ISSN 2657-9596

Reanimowanie demokracji

Bartłomiej Kozek
07/04/2017

Odnowa instytucji czy odświeżenie języka? A może jedno i drugie? Zieloni z całego świata dyskutowali na ten temat w Liverpoolu.

Rozkwit prawicowego populizmu i drwiącego sobie z liberalnych reguł autorytaryzmu sprawił, że temat demokracji stanowił istotną część wspólnego kongresu Globalnych Zielonych, Globalnych Młodych Zielonych, Europejskiej Partii Zielonych oraz Partii Zielonych Anglii i Walii.

Źródła niezadowolenia

Rozkwit ten stanowi tym większe wyzwanie, że wprost odwołuje się do haseł, takich jak demokracja bezpośrednia, zwiększenie ilości referendów, walki z establishmentem oraz reprezentowania społecznych dążeń i aspiracji – postulatów sytuujących się dość blisko ekopolitycznego ideału oddolnej partycypacji społecznej.

Co gorsza hasłom populistów towarzyszy również przyjęcie przez nich diagnoz dotyczących źródeł problemów takich jak rozwarstwienie i wykluczenie społeczne (neoliberalna globalizacja, kiepskie porozumienia handlowe), które podzielają również Zieloni czy partie radykalnej lewicy.

Jednocześnie jednak hasła te pokazują swoje ograniczenia. Kampania przed referendum w sprawie wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej pokazała, jak bardzo opierają się dziś one na mobilizowaniu (często negatywnych) emocji zamiast na dyskusji na argumenty.

Jak zatem można odnowić współczesną demokrację? Przywrócić wiarę w system polityczny i instytucje, co do których przez lata narosło niemałe rozczarowanie i poczucie, że mają one coraz mniejszy wpływ na rzeczywistość? Dwa panele na kongresie w Liverpoolu wzięły te problemy pod lupę.

Cała władza w ręce…

Dyskusja poświęcona ekopolitycznym wizjom odnowy demokracji skupiła się na barierach instytucjonalnych, ograniczających polityczny pluralizm i utrudniających realne, a nie tylko hasłowe „odzyskiwanie kontroli”.

W kontekście tym nie mogło zabraknąć głosu z Wielkiej Brytanii. Kandydat Zielonych na stanowisko burmistrza regionu Liverpoolu, Tom Crone, na konkretnych przykładach pokazywał, jak wygląda konserwatywna wizja dewolucji – oddawania władzy w ręce lokalnych społeczności.

Tak przynajmniej wyglądać to powinno w teorii. A w praktyce? Polityk wskazywał, że warunkiem otrzymywania dodatkowych uprawnień przez samorządy jest dla Torysów wybieranie burmistrzów w wyborach bezpośrednich zamiast przez rady. Wymuszają oni tego typu rozwiązania nawet tam, gdzie społeczności lokalne w referendach opowiedziały się przeciwko takiemu pomysłowi.

– Nie chcemy, by nieprzejrzyste decyzje zapadające w Londynie zostały zastąpione nieprzejrzystymi decyzjami zapadającymi w gabinecie nowego burmistrza – deklarował.

Uczciwy dialog

Liderka Partii Zielonych Nowej Zelandii, Metiria Turei, opowiadała prowadzącej dyskusję byłej przewodniczącej Zielonych Anglii i Walii, Natalie Bennet, o pomysłach na poprawę stanu demokracji na antypodach: zwiększeniu finansowania dla mediów publicznych, obniżenia wieku wyborczego do 16. roku życia czy finansowaniu partii politycznych z budżetu państwa, ograniczającego ich zależność od wielkiego biznesu.

Zgromadzonym w Liverpoolu pokazywała przykład współpracy jej partii z tamtejszą Partią Pracy. W przeciwieństwie do zawieranych po wyborach koalicji oba ugrupowania postanowiły już przed planowanym na wrzesień tego roku głosowaniem zaprezentować swoje punkty wspólne.

Zieloni chcą dodatkowo powołania Zgromadzenia Obywatelskiego, które dyskutowałoby o potrzebie dalszych zmian systemowych w kraju. Zgromadzeni w Liverpoolu za krok naprzód w demokratyzacji życia politycznego uznali przejście przed laty Nowej Zelandii z większościowego na bardziej proporcjonalny system wyborczy, umożliwiający lepsze odzwierciedlanie różnorodności opinii elektoratu.

Walka z barierami

System wyborczy w Chile, o czym mówił Alejandro San Martin, takiego pluralizmu nie gwarantuje. Okręgi wyborcze na szczeblu centralnym są dwumandatowe, co w praktyce daje nikłe szanse zdobycia reprezentacji parlamentarnej formacjom spoza dwóch konkurujących ze sobą bloków. Efektem jest niska, krążąca w okolicach 40% uprawnionych ordynacja wyborcza.

Poza reformą anachronicznej ordynacji jego zdaniem kluczową kwestią jest przejrzystość finansowania oraz demokratyczne funkcjonowanie samych partii politycznych. W wypadku Zielonych w Chile liczy się również gwarantowanie różnorodności politycznej reprezentacji – stąd postulaty minimum 40% każdej z płci na listach wyborczych, kwot dla mniejszości czy rdzennej ludności kraju.

Jak jednak ma sobie radzić liberalna demokracja w coraz częściej nieliberalnym świecie?

Być może nie jest u nas tak źle jak w Burundi (o której opowiadała wiceprzewodnicząca tamtejszych Zielonych, Anne Marie Bihirabake), ale wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych był zimnym prysznicem dla osób o progresywnych poglądach politycznych i wszystkich tych, wierzących w liniowość i nieodwracalność postępu.

Po stronie ludu?

Nic zatem dziwnego, że w kolejnym panelu (prowadzonym przez współprzewodniczącego Europejskiej Partii Zielonych, Reinharda Buetikofera) nie zabrakło ekspertki zza oceanu. Liz Kennedy z Center for American Progress starała się objaśniać źródła sukcesu kandydata Republikanów.

Jej zdaniem stał się on możliwy dzięki erozji poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego, rosnącym nierównościom oraz poczuciu bycia ignorowanymi przez waszyngtońskie elity. Sprzyjało temu 40 lat zwijania państwa i jego funkcji.

– Trump stał się w roku 2016 niemal awatarem białego, amerykańskiego nacjonalizmu, dając legitymizację tego typu grupom. Końcówka jego kampanii toczyła się pod hasłem „osuszenia bagna”, odpowiadającym na potrzebę zmiany – zauważyła.

Ekspertka ma jednak dla nas nieco dobrych wieści. Popularność nowego prezydenta krąży w rekordowo niskich okolicach 35%. Poniósł on niedawno porażkę przy próbie zastąpienia regulacji zdrowotnych składających się na Obamacare – zdaniem Kennedy m.in. dzięki oddolnemu naciskowi elektoratu na kongresmenów.

Zły dyktator? Dobry car?

Jedną z cech charakterystycznych Trumpa jest sympatia wobec Moskwy – nie mogło zatem zabraknąć spojrzenia na sytuację polityczną panującą w Rosji, którą prezentował Jens Siegert.

Jego zdaniem od samego początku Putin usiłował integrować swój kraj z Zachodem na własnych zasadach, mających uwzględniać m.in. prawo wetowania euroatlantyckich posunięć obronnych.

Na każdy z kryzysów reagował przykręceniem śruby – tyle że przykręcenie to miało charakter „inteligentnego autorytaryzmu”. Ograniczając pole manewru opozycji nie ograniczył np. dostępu obywateli do podróży czy mediów społecznościowych.

Zdołał również w udany sposób utrzymać legitymizację swoich rządów, zmieniając jej podstawy wraz z ponownym powrotem na urząd prezydencki.

Niegdyś odwoływał się do potrzeby stabilizacji i bogacenia się po chaosie lat 90. XX wieku – dziś, po „zwrocie patriotycznym” odwołuje się do antyelitaryzmu oraz spojrzenia na świat wrzucanego do worka z hasłem „poprawność polityczna”. Zbliża go to ideowo do populistycznej prawicy z krajów Europy Zachodniej.

Jak na razie główną odpowiedzią na populizm Putina okazał się populizm tropiącego korupcję blogera Aleksieja Nawalnego.

Wyjść z okopów

W panelu nie mogło zabraknąć wątku polskiego – tym bardziej, że jednym z dyskutantów był publicysta „Krytyki Politycznej”, Adam Ostolski.

– Częścią naszych problemów jest fakt, że spora część naszego słownika politycznego stała się nieaktualna – przekonywał, zadając przy tym prowokacyjne pytanie. – Co, jeśli May czy Trump nie są szaleni, lecz wygrywają nieszablonowym myśleniem kiedy my trzymamy się kurczowo dotychczasowych pojęć?

Jego zdaniem Jarosław Kaczyński nie sądzi, że postępuje w sposób niedemokratyczny – wręcz przeciwnie, ma on w swych oczach bronić demokracji przed pustą formą, jaką miała być przed zeszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Jej przejawem miał być imposybilizm – wieczne przekonywanie, że coś jest politycznie niewykonalne.

Dziś lider Prawa i Sprawiedliwości ma dzielić i rządzić reaktywną opozycję, kształtując ją wedle własnych potrzeb i ciesząc się z jej „totalnego” charakteru (np. atakowania osiągnieć socjalnych rządu PiS). Zdaniem Ostolskiego dokonuje redystrybucji szacunku – oddaje sprawiedliwość do tej pory pogardzanym, tyle że zamiast rozszerzać go na wszystkie grupy społeczne woli „hejt” na dotychczasowe elity.

Czego zatem nam potrzeba zdaniem byłego lidera polskich Zielonych? Szacunku dla elektoratu politycznych oponentów, opozycji podzielonej według programu zamiast zjednoczonej w jednym bloku, punktującej wady rządu Beaty Szydło, ale nie wszystko, co tylko zrobi, mobilizującej na rzecz świata, w którym chcemy żyć zamiast wokół obrony status quo.

Jego zdaniem najgorszym błędem, jaki mogą popełniać progresywne siły polityczne (nie tylko w Polsce) byłoby obrażanie wyborców partii prawicowo-populistycznych, ale również przejmowanie ich retoryki i postulatów dotyczących np. polityki migracyjnej, haseł ksenofobicznych czy eurosceptycyzmu.

– Możemy okazywać ten sam gniew i pasję w obronie imigrantów co ich przeciwnicy wśród prawicowych populistów. Mobilizować ludzi wokół prawa do życia z wolnym sumieniem, wolnego od niedostatku – przekonywał.

Mosty nad kanałami

W pułapkę przejmowania ksenofobicznych haseł albo lekceważenia elektoratu prawicowych populistów nie wpadła holenderska Zielona Lewica, która po marcowych wyborach parlamentarnych stała się największą siłą polityczną na lewo od centrum.

Jej świeżo upieczona posłanka, Suzanne Kroger, jako źródła sukcesu wymieniła inspirującą, optymistyczną wizję opartą na wierze w sprawiedliwe, ekologiczne społeczeństwo. Kluczowa była również szczera komunikacja z elektoratem, której symbolem było opublikowanie 20-minutowej rozmowy lidera partii, Jesse Klavera, z rodziną chcącą głosować na Partię Wolności (PVV) Geerta Wildersa.

Z rozmowy tej – jak i z całej holenderskiej kampanii – płynie ważna lekcja. – Gdy w rozmowach z wyborcami PVV przeszło się przez fazę narzekań na imigrantów okazywało się, że najbardziej przejmują się kwestami społecznymi i ekonomicznymi. Musimy kontynuować te rozmowy i dalej budować mosty – przekonywała.

Trudno się z nią nie zgodzić.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.