potrzeba właściwego zarządzania rynkiem pracy, dbanie o właściwy rozwój dzieci i młodzieży, zapewnienie edukacji czy mieszkań. Niezrównoważenie gospodarcze przekłada się na Śląsku na niesymetryczny rozwój społeczny.

W sprawach równości płci zamierzam współpracować z Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Stosunek do tego tematu dobrze obrazuje reakcja na wypowiedź Rzecznik, która powiedziała, że wchodzi nowy pakiet antydyskryminacyjny i użyła skrótu LGBT. Zorientowałam się, że skrót może być niezrozumiały. Zgłosiłam się do głosu i wytłumaczyłam [LGBT to skrót od „lesbijki, geje, biseksualiści i transseksualiści” – przyp. red.], na sali zapadła cisza, przerywana śmieszkami. Skuteczna realizacja prawa antydyskryminacyjnego będzie wymagała jeszcze wielu zabiegów w krainie „węgla i stali”.

A co z wojewódzką pełnomocniczką ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, Twoim głośnym projektem?

Rozpoczęłam już działania mające na celu jej powołanie. Jestem członkinią Komisji Polityki Społecznej, gdyż to w jej kompetencjach leży ta sprawa i poprosiłam już o wpisanie jej w program prac komisji. Będziemy dyskutować na ten temat już 10 marca. Po debacie z przedstawicielami klubów zgłosimy projekt uchwały o powołanie pełnomocniczki na sesji plenarnej – może uwiniemy się z tym na 14 marca. To byłby sukces po 3 latach starań i przekładanek. Procedura została uruchomiona, pozostaje tylko przekonać radnych i … radne.

Jak oceniasz szanse powodzenia tego projektu?

Są spore. Trzymajcie kciuki! Być może będzie to jednak pełnomocniczka ds. równego statusu oraz organizacji pozarządowych. Jest taki pomysł, ponieważ bardzo brakuje też pełnomocnika ds. NGO i połączenie funkcji zwiększyłoby szanse powodzenia projektu. Dziś za współpracę z organizacjami pozarządowymi odpowiada Wydział Kultury i Edukacji, a niejednokrotnie działalność organizacji pozarządowych dotyczy spraw zupełnie innych niż kultura, czy edukacja. Połączenie spraw równości i NGO wydaje się bardziej naturalne, bo organizacje pozarządowe zajmują się najczęściej tym, co ignoruje rząd czy samorząd, a więc prawami człowieka, mniejszości, kobiet, dzieci. Podobne rozwiązania obserwowałam podczas wizyty studyjnej w partnerskim dla Śląska regionie Nadrenii Północnej-Westfalii.

Zieloni w kampanii zobowiązali się do walki o przyjęcie Europejskiej Karty Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym. Wywiążesz się z tego?

Staram się. Po raz pierwszy w historii woj. śląskiego mamy w Zarządzie województwa dwie kobiety: wicemarszałek p. Agnieszkę Gajewską-Przydrygę z PO oraz członkinię Zarządu p. Agnieszkę Banasiak z PSL. Udało mi się zachęcić je do współpracy. Są patronkami wydarzeń organizowanych 8 marca pod hasłem: „Śląsk: energia różnorodności. Kobiety inspirują”. 8 marca podczas konferencji prasowej ogłosimy rozpoczęcie debaty nad przyjęciem Europejskiej Karty Równości. Mam nadzieję, że wszystkie radne sejmiku ponad podziałami klubowymi zaangażują się w tę sprawę. Z wnioskiem o patronat wiąże się też pewna anegdota. Prośby takie formułowane były do tej pory wyłącznie w rodzaju męskim, do marszałka, a w tym przypadku było inaczej. Urzędnicy dziwili się treści pisma, a Marszałek z dużym poczuciem humoru zapytał mnie, dlaczego go „wycinam”?

Co wyjątkowego chcesz zaproponować mieszkańcom i mieszkankom Śląska?

Chcę zaproponować wizję Śląska szerszą niż ta, którą prezentuje Ruch Autonomii Śląska. VI Manifa idzie pod hasłem „Energia Różnorodności” i tak właśnie postrzegam Śląsk. Różnorodność trudno zamknąć w pojęciu autonomii. Różnorodność to mógłby być nasz śląski „lejtmotyw rozwojowy”: po pierwsze, różnorodność gospodarcza – w to świetnie się wpisują postulaty Zielonych, np. zielone miejsca pracy w sektorze alternatywnych źródeł energii oraz przy produkcji urządzeń do wytwarzania tej energii. Czytałam niedawno, że najlepsze na świecie kolektory słoneczne produkowane są w Sosnowcu. Po drugie, różnorodność kulturowa – mieszanka kultur i narodowości, zarówno „starych”, takich jak Ślązacy, Polacy i Niemcy, jak i „nowych”, jak Czeczeni, Romowie, Białorusini. Po trzecie, różnorodność polityczna – bo trudno powiedzieć, że śląskie środowisko intelektualne jest zróżnicowane ideowo. W większości jest konserwatywne, a przydałoby się trochę powietrza i politycznego fermentu. Patrzyłabym dalej ponad wszelkimi granicami, autonomia to za mało dla Śląska!

Lepiej być radną czy działaczką?

To jednak odrębne światy. Z odrębną retoryką i mocą sprawczą. Będąc w sejmiku, mogę wpływać na rzeczywistość, choćby zgłaszając poprawki do uchwał. Np. w przypadku uchwały o prawie miejscowym dotyczącej konsultacji społecznych z organizacjami pozarządowymi udało mi się przeforsować bardzo istotne zmiany. Teraz czas trwania konsultacji nie może być krótszy niż 14 dni, a informacja o rozpoczęciu konsultacji publikowana jest w terminie nie krótszym niż 3 dni przed terminem ich rozpoczęcia. Zaproponowałam też rozszerzenie form komunikacji podczas konsultacji oraz zakończenie konsultacji w postaci rzetelnego sprawozdania. Na stronie urzędu ma znaleźć się cała korespondencja z daną organizacją, tak aby było wiadomo, jak przebiegała dana sprawa i kto jakie podjął decyzje.

W obszarze, który Zieloni nazywają zrównoważonym transportem, panuje chaos kompetencyjny. Obawiam się w związku z tym, że możliwe są na razie tylko drobne kroki. Na razie wszyscy opłakują katowickiego Brutala, pociągi jeżdżą lub nie, nie są zsynchronizowane z innymi środkami transportu, w Gliwicach likwidują torowiska po tramwajach, ale są też dobre przykłady kompleksowego myślenia o komunikacji, jak choćby wspólny aglomeracyjny bilet.

 

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.