ISSN 2657-9596

Ekonomia opieki

Ewa Charkiewicz
06/03/2011

Ruch społeczny, który nie podejmuje krytycznej refleksji na temat warunków życia kobiet i ich relacji z państwem i rynkiem, jest jak ciało bez głowy.

Rynek to mechanizm generacji zysków. Rodzina to domena altruizmu. Praca wykonywana w jednej bądź drugiej sferze jest odmiennie wartościowana. Jeśli dźwigasz towary w hipermarkecie, analizujesz dane w firmie czy urzędzie, udzielasz kredytu w banku, to pracujesz, bo zarabiasz pieniądze. Przyczyniasz się w ten sposób do wzrostu PKB. Jeśli rodzisz dziecko, wychowujesz je, opiekujesz się chorymi lub starszymi członkami rodziny i przyjaciółmi, uprawiasz żywność na własne potrzeby, robisz zakupy, gotujesz lub prowadzisz domowe rachunki, to twojego trudu nie uznaje się za pracę.

Kryzys opieki i ucisk kobiet
Ucisk kobiet wiąże się z zawłaszczaniem wartości ich pracy reprodukcyjnej. O ile kobiety zamożne i ekonomicznie samodzielne mogą kupić usługi opiekuńcze, o tyle kobiety z niskodochodowych gospodarstw domowych odpowiadają za opiekę w kontekście braku środków do życia.

Polityka społeczna i polityka pracy stawiają kobiety i mężczyzn pod ścianą, wymuszając pracę za grosze. Dwie najbardziej pokrzywdzone grupy społeczne to przemysłowi robotnicy i robotnice, którzy tracili pracę w likwidowanych fabrykach oraz ludzie młodzi. W Polsce brakuje co najmniej trzy miliony miejsc pracy, rynek pracy jest podzielony na zatrudnianych na umowy o pracę i na prekariat – tymczasową, niskopłatną, zbywalną siłę roboczą. 27% wszystkich pracowników oraz 53% absolwentów i 59% absolwentek wyższych uczelni pracuje na umowach cywilnoprawnych, które nie zapewniają bezpieczeństwa egzystencjalnego. 11% zatrudnionych to tzw. pracujący ubodzy.

Statystyki ubóstwa zaniżają jego rzeczywiste rozmiary. Jeśli za kryterium przyjąć minimum socjalne, to w Polsce w ubóstwie żyje 43% osób, natomiast 2,1 mln osób żyje poniżej poziomu biologicznego minimum. Rząd zamroził do 2012 r. pułapy dochodów uprawniających do pomocy społecznej – obowiązują kryteria z 2006 r. W czteroosobowej rodzinie minimum egzystencji wynosi 350,5 zł, a pułap dochodowy uprawniający do świadczeń socjalnych – 351 zł na osobę. W 2009 r. zasiłki pieniężne z pomocy społecznej przypadające na jedną osobę wyniosły 68 zł rocznie. Państwo skazuje osoby niezamożne na wegetację i skrócone życie. Z drugiej strony ubogie kobiety, pozbawione pracy i pomocy, żyją w strachu, że im odbiorą dzieci. 20% dzieci odebranych rodzicom zostało odebranych z powodu ubóstwa.

Stres spowodowany biedą skraca życie. Badania zdrowia mieszkańców Warszawy pokazują, że kobiety z ubogiej Pragi średnio żyją 14,1 lat krócej od kobiet z zamożnego Wilanowa, a mężczyźni 18 lat krócej. O ile do tej pory ubogie gospodarstwa domowe korzystały z zasobów z czasów PRL-u (mieszkania, działki, renty i emerytury babć i dziadków), o tyle obecnie zasoby te są na wyczerpaniu.

Widzialna ręka neoliberalnego państwa
Państwo opiekuńcze społecznie zakorzenionego liberalizmu czy państwo socjalistyczne pośredniczyły w podziale kosztów reprodukcji społecznej między firmami a gospodarstwami domowymi. Koszty zabezpieczeń społecznych, ochrony zdrowia, edukacji, kultury, mieszkalnictwa, szczególnie dotyczące osób najuboższych, pokrywano z dochodów publicznych, gdyż korzystało z tego całe społeczeństwo. Opieka i podtrzymanie życia ludzi było dobrem wspólnym i zarazem prawem człowieka. Neoliberalne państwo prywatyzuje szeroko rozumianą sferę społeczną. Neoliberalizm przekształca ład polityczny i sferę życia publicznego w ład ekonomiczny. Szpitale, szkoły, uczelnie, zakłady emerytalne, usługi komunalne, teatry są podporządkowywane logice rynku. Mają się przyczyniać do wzrostu gospodarczego. Opiekę się prywatyzuje, jej koszty przerzuca do gospodarstw domowych, co w praktyce oznacza obciążenie tą pracą kobiet.

Dla neoliberalnego państwa najważniejszym instrumentem polityki jest budżet, czyli rachunek finansowy. Sfera społeczna (zabezpieczenia społeczne, ochrona zdrowia, edukacja, kultura) to ciężar dla budżetu państwa. Tnie się koszty utrzymania ludzi, tnie się koszty w przedsiębiorstwach, gdzie zmniejsza się zatrudnienie, przerzucając obowiązki na pozostałych pracowników, ustawicznie podnosząc normy, zatrudniając ludzi na śmieciowe umowy i nie rekompensując tego podwyżką płac. Państwo wspiera ten ucisk, redukując prawa socjalne i pracownicze oraz podatkowe zobowiązania inwestorów wobec społeczeństwa. Podatki CIT (od firm) są w Polsce jedne z najniższych w Europie. W 2008 r. wydatki na świadczenia socjalne wyniosły 0,18% PKB (76,5 mln zł). Między neoliberalnym państwem a gospodarstwami domowymi żyjącymi w niedostatku są kobiety, których życie codzienne to walka o przetrwanie.

Kobiety, środowisko i kapitalizm
Neoliberalizm dostarcza siatki pojęciowej, która legitymizuje podział na ludzi zdolnych do życia na własny rachunek (ponoszących koszty obsługi życia własnego i potomstwa, płacących składki na ubezpieczenia zdrowotne, emerytalne) i na ludzi porzuconych przez państwo, będących dla niego ciężarem. Podział ten generuje globalny, finansowy, hiperkonkurencyjny zinformatyzowany kapitalizm.

W latach 80. XX w. amerykańska ekolożka Hazel Henderson wizualizowała gospodarkę jako tort z lukrem, gdzie u podstaw leży ekonomia przyrody. Kolejna warstwa to ekonomia reprodukcji i pracy na własne potrzeby (ekonomia opieki). Ekonomia monetarnej wymiany (produkcja i konsumpcja) nakłada się na te warstwy i z nich korzysta. Lukrem w torcie były zyski finansowe. Obecnie taki tort wyglądałby inaczej: nowa ekonomia wirtualnych produktów finansowych to największa warstwa. Wartość transakcji finansowych, w tym nowych produktów finansowych polegających na spekulacjach na długu lub cenach surowców i żywności, wielokrotnie przekracza wartość ekonomii opieki i ekonomii produkcji. Ciężar lukru zatapia ciasto – stąd wzrost nierówności oraz nieuchronność i cykliczność kryzysów, których koszty są przerzucane do ekonomii opieki. Opiekuńcza praca kobiet z nisko- i średniodochodowych gospodarstw domowych traktowana jest jako strefa buforowa finansowego kapitalizmu. Tu przerzucane są społeczne koszty akumulacji kapitału, wzrostu gospodarczego, transformacji czy cięć budżetowych. Strefa ta, w tym zasoby i siły kobiet są na  wyczerpaniu.

W Polsce brakuje feministycznej refleksji na temat kapitalizmu i wpływu neoliberalnej transformacji na różne grupy kobiet. Kobiety są traktowane jako jednolita grupa, przy czym najgłośniej mówi się o interesach kobiet uprzywilejowanych. Ruch społeczny, który nie podejmuje krytycznej refleksji na temat warunków życia kobiet i ich relacji z państwem i rynkiem, jest jak ciało bez głowy.

Doświadczenia młodych kobiet, które pracują na śmieciowych umowach, nie mają szans na awans i własne mieszkania, dobitnie pokazują, że „wolny rynek” to nie jest sielanka, jak przekonywali nas ojcowie i matki transformacji. Koniecznie musimy podjąć krytyczną refleksję, dokonać przeglądu polityki gospodarczej i społecznej z perspektywy praw człowieka, których prawa kobiet oraz prawa socjalne i ekonomiczne są integralną częścią. Musimy zaprojektować alternatywy i wymagać od polityków odpowiedzialności za dobra wspólne, za realizację polityki, która zapewni podtrzymanie zdolności do życia wszystkich ludzi.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.